
W Płocku władza spacyfikowała brutalnie robotniczy protest przeciwko podwyżkom cen, ale nie odwołała zaplanowanych tam w tym samym roku ogólnopolskich dożynek, bo ekipa gierkowska starała się stworzyć wrażenie, że kontroluje sytuację.
Od rana 25 czerwca 1976 r. zastrajkowały Mazowieckie Zakłady Rafineryjne i Petrochemiczne, Przedsiębiorstwo Budowlano-Montażowe "Naftoremont" i Przedsiębiorstwo Robót Elektrycznych "Elektromontaż".
Strajk w Petrochemii zaczął się o szóstej rano, a o godz. 10 odbył się tam wiec z żądaniem odwołania podwyżek cen mięsa i wędlin oraz cukru, dzień wcześniej ogłoszonych przez premiera Piotra Jaroszewicza.
Po południu marsz spod bramy płockiej rafinerii zmierzał do centrum Płocka, przyłączali się robotnicy innych zakładów w tym Płockiej Fabryki Maszyn Żniwnych. W sumie było ich ok. 3 tys. Doszli pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Skandowali: "Chleba". Niektórzy nieśli nawet czerwone sztandary, odwołując się tym samym do haseł oficjalnie głoszonych przez rządzących, których decyzje cenowe spychały ich teraz na skraj nędzy. Wkrótce otoczyły ich milicja i ZOMO.
Wybrana delegacja udała się do I sekretarza KW, co wskazuje na pojednawcze zamiary protestujących. Pertraktacje nie przyniosą jednak skutku.
W gmach komitetu robotnicy rzucają kamieniami, wiele szyb zostaje wybitych. Atak na protestujących nastąpi już po godz. 20. A więc w chwili, gdy okaże się, że wygrali, bo premier Piotr Jaroszewicz właśnie odwołuje podwyżkę. Nie powściągnie to brutalności MO ani zwłaszcza ZOMO.
W rozpraszaniu demonstrantów uczestniczą oddziały milicji ściągnięte z Łodzi. Robotnicy nie ustępują, w trakcie zajść przewracają i podpalają radiowóz milicyjny [1]. Starcia trwają do późnych godzin wieczornych. Z czasem przeradzają się w polowanie przez MO, ZOMO i SB na demonstrantów, ucierpi też wielu przypadkowych przechodniów. Dodatkowo służba bezpieczeństwa będzie później identyfikować uczestników protestu na podstawie wykonanych w jego trakcie zdjęć.
Liczący wtedy ok. 100 tys mieszkańców Płock dotkną surowe represje. Osiemnaście osób skazanych zostanie na kary od dwóch do pięciu lat więzienia. Wielu uczestników demonstracji zostanie wyrzuconych z pracy.
Mimo to w Płocku odbędą się we wrześniu 1976 r. centralne dożynki, których miejsce wcześniej tam wyznaczono.
Historycy czasem zwracają uwagę na istotny aspekt wydarzeń. Robotnicy wprawdzie wygrali, bo podwyżkę cofnięto, ale w skali całego kraju... nie wiedzieli o sobie nawzajem, co rzutowało na ich morale. Nie zdawali sobie po prostu sprawy z siły ogólnopolskiego protestu.
Tymczasem oficjalne dane o poborze mocy i energii - ledwie 15 proc zwyczajnych wskaźników w dzień poprzedni - pokazują, że 25 czerwca 1976 r. prawie nikt w Polsce nie pracował. Jak stwierdza prof. Wojciech Roszkowski: "W ciągu pierwszego dnia po ogłoszeniu podwyżki, strajki objęły kilkadziesiąt wielkich zakładów przemysłowych. Reakcja robotników była więc szybsza i znacznie szersza niż w pierwszym dniu zajść z grudnia 1970" [2].
W czerwcu 1976 r. proteście przeciw podwyżkom cen żywności stanął cały kraj. Chociaż tylko w Ursusie, Radomiu i Płocku wydarzenia przeniosły się na ulice.
Jednak to właśnie za sprawą szoku, wywołanego brutalnością władzy, powstały niezależne instytucje, początkowo niosące pomoc represjonowanym, ale potem dające stopniowo obywatelom coraz więcej informacji poza limitowanym przez cenzurę obiegiem oficjalnym. Za ich sprawą w trakcie następnych protestów, latem 1980 r. ich uczestnicy wiedzieli już o sobie nawzajem. Zaś od odwołania podwyżek wieczorem 25 czerwca 1976 r. - że nawet komunistyczna władza musi ustąpić wobec solidarnego wystąpienia robotników. Chociaż słowo "solidarność" dopiero w Sierpniu zyskało dodatkowy wymiar.
[1] por. Andrzej Anusz. Nielegalna polityka. Akces, Warszawa 2019, s. 303
[2] Andrzej Albert [Wojciech Roszkowski]. Najnowsza historia Polski 1918-80. Polonia, Londyn 1989, s. 1003
Łukasz Perzyna
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie