Polacy majowe święta obchodzili na ulicach

01/05/2023 15:29

Z drem Andrzejem Anuszem, socjologiem, autorem książki "Nielegalna polityka" rozmawia Łukasz Perzyna

Reklama

- Jak to się stało, że w stanie wojennym zaskoczył nas przebieg zarówno obchodów 1 jak 3 maja? To były pierwsze święta państwowe po 13 grudnia 1981, pierwsze z nich to oficjalne komunistyczne, drugie jeszcze przedwojenne - i nagle wtedy, w maju 1982 r. stało się coś ważnego?

- 1 Maja, Święto Pracy, aż do momentu powstania Solidarności pozostało zawłaszczone przez komunistów...

- Ale świadkowie przedwojennych pochodów pierwszomajowych też opisywali, jak one przebiegały. W tłum niby przypadkiem wjeżdżała ciężarówka, oddzielająca "nietykalnych" pepeesowców od komunistów po czym wyskakiwała sanacyjna policja i rozpędzała tych ostatnich...

- Pan o tym wie i ja też, ale tradycja ta nie stała się powszechna, bo los tych z obu stron wspomnianej ciężarówki prowadzonej przez tajniaka okazał się podobnie tragiczny: "funków" Komunistycznej Partii Polski wybił Stalin w trakcie wielkich czystek, zaś ci działacze PPS, których Niemcy nie zdążyli rozstrzelać w palmirskim lesie dogorywali później z wysokimi wyrokami w więzieniach komunistycznych, jak lider socjalistów Kazimierz Pużak. W czasach PRL pochody pierwszomajowe stały się okazją do manifestowania poparcia dla komunistycznej władzy ze strony różnych środowisk...

- ...ze szkolnych akademii dało się zapamiętać rymowanki: "idzie Ochota, Praga, Wola, idą fabryki, sztolnie, pola, murarze, tkacze, metalowcy..."?

- Nie szli oczywiście bezinteresownie w tym pochodzie, bo przy okazji można było w pobliskich kioskach kiermaszowych kupić papier toaletowy niedostępny w sklepach w czas permanentnego kryzysu, a później ludzie wracali do domów z rolkami tego papieru na szyi niczym zwycięzcy starożytnych olimpiad z girlandami kwiatów... Podawano gorącą kiełbasę i można się było napić piwa.

- Aż przyszła Solidarność i zepsuła festynową idyllę?

- Ściślej spróbowała powrócić do korzeni tego święta, upamiętniającego przecież okupiony krwią protest robotników z Chicago z XIX wieku. To była propozycja wpisania 1 Maja w kanon tradycji związków zawodowych i robotniczych wspólnot.

- I mamy 1982 rok...

- Wtedy struktury podziemne nawołują do upamiętnienia Święta Pracy w sytuacji, kiedy wszystkie związki zawodowe, nie tylko NSZZ "Solidarność" zostały w stanie wojennym nominalnie zawieszone. Z punktu widzenia komunistów, była to trudna sytuacja, bo oni pamiętali, ich struktury siłowe również, że to zawsze było ich święto.

- A przy tym na użytek sojuszników z "układu warszawskiego" i "rady wzajemnej pomocy gospodarczej", przede wszystkim towarzyszy radzieckich ale też zachodnich partii, często lansujących wtedy "eurokomunizm" i potępiających sowiecką inwazję na Afganistan, także dla polityków demokratycznych wolnego świata lansowano tezę o skutecznej "normalizacji" w Polsce?

- Rządzący zlekceważyli przygotowania opozycji. Zapewne po części padli ofiarą własnej propagandy. 1 maja 1982 r. opozycja odniosła wielki sukces frekwencyjny. Przez Warszawę przeszło bowiem co najmniej 80 tys ludzi, liczne szacunki mówią nawet o stu tysiącach. Wielka demonstracja nie atakowana przez siły porządkowe przeszła od Katedry na Świętojańskiej ulicami Starego Miasta na błonia nadwiślańskie, których wtedy jeszcze nie nazywano bulwarami. Policzyliśmy się. Zobaczyliśmy, ilu nas jest. Ludzie krzyczeli: spotykamy się 3 Maja.

- Ale na tę drugą datę władza już się przygotowała?

- 3 maja 1982 r. komuniści praktycznie blokują miasto. Jeszcze przed uformowaniem się demonstracji dochodzi do masowego legitymowania i zatrzymywania. A potem rozprasza się tłum z użyciem armatek wodnych, gazu łzawiącego i pałek używanych przez ciężkozbrojnych hoplitów z ZOMO. Na Starym Mieście i w Śródmieściu długo toczą się walki uliczne. To było zderzenie władzy ze społeczeństwem. I dowód, że ta pierwsza nie wzdraga się jak w "Święto Pracy" demonstrantów brutalnie rozpędzać. Tradycja wiązała 3 Maja ze świętem państwowym sprzed wojny, sanacyjnym, podobnie jak 11 listopada. Oczywiście historiografia komunistyczna również doceniała Konstytucję z 1791 r. jako "odrodzenie w upadku", nie taiła, że brała ona w opiekę chłopów i w obronę mieszczan, ale jednak to było święto polskiej demokracji, komunistom obce, oni długo 1 Maja temu Trzeciemu przeciwstawiali.

- Aż Solidarność paradoksalnie to połączyła i pogodziła?

- Pod koniec lat '70 opozycja świętowała 3 Maja, podobnie jak 11 Listopada. Ale Święto Pracy pozostawiano komunistom. Za to gdy powstała Solidarność. Kościół przypomniał, że 1 maja przypada również Święto Józefa Robotnika. Przyczyniło się to do odczarowania tej daty, nadania jej chrześcijańskiego wymiaru.

- Podobnie jak później męczeństwo ks. Jerzego.

- Rzeczywiście od połowy lat 80. pierwszomajowe pochody w Warszawie zaczynały się od Kościoła Św. Stanisława, powszechnie kojarzonego z ks. Jerzym Popiełuszką, zamordowanym w 1984 r. przez funkcjonariuszy komunistycznej służby bezpieczeństwa. Był kapelanem robotników z Huty Warszawa a stał się symbolem Solidarności. 3 Maja oczywiście też się demonstracje odbywały, nie tak masowe już jak w 1982 roku, ale zwykle rozpędzane przez władze.

- Coś dziwnego stało się z tymi świętami już po przełomie 1989 r, czy socjolog to potwierdza?

- Dorysowano do sekwencji tych dat formułę majówki. 1 Maja lewica cały czas niby podtrzymuje tradycje, ale coraz mniej ludzi z każdym rokiem gromadzi się przed siedzibą OPZZ, której większą część zresztą zajmują wynajmujące tam kubaturę instytucje komercyjne a nie związkowe. Kościół wciąż przypomina o dniu Świętego Józefa Robotnika. Za to data 3 Maja podobnie jak 11 Listopada stała się pełnoprawnym świętem narodowym w miejsce 22 lipca, wielu współczesnych osiemnastolatków zapewne nie wie już nawet, co to był manifest PKWN. Przedziela te dni 2 maja, Święto Flagi, dobry pomysł, wiem, że samorządowcy przywiązują do niego szczególną wagę, bo jako przypomnienie o patriotyzmie się sprawdza. Widać tu próbę połączenia różnych tradycji. Skoro jednak najmocniejszy okazuje się przekaz o majówce - to widać nikomu nie zależy na masowym udziale obywateli w uroczystościach. Władzy na pewno nie, żadnej. Dodatkowe dni wolne, chorągiewka w oknie - to wszystko. Robotnicy pierwszego nie idą na pochód tylko na grilla, nauczyciel zaś trzeciego nie pędzi dzieciaków na obchody, jak czynił to przed wojną, zwłaszcza jeśli należał do Strzelca, tylko co najwyżej flagę na balkonie wywiesi, od poprawiania klasówek odpocznie, telewizję poogląda. Taki nam się zrobił konglomerat, trudno się temu dziwić. Konsumujemy w święta i tyle...

- Pozostaje jeszcze kwestia kiedy mamy obchodzić w maju rocznicę zakończenia wojny. W 1992 r. napisałem dla "Obserwatora Codziennego" wstępniak pt. "Ósmy, nie dziewiąty". Czy miałem wtedy rację?

- Niemcy hitlerowskie skapitulowały 8 maja 1945, ale władze radzieckie nakazały świętowanie zwycięstwa nad faszyzmem dzień później, najpierw po to, żeby za pierwszym razem móc to czynić przez cały dzień, potem, żeby podkreślić rolę ZSRR w zwycięskiej koalicji. W polskich kategoriach data 9 maja stanowiła problem...

-...nie była to czerwona kartka w kalendarzu?

- Nawet rządzący komuniści wiedzieli, że nie jest to popularna data, stanowiła symbol dominacji radzieckiej. Zwykle Dziennik TV pokazywał defiladę na moskiewskim Placu Czerwonym i to był główny akcent. Wiemy, że w tym roku defilady nie będzie niby ze względu na zagrożenie terrorystyczne. Ale złośliwi mówią, że nie ma już czym nawet przed trybuną przejechać, bo cały sprzęt wojskowy przepadł w błocie na Ukrainie. 

- Jeszcze niedawno sposoby upamiętnienia przez zwykłych Rosjan mogły się nam podobać, jak hasło "spasiba diedu, za pobiedu", albo dowcipne naklejki "trofiejne" na zderzakach beemwic, bumerów jak ruscy mówią i mercedesów. Wolno im, myśleliśmy, przecież od paktu Sikorski-Majski z 1941 r aż do zerwania stosunków po ujawnieniu zbrodni katyńskiej w kwietniu 1943 pozostawaliśmy sojusznikami. Teraz, po kolejnych zbrodniach, Putinowskich na Ukrainie, nikt już chyba nie uznaje 9 maja za ważną dla Polski datę?

- Za Władimira Putina już tylko jego zwolennicy świętują 9 maja, reszta świata, w tym napadnięta Ukraina - ósmego i zapewne tak już pozostanie. Ze świecą pewnie szukać Polaka, który żałowałby rocznicowej defilady w Moskwie.

Wywiad ukazał się w 76 nr (maj 2023) gazety Samorządność

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do