Reforma samorządu. Mamy się czym pochwalić

MWS
25/12/2023 07:56

Z Konradem Rytlem, prezesem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej, radnym Mazowieckiego Sejmiku Wojewódzkiego, rozmawia Łukasz Perzyna

Reklama

- 1 stycznia minie 25 lat od wejścia w życie reformy samorządowej. Czy znajdzie się w ogóle czas na świętowanie jubileuszu, w sytuacji kiedy w kwietniu mamy kolejne wybory, po najdłuższej w historii polskiego samorządu, bo trwającej pięć i pół roku kadencji?

- Generalnie jest się czym pochwalić. Trzeba pamiętać, że rozmawiamy o drugim etapie reformy samorządowej, obejmującym województwa i przywrócone po prawie ćwiercwieczu powiaty. Ten pierwszy, dotyczący gmin, przygotował jeszcze Komitet Obywatelski, przeforsowali go wywodzący się z niego ludzie w 1990 r, wtedy też odbyły się w maju pierwsze po zmianie ustrojowej wolne, nie objęte kontraktem politycznym, wybory - właśnie do samorządu. Wtedy już - jeśli można tak powiedzieć - zabrakło desperacji, żeby za jednym zamachem wprowadzić samorządową reformę obejmującą trzy szczeble. Ale na tym jednym, gminnym ona zafunkcjonowała świetnie, co stanowiło bodziec do dalszych zmian. Ich przeprowadzenia podjęła się Akcja Wyborcza Solidarność. Dzięki jej determinacji możemy teraz świętować - przyznam, że w wolnych chwilach, bo pracy jest mnóstwo - jubileusz tej reformy, kojarzącej się Polakom z sukcesem, czego dowodzą wysokie oceny tej najbliższej mieszkańcom władzy, samorządowej, w badaniach opinii publicznej.

- Środowisko tworzące dziś Mazowiecką Wspólnotę Samorządową zbudowali zarówno twórcy jak praktycy tej reformy, ci drudzy wprowadzali ją realnie w życie?

- Twórcami reformy byli oczywiście eksperci ale także ustawodawcy, bez głosów posłów i senatorów AWS ona by nie została przyjęta. Siebie postrzegam jako jej praktyka...

- Rzeczywiście miał Pan szansę objęcia jednego z mandatów poselskich, kiedy się zwolnił, ale z niej Pan nie skorzystał?

- Wolałem pozostać w samorządzie, radnym byłem do czasu pierwszego etapu reformy, o którym rozmawialiśmy. Wiem, również za sprawą późniejszej aktywności w samorządzie powiatowym, czym było wdrażanie obu etapów.

- Jak reforma prezentuje się z perspektywy 25 lat?

- Widać, jak za jej sprawą Polska się zmieniła. Szczeble wojewódzki i powiatowy samorządu - to było wtedy novum. Wcześniej powiatów nie było, zanim je zniesiono były zarządzane po staremu, czasem bez uwzględnienia lokalnej specyfiki. Województwa zaś pozostawały administrowane przez rząd. Reforma wprowadziła tu rzeczowe współdziałanie. Udało się podzielić kompetencje. Sukces polega na tym, że coraz wyraźniej przejawia się solidarność samorządowa. Zrozumienie i pomoc wzajemna a nie konkurencja poszczególnych szczebli.

- Wracam do kwestii, że czasu na świętowanie... może zabraknąć?

- Widzę to nieco inaczej. Aspekt jubileuszowy warto wykorzystać w kampanii samorządowej, żeby wprowadzić giełdę dobrych pomysłów i rozwiązań. Wracamy do tradycji wyborów na wiosnę, pamiętam, że dwa razy o tej właśnie porze roku byłem wybierany radnym. Samorządowiec powinien być w każdym momencie przygotowany na ocenę swojej pracy przez mieszkańców. 

- A politycy partyjni? Jak oni podejdą do wyborów samorządowych?

- Obawiam się, że rzucą się na stanowiska. W ten sposób wszystkie partie podchodzą przynajmniej do wyborów w powiatach i województwach. Znów stajemy się więc - jako samorządowcy bezpartyjni - przeszkadzającym graczem.

- Poradzicie sobie z tym?

- Wiemy, co mamy do zaproponowania mieszkańcom zamiast nużącej międzypartyjnej wojny. Samorząd nie powinien stawać się polem walki. Niedawno rozmawiałem z politykami, nie powiem z jakiej partii. Słyszę, że zapowiadają: - Teraz  to im pokażemy. A gdzie Rzeczpospolita, teraz ja pytanie zadam...

- Chwali pan efekty reformy, ale najlepsza konstrukcja wymaga serwisu. Nad jakimi zmianami warto się zastanowić?

- Mechanizmy są dobre, przy zasadach, wprowadzonych 25 lat temu nie powinno się majstrować. Pamiętam debatę o powiatach. Opowiadałem się wtedy za ich wprowadzeniem jako pośredniego szczebla samorządu. Powiat oczywiście powinien być silny. Nie jako biedne skupisko niewielu biednych gmin, bo wtedy mamy do czynienia z szarpaniną tylko. A w każdym powiecie, czy jest nim największy na Mazowszu wołomiński, czy te mniejsze z siedzibą w Łosicach czy w Lipsku trzeba jak najlepiej obsługiwać mieszkańców, bo na tym polega zadanie władzy samorządowej. Pyta Pan o zmiany. Nie muszą istnieć równocześnie miasta na prawach powiatu i wokół nich pierścionki powiatów ziemskich - jak na Mazowszu jest w wypadku Płocka, Siedlec, Radomia czy Ostrołęki. Nic się nie stanie, jeśli prezydent Siedlec będzie równocześnie starostą powiatu. Zyska mocniejszą pozycję, a troszczyć się będzie musiał o wszystkich mieszkańców. Teraz w Sochaczewie jest zarówno burmistrz jak wójt gminy wokół. Często tacy samorządowcy urzędują przy tej samej ulicy, niekiedy naprzeciwko siebie. Mnożenie administracji zawsze stanowi problem czy ściślej pewien zbędny naddatek. 

- To wypadki szczególne. Wspomniał Pan jednak, że przyjęty 25 lat temu podział kompetencji się sprawdził?

- Wiadomo, co mają robić starosta, wójt, marszałek. Mówiłem już o solidarności samorządowej. Polega na tym, żeby samorząd bogatszy pomógł biedniejszemu ale sam też mógł liczyć na jego życzliwe współdziałanie. Zasada reformy nie zmieniła się, powiat ma ogarniać to, co przerasta możliwości i obszar gminy, podobnie ma się rzecz z województwem i powiatem. Samorządy często wymagają pomocy w kwestiach budownictwa i infrastruktury. Zwłaszcza w ich wypadku współdziałanie gminy i powiatu okazuje się niezbędne. Gdy pracowałem w powiecie, kupowaliśmy karetki dla szpitala i samochód dla strażaków. 

- A sejmik, gdzie Pan pełni mandat radnego jako pierwszy w historii Mazowsza samorządowiec wybrany do tego gremium jako kandydat niezależny?

- Sejmik Mazowiecki ma kilka programów, wspierających rzeczy ważne dla niższych szczebli samorządu. Gdy wójt potrzebuje milion złotych na bibliotekę, która służy mieszkańcom, na jej remont czy powiększenie - oczywiste jest dla nas, że przekazujemy dotację. Podobnie, gdy w grę wchodzi boisko. Tu zawsze wyższy szczebel samorządu może się przydać. Przyjść z rzeczową pomocą. Lepiej jej udzielić, niż zorganizować za darmo konferencję i opowiadać o własnych sukcesach. Wyciągamy wnioski z doświadczeń dobrej reformy, tak bym dzisiaj to ujął. Czuję wdzięczność wobec posłów AWS, którzy ją przeprowadzili, pamiętam, jak przy szukaniu kompromisowych rozwiązań krzątał się sekretarz klubu Andrzej Anusz. I takie rozwiązania rzeczywiście znaleziono. AWS, bo rola Unii Wolności pozostawała też istotna ale mniejsza, podobnie jak siła poselskich głosów, zapisała się w historii. My, niezależni samorządowcy, zyskaliśmy na tym, mamy się czym pochwalić. Chociaż zawsze wolę, gdy nas chwalą mieszkańcy. Widać gołym okiem, wystarczy się rozejrzeć, jak się Polska lokalna na korzyść zmieniła. Teraz przedstawiciele innych krajów, aspirujących w ślad za nami do Unii Europejskiej, przyjeżdżają do Polski, żeby nas podglądać. Uczą się od polskiego samorządu, jak nowocześnie zarządzać. To również dowód powodzenia naszej reformy.

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Adam Zieliński - niezalogowany 2023-12-25 20:47:09

    "Sejmik Mazowiecki ma kilka programów, wspierających rzeczy ważne dla niższych szczebli samorządu. Gdy wójt potrzebuje milion złotych na bibliotekę, która służy mieszkańcom, na jej remont czy powiększenie - oczywiste jest dla nas, że przekazujemy dotację. Podobnie, gdy w grę wchodzi boisko." Tu zawsze występuje ryzyko korupcji politycznej. Gminy powinny zarządzać swoimi pieniędzmi a nie prosić o jałmużnę. Trzeba dostosować finansowanie gmin do obecnych warunków tak żeby były niezależne. Zadanie powiatu mogą przejąć gminy i delegatury wojewódzkie. Powiaty w dobie internetu są niepotrzebne a województwa powstały w ramach dostosowywania do członkowstwa w UE i powinny być bardziej autonomiczne.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    STANISŁAW PIECYK - niezalogowany 2024-01-13 20:51:25

    Pozwolę sobie na stwierdzenie, że istnienie samorządów powiatowych było wątpliwe na początku funkcjonowania ustaw samorządowych. Dzisiaj po 25 latach istnienia nowego samorządu powstało wiele mechanizmów pozytywnych, których likwidacja zachwiałaby na wiele lat pracą samorządu jako całości, a ta całość prezentuje się bardzo dobrze. Natomiast propozycja K. Rytla by zlikwidować gminy wianuszkowe jest słuszna. One, pomijając koszty zbędnej biurokracji, są spowalniaczem procesów decyzyjnych, a często źródłem błędów w rozwoju aglomeracji, a nawet bałaganu. Natomiast likwidacja dotacji dla gmin to nieporozumienie. Dotacje muszą być, bo przychody gmin są rok rocznie bardzo podobne, ale koszty, najczęściej z powodu inwestycji - skokowe. Nie co roku buduje się halę gimnastyczną w szkole, nie co roku trzeba położyć instalacje w nowej ulicy. Dotacje są potrzebne by było można rozpoczynać je i kończyć w sensownych terminach, a w przypadku biednych gmin mieć szansę na ich realizację.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do