Z Dariuszem Kacprzakiem zastępcą burmistrza warszawskiej Pragi Północ, działaczem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej oraz Bezpartyjnych Samorządowców rozmawia Łukasz Perzyna.
- Zbliżają się kolejne wybory, po tych parlamentarnych, które zapisały się rekordowym w nowej Polsce udziałem w nich obywateli. Teraz opinię publiczną zajmowało budowanie sejmowej większości, potem rządowej, jednak wiosna to wybory samorządowe, wyłaniające władzę najbliższą ludziom. Jaką postawę przyjmą wobec nich niezależni samorządowcy?
- Pójdziemy do tych wyborów pod własnym znakiem, jako Bezpartyjni Samorządowcy, to wypracowana już marka. Nasze środowisko jak niezbicie z rozmów i ustaleń wynika, ma wolę powołania ogólnopolskiego komitetu, który wystawi listy kandydatów do wszystkich szesnastu sejmików wojewódzkich. Nasi samorządowcy w wyborach do gmin czy rad dzielnic wystartują pod własnymi markami lub jako Bezpartyjni Samorządowcy.
- Idziecie do wyborów do sejmików pod własną flagą, czy oznacza to, że wykluczacie sojusze?
- Nasza decyzja nie zamyka pola do negocjowania ewentualnych koalicji. Szukamy do współpracy wiarygodnych partnerów, jak choćby OKS Samorząd, którego główną postacią pozostaje wójt Tarnowa Podgórnego Tadeusz Czajka i Prezydent Szczecina Piotr Krzystek – jestem ogromnym zwolennikiem łączenia środowiska samorządowego, choć nie tylko.
Chociaż w niedawnych wyborach parlamentarnych nasz wynik nie okazał się na miarę oczekiwań, to potwierdził, że staliśmy się szóstą siłą polityczną w Polsce. Oczywiście samorządowców ocenia się raczej za wybory lokalne i regionalne, co chyba oczywiste, ale te z 15 października ugruntowały naszą rozpoznawalność. Poza tym masowy udział Polaków w tym głosowaniu, imponująca frekwencja 74 proc - to również nasze zwycięstwo, skoro Mazowiecka Wspólnota Samorządowa zawsze, przed każdymi wyborami apelowała do obywateli, żeby w nich uczestniczyli, a potem dopiero o poparcie naszych kandydatów. Co więcej, wzywaliśmy do głosowania także w tych wyborach, w których - jak w prezydenckich czy do europarlamentu - nikogo nie wystawialiśmy ani nie popieraliśmy.
- Z kolei w wyborach samorządowych, tych poprzednich, z 2018 r. wynik Bezpartyjnych Samorządowców...
- ...okazał się doskonały. Mamy siłę płynącą z naszych projektów i samorządowej praktyki, ze społecznego poparcia. Przedstawiamy mieszkańcom wartości, jakimi zamierzamy się kierować i sposoby, jak je przekuć na konkretne rozwiązania. Warto oczywiście rozglądać się za możliwościami, żeby działać na jak najszerszą skalę.
- Czy kogoś z góry wykluczacie?
- Nie wykluczamy nikogo, nasz brak uprzedzeń dokumentuje bogactwo zawieranych regionalnie czy lokalnie koalicji. Wiemy zarazem, że do wyborów czasu pozostało niewiele. Odbędą się w którąś z kwietniowych niedziel przyszłego roku, kiedy dokładnie, tego jeszcze nie wiemy, bo terminu wciąż nie ustalono. Realnie więc zakładać można, że bardziej niż mało prawdopodobne byłoby zawarcie porozumienia z Koalicją Obywatelską bądź Prawem i Sprawiedliwością, bo wielkie ugrupowania dążą bardziej do zdominowania innych niż ustanawiania z nimi partnerskich umów. Większy sens ma na pewno rozmowa z Polską 2050 Szymona Hołowni, Polskim Stronnictwem Ludowym czy Konfederacją - każde z tych ugrupowań ma swoje zalety i wady. Nie wiemy też jeszcze przecież, czy Hołownia do wyborów samorządowych też pójdzie z PSL, tak jak do parlamentarnych. Zapewne do końca grudnia utwierdzimy się w przekonaniu, że my z kolei idziemy do wyborów pod własnym sztandarem, ale jak powiedziałem, nie wykluczamy nikogo.
- Wybory samorządowe, co uznają również politologowie, mają swoją niepowtarzalną specyfikę?
