
Z Arturem Borkowskim, członkiem zarządu Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej oraz Burmistrzem Serocka rozmawia Łukasz Perzyna
- Pamięta Pan niedawną konferencję w siedzibie MWS przy Koszykowej w sprawie planowanego przez PiS rozbicia Mazowsza na dwa województwa? Pan mówił wtedy jako burmistrz Serocka o kosztach projektu dla Pana miasta. Za sprawą oporu społecznego, koordynowanego przez samorządowców, zły pomysł upadł. Co zrobić by powtórzyć tamten sukces, jak widzi to nowy członek zarządu MWS, ale w samorządzie działający od dawna?
- Pewnie trudno zakładać, że za każdym razem uda się każda dobra inicjatywa albo powstrzymanie tej złej, jednak do podanego przez Pana przykładu warto nawiązywać, bo samorządom udało się w kwestii zachowania jedności i tożsamości Mazowsza zmobilizować opinię publiczną. Warto śledzić bieg wydarzeń, szukać adekwatnej odpowiedzi na działania innych, zwłaszcza władzy centralnej. I co szczególnie ważne - znajdować formę przekazu i poszukiwać umiejętnie sojuszników. To właściwa ścieżka.
- W jakim sensie Pana doświadczenie burmistrza Serocka okaże się przydatne w skali całego Mazowsza, w pracy w zarządzie MWS?
- Sam fakt funkcjonowania w samorządzie niesie za sobą konieczność odnajdywania elastycznych rozwiązań. Przywiązuję w Serocku dużą wagę do odpowiedniego podziału zadań. Chciałbym na pewno przenieść tę postawę do zarządu Wspólnoty. Najpierw widzę oczywiście dla siebie pozycję osoby, która obserwuje, wyciąga wnioski, podpowiada pewne rozwiązania, bo zawsze od tego się zaczyna. Na pewno moja aktywność w Serocku stworzyła pole do pozyskiwania nowych członków MWS.
- Jak widzi Pan receptę na rozwój?
- Trzeba budować spójny przekaz. Definiować, co chcemy zrobić i szukać narzędzi. Umiejętnie rozdzielać zadania. Warto być obecnym, żeby nasz głos był słuchany, w sprawach, które bezpośrednio dotyczą mieszkańców. O przyszłej jakości ich życia może rozstrzygnąć dzisiejsza pozycja samorządowców w debacie dotyczącej finansowania Małych Ojczyzn, kwestii reperkusji naszego udziału w Unii Europejskiej dla konkretnych projektów i programów, ale też wyzwań geopolitycznych. Nie tylko za sprawą pandemii spotykamy się z wyzwaniami, jakich parę lat temu nie znaliśmy, kryzysu uchodźczego również to dotyczy.
- Samorządność kojarzy się z dialogiem, pozyskiwaniem innych dla dobra mieszkańców dla własnych racji, jednak dziś w dyskusjach przeważa konflikt, przekrzykiwanie się?
- Ostry spór promuje dwubiegunowość w krajowej polityce. Tym bardziej warto szukać przestrzeni do działania, opartego na racjach, nie na uprzedzeniach. Przekonywaniu, a nie wspomnianym przez Pana zakrzykiwaniu innych. Samorząd skłania się ku pojednawczym rozwiązaniom, szukaniu kompromisu. Przed wyborami ludzie i tak pytają o konkrety. Do tego dojdziemy. Nasz ruch zbudowaliśmy wokół tego, co udało się już osiągnąć w Małych Ojczyznach. Wspólnotę budowali samorządowcy, wprowadzający w życie reformę administracyjną, także dawni posłowie, którzy nad jej kształtem pracowali. Ludzie zwracają uwagę na konkretny dorobek. Podziałami są już zmęczeni i znudzeni. Dlatego widzę dużą szansę na trzecią drogę pomiędzy rafami, na kompromis bez angażowania się w podsycane przez polityków głównych partii antagonizmy. Zaproszenie do współpracy lokalnych liderów, cieszących się autorytetem wzmocni naszą markę i pobudzi mieszkańców do aktywności na lokalnym szczeblu. Ludzie nas obserwują, dostrzegają, że nasze działania to nie trampolina dla karier. Udowodniliśmy to już w wyborach i wszędzie tam, gdzie bezpartyjni rządzą. Dlatego tak wielkie znaczenie ma wszystko, co robimy w naszych Małych Ojczyznach. Jestem przekonany, że znów w wielu miejscach się uda.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie