Drobne projekty budują społeczeństwo obywatelskie

14/05/2014 15:31

Rozmowa z Ewą Smuk-Stratenwerth - współzałożycielką Stowarzyszenia Ekologiczno-Kulturalnego „Ziarno” w Grzybowie w powiecie płockim

 

- Półtora roku temu tutaj, w Pani pięknej chacie w Grzybowie, na użytek książki, którą „Kraj odzyskiwany”, którą pisałem wraz z Mariuszem Ambroziakiem, rozmawialiśmy o aktywności obywatelskiej. Czy od tego czasu poprawiły się jej perspektywy, a ludzie z każdym rokiem transformacji ustrojowej bardziej się angażują, łatwiej ich zorganizować? 
  - Z natury jestem optymistką, więc zawsze widzę, że ta szklanka jest w połowie pełna, a nie do połowy pusta. Widzę, że pojawia się mnóstwo ciekawych inicjatyw. Cieszę się, że partycypacja – aczkolwiek to brzydki anglicyzm, ale samo zjawisko wyjątkowo ważne  - wchodzi do słownika. Wszyscy chcą pisać budżety partycypacyjne i tworzyć partycypacyjne strategie. Pokazuje to tendencję, że zaczyna się włączać ludzi w działania i decyzje. Trwa w Polsce dyskusja, jakim to pozostaje wyzwaniem dla rodzajów zarządzania i jak wpływa na kształt demokracji. Biorę udział w programie rozwoju bibliotek, pracuję z bibliotekarkami z małych miejscowości nad tym, żeby włączały społeczności lokalne w to, co robią. Dostrzegam oddolną tendencję, ze strony organizacji pozarządowych, która nie zawsze pozostaje rozpoznawana przez władze. Chociaż wydaje mi się, że ta presja okazuje się coraz silniejsza i w końcu znajdzie przełożenie na decyzje.    - Prowadzi Pani ekologiczne gospodarstwo. Wiadomo, że te lata nie były korzystne dla rolnictwa jako całości. Czy do zdrowych produktów ludzie się przekonują, nawet jeśli w kryzysie muszą przede wszystkim liczyć?   - Niedawno organizowaliśmy seminarium „Dobre Żniwa – współpraca w rolnictwie ekologicznym” i jeden z prelegentów, p. Michał Rzytki z Ministerstwa Rolnictwa, mówił, że gospodarstw ekologicznych obecnie jest w Polsce ponad 25 tys. Od chwili naszego wstąpienia do Unii Europejskiej nastąpił gwałtowny wzrost ich liczby, ale ewidentnie spowodowany dopłatami rolno-środowiskowymi.  Niestety produkcja ekologiczna wzrasta nieznacznie. Liczba przetwórni ekologicznych nie rośnie tak szybko jak gospodarstw. Smutna tendencja pokazuje, że ci, którzy przestawiają się na rolnictwo ekologiczne liczą głównie na dotacje, a nie na to, że będą produkować żywność wysokiej jakości. Wiele pozostaje tu do zrobienia. Z perspektywy naszej produkcji dostrzegamy zainteresowanie produktami ekologicznymi, przede wszystkim w dużych miastach. Jak grzyby po deszczu powstają równe jarmarki i biobazary. Śniadanie na Żoliborzu, Jarmark w Fortecy, BioBazar na Żelaznej – widać, że ludzie szukają kontaktów bezpośrednich i to jest bardzo dobra tendencja, bo powoduje powstawanie bezpośrednich relacji między producentem a konsumentem. To dobre dla obu stron: rolnik wie, dla kogo produkuje, a konsument wie, od kogo kupuje. Oczywiście to pewna idealistyczna wersja, bo rolnik nie może tylko zajmować się dystrybucją swojej żywności. Ale jest to dobre, bo skraca łańcuch do wytworzenia żywności do jej skonsumowania. Dowiaduję się, ze coraz więcej pojawia się inicjatyw, które łączą producentów z konsumentami, nie tylko w formie bazaru.    - Na czym polegają te inicjatywy?   - Inicjatywę „Community Supported Agriculture” młodzi rolnicy w Polsce przetłumaczyli jako „Rolnictwo Wspierane przez Społeczność”. Polega na tym, ze rolnik zaczyna współpracę z grupą mieszkańców miasta, dla których produkuje żywność. Sonia,  młoda rolniczka, rodem z Warszawy,  ma takie małe gospodarstwo między Wyszkowem a Ostrowią Mazowiecką, produkuje tam głównie warzywa i współpracuje z ludźmi z miasta, którym raz w tygodniu przywozi żywność. I ludzie już się sami organizują, dzielą to na paczki, a ci, którzy je odbierają, płacą rodzaj abonamentu. Na zasadzie przedpłaty. Dla rolnika stanowi to istotne wsparcie, bo zanim uruchomi produkcję, ponosi dużo kosztów. Na początku sezonu dostaje zastrzyk finansowy, który umożliwia mu produkowanie żywności, a potem to zwraca w formie dostaw. To cenna inicjatywa, która łączy ludzi, buduje zaufanie. Wpłacam komuś pieniądze i wierzę, że będzie przez 20 tygodni przywoził mi warzywa. Tego rodzaju inicjatywy są bardzo w Polsce ważne, bo nie mamy wielkiego zaufania do siebie nawzajem.   - Sondaże dokumentują to jako jedną z głównych różnic świadomościowych wobec starej Unii. Bo zainteresowania Polaków nie odbiegają od pasji obywateli zamożnych krajów, jak Francja, tyle, że mamy mniej środków, żeby je realizować…   - Dlatego nawet, jeśli są to małe inicjatywy, to bardzo cieszą. Drobne projekty budują krok po kroku społeczeństwo obywatelskie. Dowiedziałam się. że ekologiczny rolnik z okolicy, którego znam od 20 lat, robi to samo od dawna, chociaż tak tego nie nazywa, bo nawet nie zna takiego słownictwa, po prostu sam wpadł na pomysł, aby dogadać się z grupą odbiorców z miasta i produkować dla nich żywność. Nie ustalimy przecież, że od jutra powstanie społeczeństwo obywatelskie. Ono zaczyna się od małych zespołów. W koncepcji, którą nazywam  jazz powstają małe zespoły, wiedzą o sobie, że tu działa jedna dobra inicjatywa, tam inna i powoli, oddolnie przekształcamy zastaną rzeczywistość w kierunku bardziej zrównoważonym. . Nie jesteśmy konkurentami, wiemy o sobie i gramy w tej samej orkiestrze. Ten sam jazz…    - Dostrzega Pani wokół nowe jakości i inicjatywy?   - Dobrą wiadomością jest, że rozwijają się spółdzielnie socjalne. Przed chwilą dzwoniła do mnie Pani, bo akurat u nas zebrała się fajna grupa, którą chcę jakoś wspomóc, żeby powstała spółdzielnia. Widać chęć, żeby coś naprawdę zrobić. W Płocku działa Ośrodek Wspierania Ekonomii Społecznej, pomaga kilku różnym spółdzielniom na terenie powiatu. Spod Cieszyna przywieźli nam estetyczne projekty, które bezrobotni według projektu i pod kierunkiem studentów wykonują – i po prostu zaczynają startować na rynku. Spółdzielnia nie apeluje: kupujmy te produkty, bo wykonali je biedni i bezrobotni, przecież wytwarzają coś użytecznego. Oni chcą konkurować na rynku, bo mają ładne produkty, rękodzieło. Wytwarza je spółdzielnia, Fundacja Rozwoju Przedsiębiorczości Społecznej „Być Razem” w Cieszynie.   Proszę spojrzeć na tę figurkę owcy, której fragmenty po rozłożeniu posłużą nam za podkładki pod filiżankę z kawą czy herbatą. Studenci zaprojektowali, a wykonali bezrobotni. Na niedawnym spotkaniu animatorów widziałam mnóstwo młodych ludzi, z kulturoznawstwa, pedagogiki, socjologii którzy chcą się angażować – już nie tylko w korporacjach, ale w organizacjach pozarządowych. Ta tendencja stanowi podstawę mojego optymizmu.     - Ale nie tylko ona, bo wciąż realizuje Pani nowe pomysły?   - W lutym zaczął się projekt Uniwersytetu Ludowego, który powstanie tu w Grzybowie, ogłosiliśmy zapytanie ofertowe, dotyczące budowy internatu i pracowni. Chcemy budować jak najszybciej. Współpraca z jakąś spółdzielnią również będzie miała sens, bo idea spółdzielczości pozostaje czymś niezmiernie cennym.                            Rozmawiał Łukasz Perzyna  
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do