- Programy samorządowe różnią się od parlamentarnych. Lokalnie ustawione i zakorzenione, tak można je określić. Dla nas to przecież nie abstrakcja ani fantazja żadna. Bo mamy swoich wójtów, burmistrzów, prezydentów miast. Wiedzą oni najlepiej, czego potrzeba mieszkańcom. Nie z symulacji komputerowych, tylko z bezpośredniej z nimi rozmowy ta wiedza pochodzi.
- Co się dla Państwa zmieniło po 15 października?
- W sytuacji, gdy Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Nowa Lewica zbudowały większość parlamentarną i przejmują władzę w kraju, nie ma już groźby likwidacji samorządu.; Z wieloma ich rozwiązaniami się nie zgadzamy, ale główne zagrożenie ustąpiło. W tej sytuacji niezależni samorządowcy mogą się skupić na wytyczaniu nowych ulic i remontowaniu już istniejących, szkołach i szpitalach, teatrach i lokalnych ośrodkach opieki społecznej. I wskazywać na to, czego udało się już dokonać w trakcie tej najdłuższej w historii polskiego samorządu, bo trwającej aż pięć i pół roku, kadencji. Nasze osiągnięcia stanowią też kartę przetargową w negocjacjach, które się toczą. W niedawnych wybory do Senatu świetne wyniki osiągnęli nasi kandydaci Urszula Krawczyk i Zbigniew Widelski – to nasi naturalni kandydaci do sejmików, nie wspominając o nestorze Konradzie Rytlu. Spodziewamy się, że w wyborach do sejmików przynajmniej zachowamy stan posiadania lub go zwiększymy.
- Chociaż niektórzy powiadają, że do sejmiku trudniej się dostać niż do parlamentu?
- Ordynacja pod wieloma względami okazuje się niesprawiedliwa, podobnie jak reguły finansowania, preferujące partie polityczne a nie komitety zawiązywane przez samorządowców niezależnych. Widać pewien problem na Mazowszu, w związku z okręgami wyborczymi do sejmiku, z których liczby mandatów nie dostosowano do wzrastającego zaludnienia. W efekcie 55 tys głosów, które w roku 2018 zdobyli Bezpartyjni Samorządowcy startujacy do sejmiku mazowieckiego w okręgach w Warszawie nie dały nikomu mandatu... Zamiast trzech okręgów po pięć mandatów powinny tu być dwa po osiem, albo jeden liczący dziewięć a drugi siedem mandatów.
- Diabeł tkwi w szczegółach?
- Nie chodzi o narzekanie, tylko, o to by wola głosujących nie była wypaczana. Nanoszenie na czas zmian na mapę wyborczą kraju okazuje się więc istotnym elementem procedury demokratycznego i sprawiedliwego przygotowania do wyborów. Dlatego też Mazowiecka Wspólnota Samorządowa zawalczy u komisarza wyborczego o zmianę okregów wyborczych w Warszawie.
- Na czym polega Wasz sposób na te wybory?
- Zakładamy synergię, współdziałanie naszych kandydatów i wzajemne uzupełnianie ich programów na różnych szczeblach samorządu. Na wszystkich przecież jesteśmy obecni. Projekty dla gmin i dzielnic powstaną lokalnie. Ale stworzymy też program ogólnopolski na użytek wyborów do sejmików. Polacy masowo głosują, z czego trzeba się cieszyć, przez tyle lat przecież o to apelowaliśmy. Widzą też jednak, że partyjni politycy wszystkiego dla nich nie załatwią. Nie ma przecież struktur partyjnych w wielu gminach, tam obecni są gospodarze Małych Ojczyzn, praktycy polskiego samorządu. Staramy się wyłonić najlepszych kandydatów. W styczniu powinniśmy podjąć decyzję, kogo poprzemy w Warszawie do startu w wyborach na prezydenta Miasta. Na pewno gwarantujemy, że będziemy ciężko pracować, ale to nic nowego, tak działo się przecież przez całą, wyjątkową bo przedłużoną, kadencje samorządową.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
"samorządowcy mogą się skupić na wytyczaniu nowych ulic i remontowaniu już istniejących, szkołach i szpitalach, teatrach i lokalnych ośrodkach opieki społecznej." Dodałbym że samorządowcy muszą też wyznaczać kierunki rozwoju swoich gmin. A co ważniejsze znaleźć rozwiązania na aktualne problemy takie jak utylizacja śmieci (płoną składowiska), dostęp do wody pitnej (studnie głębinowe nie odnawiają się), ogrzewanie domów (problem smogu), zmiany w planach zagospodarowania (ograniczenie WZ) i wiele innych ważniejszych spraw niż remonty dróg.