- Skąd wziął się pomysł Pana kandydowania z województwa leszczyńskiego w czerwcowych wyborach 1989 r, przecież był Pan związany raczej z Poznaniem, gdzie działał Pan w NZS i Ruchu Młodej Polski?
- Zaprosiła mnie do tego, żebym kandydował na posła z Leszczyńskiego „Solidarność” z tamtego regionu, na wniosek kolegów z Poznania.
- Leszno to był wtedy trudny okręg.
- Jeden z trudniejszych. Pamięta Pan, jak tylko w ośmiu z 49 województw jakie wtedy istniały, kandydaci do Senatu musieli stawać do drugiej tury, a późniejszy senatorowie z Leszczyńskiego Antoni Żurawski i Stanisław Hoffmann znaleźli się w tej właśnie grupie, która mandat uzyskała dopiero w ponownym głosowaniu. Natomiast ja zostałem wybrany do Sejmu w pierwszej turze, uzyskałem w swoim okręgu 52,9 proc głosów.
- Leszczyńskie uchodziło za teren niełatwy, bo wedle statystyk pod koniec PRL pozostawało czwartym pod względem zamożności z 49 województw, a wielkiej opozycji tam nie było?
- Wysoko cenię ówczesnego przewodniczącego Regionu Leszno „Solidarności” Eugeniusza Matyjasa. Oceniając działalność opozycyjną przed 1989 r. warto pamiętać, że w mniejszych ośrodkach na prowincji zwykle było bez porównania trudniej ją prowadzić. Szybko znalazłem wspólny język z leszczyńską „Solidarnością”, regionalni działacze reprezentowali poglądy bliskie moim, chrześcijańsko- narodowe. Oparciem dla nas wszystkich pozostawało sanktuarium maryjne w Gostyniu.
- Co z tamtej kampanii zapamiętał Pan najlepiej?
- Największym przeżyciem stał się dla mnie koncert Jacka Kowalskiego podczas spotkania przedwyborczego na rynku w Kościanie. Specjalnie dla jego uczestników bard i historyk sztuki z Uniwersytetu Adama Mickiewicza Jacek Kowalski wykonał wtedy „Psalm rodowodowy” - hymn na cześć historii. Tak to wtedy odbieraliśmy. Mocno zapamiętałem również wieczorny wiec przedwyborczy w Lesznie, podczas którego przemawiałem z ciężarówki. Również debatę w Górze, w amfiteatrze. Kampania stała się świętem wolności. Po raz pierwszy przecież, poza 16 miesiącami legalnego działania „Solidarności” i oczywiście pielgrzymkami papieskimi swobodnie odbywały się masowe zgromadzenia Polaków.
- Wspomniał Pan Marszałek o debatach. Czy zapamiętał Pan któregoś z kontrkandydatów do Sejmu, choćby Henryka Chrapka z ZSMP który uzyskał wtedy nieco powyżej 10 proc i w wyborach zajął drugie miejsce po Panu?
- Nie, jego zupełnie nie zapamiętałem. W jednej z debat po drugiej stronie wyróżniał się raczej przedstawiciel Stronnictwa Demokratycznego, późniejszy wiceprezydent Leszna. Dla nas najważniejsze pozostawało to, jak przyjmują nas ludzie.
- O co wyborcy pytali?
- Chcieli poznać dalszą perspektywę. Ci ludzie, którzy przychodzili, cieszyli się, że mamy szansę wygrać, a opozycja skupiła się wokół „Solidarności” i może walczyć o niezależność.
- I co im Pan obiecywał?
- …że będziemy walczyć o wolność – bo był to jeszcze moment, kiedy tę walkę trzeba było jeszcze kontynuować. O odzyskiwanie państwa i Polski chrześcijańskiej. Zobowiązywałem się również, że będziemy starali się powstrzymać proces uwłaszczenia nomenklatury komunistycznej na majątku narodowym, który wówczas już od pewnego czasu trwał.
- Gdzie zastała Pana wiadomość o zwycięskim wyniku?
- Wieczorem 4 czerwca pamiętam napływające stopniowo wiadomości. Byłem w Lesznie. Pewność sukcesu narastała w nas stopniowo, jeszcze przed wyborami, pod wpływem spotkań z ludźmi i wrażeniem ich nastroju. Zaraz zaczęliśmy zagospodarowywać ten sukces, szykować się na wyjazd do Warszawy. Wybieraliśmy się już przecież na pierwsze posiedzenie Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Odbyło się ono w Audytorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego. Do Sejmu nas przecież jeszcze nie wpuszczano.
Marek Jurek (ur. 1960) działał w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów oraz Ruchu Młodej Polski, ukrywał się po wprowadzeniu stanu wojennego. W wolnej Polsce był Marszałkiem Sejmu (2005-7) – stracił funkcję, gdy opowiedział się za całkowitą ochroną życia poczętego, wbrew Jarosławowi Kaczyńskiemu. Przewodniczył Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji (1995) i zasiadał w tym gremium do 2001 r, wielokrotnie przeciwstawiając się samowoli ówczesnego prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego. Mandat poselski sprawował w latach 1989-1993 oraz 2001-7. W wyborach prezydenckich 2010 r. zajął ósme miejsce.
Fot. FB/marekjurek
Komentarze opinie