
Nie mogę pamiętać wydarzeń czerwcowych 1976 w Ursusie ponieważ miałem wtedy siedem lat. Utrwaliłem w pamięci jedynie strzępy obrazów z okolic dworca PKP. Znalazłem się wtedy w tym miejscu wraz z ojcem, który postanowił wyjść naprzeciw mojej matce pracującej wówczas na Poczcie w Pruszkowie. Być może było to około 15-16. Pociągi nie jeździły i cała komunikacja kolejowa nie działała. Przed kioskiem ruchu leżał wywrócony na bok pojazd zwany „Melexem”. Tyle zapamiętałem. Później wydarzenia z czerwca 1976 w jakimś sensie wróciły. Przede wszystkim dzięki inicjatywie wybudowania pomnika, który został usytuowany na przeciwko budynku dyrekcji Zakładów Mechanicznych "Ursus". Po raz kolejny z ojcem (wtedy działaczem NSZZ Solidarność) uczestniczyłem w uroczystości odsłonięcia tego pomnika we wrześniu 1981. Nie wiele z tego rozumiałem ale miałem świadomość, że dzieje się coś ważnego. Któregoś dnia ojciec przyniósł z pracy okrągły plastikowy znaczek - zapinkę, z symbolem pomnika z napisem „Czerwiec 1976”. Paradowałem z tym znaczkiem wszędzie i byłem z niego dumny. Później był stan wojenny i pomnik stał się miejscem i symbolem lokalnego oporu przeciwko reżimowi. Ludzie Ursusa byli wtedy dumni z faktu, że obok gdańskich krzyży i poznańskiego pomnika 1956, właśnie w miejscu protestów z 1976 stoi materialna pamiątka, którą udało się zbudować w czasie tak zwanego „karnawału wolności”. To tutaj składano kwiaty, tutaj odbywały się nielegalne wiece podziemnej Solidarności. Do 1989 roku, teren wokół pomnika był solą w oku Służby Bezpieczeństwa i milicji. Na stałe był patrolowany przez miejscowe ORMO.
JW.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie