Romuald Szeremietiew: Gdy pojawia się kryzys, wygrywa strona bardziej wytrwała

31/07/2022 13:41

Z prof. Romualdem Szeremietiewem, byłym ministrem obrony, znawcą sztuki wojennej rozmawia Łukasz Perzyna

Reklama

- W jakiej fazie znajduje się wojna na Ukrainie? Co można powiedzieć o realizacji planowanych celów agresora, na ile oczywiście je znamy?

- Znamy. To nie jest żadna tajemnica. Chodzi o podporządkowanie Ukrainy Rosji. Cel Władimira Putina pozostaje czytelny. Podobnie jak zamiar Ukrainy obrony suwerenności i odzyskania utraconego w wyniku inwazji terytorium. Sytuację taką, jak obecna, określa się znanym ze sztuki wojennej pojęciem kryzysu bitwy. Kiedy obie strony toczą bój, wtedy z czasem on się pojawia.

- Kto w wyniku tego kryzysu bitwy zyska? 

- Kryzys bitwy pojawia się w tym momencie, kiedy nie wiadomo, która ze stron zwycięży. Zawsze wygrywa ta strona, która okaże się bardziej wytrwała. Widać już, że Rosja nie jest w stanie pokonać armii ukraińskiej. Na pewno nie potrafi zrobić tego w taki sposób, żeby mogła ogłosić spektakularne zwycięstwo. Z kolei Ukraina nie ma dziś sił wystarczających, żeby wypędzić agresora z własnego terytorium. 

- Od czego więc zależy rezultat tej zbrojnej konfrontacji?

- Przyszłość zależy od zachodniej pomocy w sprzęcie. Dowództwo ukraińskie ogłasza, że rozbudowuje armię aż do 1 miliona żołnierzy. Nie brakuje chętnych, żeby walczyć. Jeśli zachodni sprzęt trafi na Ukrainę, ona tę wojnę wygra. 

- Pana prognoza okazuje się więc optymistyczna, pomimo wszelkich potworności, oglądanych co dzień w przekazach telewizyjnych?

- To dwie rzeczy. Wojna zawsze niesie ze sobą nieszczęście i zniszczenie. Obrazy jej potworności do nas docierają, odkąd telewizja stała się masowa. Amerykanie przegrali w Wietnamie, chociaż nie zostali tam pokonani wojskowo: co więcej, ostatnia ofensywa Vietcongu się załamała. Ale obrazy okrucieństw i zniszczeń oglądane w telewizji wpłynęły skutecznie na opinię publiczną.

- W wypadku Ukrainy dzieje się inaczej, te straszne obrazy przemawiają na korzyść cierpiących, a nimi są przecież ukraińscy cywile?

- Obraz, który do nas dociera, przemawia na korzyść Ukrainy. Tak liczne ofiary wśród ludności cywilnej świadczą o tym, że Rosja stara się cały świat, ale szczególnie samą Ukrainę wystraszyć. Nie może pokonać armii ukraińskiej. Uderza więc w cywilów. Gwałty i rabunki służą temu, żeby strach narastał. Dostrzegam w tym pewną ostentację. Z podziwem patrzę na Ukraińców, że to wytrzymują. Nie da się u nich dostrzec skłonności do kapitulacji. 

- Determinacja Zachodu może więc rozstrzygnąć o wyniku wojny?

- Na pewno tak. Pierwsza dama Ukrainy Ołena Zełenska powiedziała, że im nie potrzeba współczucia, tylko broni. W tym kontekście przypominają mi się słowa autora wiersza z Powstania Warszawskiego...

- ...właśnie mamy rocznicę.

- Napisał wtedy poeta Zbigniew Jasiński: "oklasków nie trzeba. Żądamy amunicji". Zgadzam się z tym, że wiele zależy od determinacji, jaką wykaże Zachód, bo samym Ukraińcom na pewno jej nie zabraknie. Życzę Ukrainie, by wygrała.

Fot: Ludzie jeżdżą na rowerach w pobliżu zniszczonego domu we wsi Borodyanka, wyzwolonej od Rosjan. 6 kwietnia 2022. Autor Vadim Ghirda

Wywiad ukazał się w 69 numerze gazety Samorządność

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do