Wolność wykuwaliśmy etapami

Samorządność
18/06/2014 11:01

Rozmowa z Krzysztofem Królem.


- 4 czerwca 1989 r. kandydując z Konfederacji Polski Niepodległości, a nie Komitetu Obywatelskiego „S” uzyskał Pan 3,7 proc głosów w walce o mandat poselski z Grudziądza. Jak to się stało, że startowaliście osobno? 

- KPN była partią jednego celu, czyli odzyskania przez Polskę niepodległości, a potem jej utrzymania. Ale w czasie, o którym rozmawiamy, chodziło o odzyskanie wolności. KPN była pierwszą partią polityczną w obozie sowieckim od kilkudziesięciu lat. Oczywiste, że partia korzysta z narzędzi politycznych, jakim są wybory. Jeszcze w 1980, u schyłku epoki Edwarda Gierka – KPN zgłosiła własnych kandydatów przeciwko Frontowi Jedności Narodu, obejmującemu PZPR, ZSL i SD. Zostali nimi m.in. Leszek Moczulski i Romuald Szeremietiew. Oczywiście KPN do wyborów nie dopuszczono, a jej kandydatów aresztowano. Ale to pokazuje, że w idei i praktyce działania Konfederacji nadrzędne pozostawało korzystanie z metod politycznych. Czas do 1986 Leszek Moczulski niemal w całości spędził w więzieniu. Zakładaliśmy, że wolność będziemy wykuwać etapami. Zależało nam na poszerzaniu jej zakresu. W swoim ostatnim słowie, gdy sąd PRL skazywał mnie w procesie drugiego kierownictwa KPN, zapowiedziałem, że ten wyrok unieważni albo wybuch społeczny, albo Sejm, uchwalający amnestię. Przesiedziałem jeszcze później tylko sześć miesięcy, bo we wrześniu 1986 r generałowie zmuszeni byli pod naciskiem społecznym ogłosić wypuszczenie więźniów politycznych. Zakładaliśmy więc jawne biura KPN. W wydawanej poza cenzurą prasie podpisywaliśmy artykuły nazwiskami. Podawaliśmy adresy kontaktowe. W tym czasie komisje zakładowe „Solidarności” zaczęły składać oficjalne wnioski o rejestrację – to był pomysł Andrzeja Milczanowskiego. Działały w konspiracji struktury związkowe, w ukryciu wydawano bibułę, ale wiedzieliśmy, że – jak to ujął Leszek Moczulski – w podziemiu można przetrwać, ale w podziemiu się nie wygra. Koncepcje porozumienia „Solidarności” z władzą pojawiły się przy okazji strajków 1988 r – najpierw majowych, później sierpniowych. Wtedy już było widać, że tej wolności mamy coraz więcej. Pamiętam, jak prowadziłem demonstrację po mszy u św. Stanisława Kostki, a szpaler zomowców stanął przy placu Wilsona. Przemówiłem wtedy i przypomniałem: wczoraj nie mogliśmy wyjść z kościoła. Dzisiaj doszliśmy do placu Wilsona i ZOMO nas nie atakuje, bo już nie ma siły. Wkrótce dojdziemy dużo dalej… Zabrało nam to trochę czasu, ale formuła poszerzania wolności była strategią KPN.    - Czy konfrontowaliście ją z poglądami innych formacji?    - Gdy zaczęto mówić o porozumieniach, w roku 1988 udało się doprowadzić do rozmów całej opozycji. Z inicjatywy KPN odbyło się spotkanie u ks. Indrzejczyka, w salce katechetycznej żoliborskiej parafii. Prowadzili je wspólnie Tadeusz Mazowiecki i Leszek Moczulski. Obecni byli Bronisław Geremek i Jacek Kuroń, również Wojciech Myślecki z „Solidarności Walczącej”, przedstawiciele Liberalno-Demokratycznej Partii „Niepodległość” i Polskiej Partii Niepodległościowej. Uczestniczyłem w tamtym spotkaniu, oryginał listy obecności zachowałem do dzisiaj. Wtedy szczególnie LDP”N”, SW i PPN twierdziły, że linia porozumienia nie ma szans, bo komuniści i tak nie dotrzymają słowa, a rozmowy skończą się represjami, jak kiedyś zaproszenie przez władze radzieckie przywódców Polski Podziemnej.  KPN mówiła co innego: też nie wierzymy, żeby wszystko się udało, ale każde poszerzenie wolności uznamy za wspólny sukces. Nie będziemy na pewno przeszkadzali w osiągnięciu tego sukcesu.  W dzień przed obradami Okrągłego Stołu zorganizowaliśmy w dwóch turach kongres KPN, w części warszawskiej rozbity przez bezpiekę, ale w drugiej krakowskiej – już nie. Rada polityczna KPN wydała oświadczenie oceniające, że porozumienie nie stanowi oznaki siły, tylko słabości komunistów.    - Po co startowaliście w wyborach?   - Wybory potraktowaliśmy w ten sposób, żeby pokazać kandydatury KPN, móc udzielać wywiadów dla oficjalnej prasy. Po to, żeby skuteczniej z komunistami walczyć.    - Wspólnej listy z „S” nie było, ale kontaktów nie zaprzestaliście?   - Nikt do końca nie wiedział, jakie te wybory będą. Uzgodniliśmy więc, a potem podpisaliśmy porozumienie pomiędzy komitetami obywatelskimi a KPN, którego sygnatariuszami byliśmy: Jan Lityński z komitetów, a z KPN ja. Ustaliliśmy, że staramy się w ten sposób skoordynować zgłaszanie mężów zaufania, żeby było ich jak najwięcej. W pierwszej turze wyborów konkurujemy ze sobą, ale w drugiej – deklarujemy wsparcie kandydatów. Dlatego nie można postawić KPN zarzutu, że wystartował przeciwko kandydatom Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” – ponieważ wybory odbywały się w dwóch turach. Było więcej niż pewne, że jeśli ktoś z „S” nie wygra w pierwszej turze, ale wejdzie do drugiej i nie będzie w niej miał konkurenta z KPN – to wtedy udzielimy mu poparcia. I odwrotnie… co jak pamiętamy jednak się nie zdarzyło, bo zwycięstwo „Solidarności” okazało się imponujące. To było ostatnie, tym razem zwycięskie powstanie narodowe, tyle że narzędziem okazała się kartka wyborcza. KPN też może mówić, że wygrał skoro na manifestacjach i spotkaniach wzywaliśmy do udziału w wyborach: żeby nie bojkotować, tylko głosować, oczywiście na kandydatów KPN, których było około dwudziestu, a wszędzie, gdzie ich nie zgłoszono – na kandydatów „Solidarności”. Działaliśmy więc.. wspólnie i w porozumieniu.    - Skąd się Panu wziął Grudziądz jako okręg wyborczy?   - To absolutny przypadek. Działała tam silna struktura KPN, a ponieważ jako wiceprzewodniczący Konfederacji prowadziłem ogólnopolską kampanię i jeździłem dosłownie wszędzie – nie tylko do Grudziądza – a miejscowa organizacja zaproponowała mi kandydowanie, stwierdziłem, że to bardzo dobrze, tym bardziej, że nie wierzyłem w powodzenie kandydowania.  Wierzyłem w misję KPN, również taką, że „Solidarność” może władzę straszyć nami jako radykałami i w ten sposób więcej od niej uzyskać. Adam Michnik opowiedział mi potem, że wielokrotnie ten mechanizm wykorzystywano. Pamiętajmy, że wywalczanie wolności odbywało się etapami, a komuniści najpierw nie chcieli się zgodzić na Kuronia ani Michnika przy Okrągłym Stole. Później z kolei nie chcieli przystać na kandydowanie KPN w wyborach. Adam Michnik zadeklarował jednak, że jeśli KPN nie będzie kandydował, to on również nie… KPN był ewidentnie najsilniejszy spośród wszystkich ugrupowań niepodległościowych. Dzięki nam mniejsze okazały się rozmiary bojkotu. Nie tylko ułatwiliśmy zadanie „Solidarności”, ale rownież spopularyzowaliśmy KPN na tyle, że po następnych wyborach w 1991 r. staliśmy się trzecią siłą w Sejmie.    - Czy doszło do jakiejkolwiek debaty w grudziądzkim okręgu między Panem a kandydatem „S” Wiktorem Kulerskim?   - Nie, ponieważ wiedzieliśmy, że debata między nami sprowadzałaby się do wzajemnego potakiwania. Za to odbyłem szczęśliwie debaty z przedstawicielami miejscowego PZPR.  Gdy występowali w zakładach pracy  czy szkołach, zgłaszali się działacze KPN i oznajmiali, że na sali zasiada ich kandydat, gotowy do wymiany poglądów. Czasami się udawało i dopuszczano nas do głosu na spotkaniach, anonsowanych jako wyborcze mityngi PZPR. Mówiliśmy wtedy, że trzeba wycofać z Polski wojska radzieckie, a PZPR zdelegalizować.   - Paradoksalnie chociaż nie wprowadziliście do parlamentu nikogo pod flagą KPN, to reprezentację w nim mieliście, ponieważ niektórzy wybrani z list Komitetu Obywatelskiego „S”  kandydaci nie taili związków z KPN?   - Senator Andrzej Fenrych z Tarnowa akcentował w kampanii swoją działalność w KPN. Bliski KPN był również poseł Tadeusz Kowalczyk, działacz „Solidarności” Rolników, a w Sejmie inicjator debaty o morderstwach popełnionych przez bezpiekę. To na podstawie sejmowego wystąpienia Kowalczyka, gdy powiedział o stu ofiarach stanu wojennego, powstała komisja Jana Rokity, badająca okoliczności śmierci działaczy opozycji z tamtych lat.                                                              Krzysztof Król (ur. 1963) za działalność w Konfederacji Polski Niepodległej był przez półtora roku więziony przez władze PRL. W wolnej Polsce w latach 1991-97 sprawował mandat poselski ,m.in. przewodniczył klubowi parlamentarnemu KPN. Doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego.         Wywiad z 10 nr Gazety Samorządność
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Tropiciel gnid - niezalogowany 2024-12-24 11:41:49

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do