
- Samorządy w obecnej formule, a nikt nowej nie proponuje, są skończone, tzn. nie da się już naprawić samorządów w obecnym systemie. One wymagają rewolucji i tę rewolucję można przeprowadzić tylko w parlamencie - twierdzi Robert Raczyński, prezydent Lubina, lider Bezpartyjnych Samorządowców.
Zarząd Ogólnopolskiej Federacji Bezpartyjni i Samorządowcy podjął niedawno decyzję o tym, że wystawi 100 kandydatów do Senatu. Na jakim etapie jesteście, są konkretne nazwiska czy trwają „polowania” na samorządowców?
Robert Raczyński, prezydent Lubina, lider Bezpartyjnych Samorządowców: Zacznę od tego, że z obecnych na scenie politycznej - czyli zarówno PiS, jak i opozycja - nikt nie chce dokonywać żadnych zmian czy nawet korekty kształtu senatu. Okazuje się, że wszyscy chcą tylko odtworzyć mandaty. Dlatego nasza decyzja i uchwała zarządu o tym, że wystąpimy w wyborach parlamentarnych i wystawimy 100 kandydatów. Jesteśmy obecnie w fazie organizowania, przygotowywania i korzystamy z różnych okazji dotarcia, rozmowy z samorządowcami, jak chociażby ostatni kongres w Mikołajkach, gdzie wszyscy „polowali” na samorządowców.
Sądzę, iż efekty będą widoczne w ciągu najbliższych 2-3 tygodni, wtedy będzie wiadomo, czy myśmy się z jakimś środowiskiem porozumieli, czy też nie. Teraz wiele zależy od drugiej strony. Złożyliśmy ofertę kilku województwom, w których jesteśmy słabsi, np. Podkarpacie czy Warmia, i czekamy na odpowiedź tych środowisk.
Ale czy przynajmniej część nazwisk już możemy poznać?
- Jako że jesteśmy w fazie negocjacji z kandydatami, to nie chcemy ich zamykać deklaracjami, tym bardziej że sami - w przeciwieństwie do innych organizacji politycznych - jesteśmy otwarci na świeżych ludzi. To znaczy, że jeśli się okaże, iż jest kandydat lub kandydatka, którzy rokują nadzieje na lepszy wynik, niż nasi dotychczasowi, to my oczywiście będziemy wspierać nowych. Dlatego, że scena polityczna musi być odświeżona - nie może być ciągłego odtwarzania tych samych ludzi, tych samych mandatów do senatu czy do sejmu, a takie niestety propozycje są ze strony partii rządzących czy bardziej opozycyjnych.
Bezpartyjni Samorządowcy rozumiem wystawią swoich kandydatów poza tzw. Paktem Senackim.
- Sytuacją, że został zawarty tzw. Pakt Senacki, byliśmy trochę zaskoczeni. Znaczy wiedzieliśmy o rozmowach, też braliśmy w nich udział, ale sądziliśmy, że to w ogóle dopiero początek rozmów. Tymczasem oni już w ciągu jednego dnia zamknęli dyskusje na temat, czy chcą z kimś współpracować, czy też nie. Nie zostaliśmy zaproszeni do paktu, a nawet wykluczeni bym powiedział. Zgłoszenie z naszej strony chęci kandydowania spotkało się z olbrzymim hejtem ze strony różnych środowisk tworzących pakt, ze sporą agresją, kompletnie dla mnie niezrozumiałą. Te środowiska, które ciągle się odwołują do demokracji i wolności, jednocześnie zabraniają kandydowania innym, w tym wypadku nam.
Jeśli chodzi o Sejm, też są plany wystawienia kandydatów?
- Tak. Jedyne, co tutaj może hamować, to gigantyczna machina wyborcza związana z pozyskaniem tysięcy podpisów, a którą trzeba uruchomić. To blokuje start wielu zwykłym obywatelom z mniejszych miast.
A pan rozważa start w wyborach parlamentarnych? Bardziej widzi pan siebie w ławach poselskich czy senackich?
- Powiem tak, samorządy w obecnej formule, a nikt nowej nie proponuje, są skończone, tzn. nie da się już naprawić samorządów w obecnym systemie. One wymagają rewolucji i tę rewolucję można przeprowadzić tylko w parlamencie.
Dlatego widzę siebie w parlamencie jak najbardziej, raczej w ławach poselskich. To posłowie mają bowiem większy instrument politycznych zmian niż senat. Senat staje się taką bardziej honorową, godnościową izbą, choć jest nadal istotnym elementem w systemie parlamentarnym. Pamiętajmy chociażby, że to senat wyraża zgodę prezydentowi na referendum, a referendum to najsilniejszy instrument demokracji.
To może zrealizować pomysł zamiany senatu w Izbę Samorządową?
- Co wybory ciągle ten pomysł wraca i co wybory nikt tego nie realizuje. To takie marzenie widmo, które ma uspokoić zapędy samorządowców. Mówi się im "nie musicie iść do parlamentu, bo przecież już niedługo was tu zaprosimy. Trwa to już 34 lata i zaproszeń nie ma".
Nie tylko Bezpartyjni Samorządowcy przestali czekać na zaproszenia. Ruch Samorządowy Tak! dla Polski zapowiada wsparcie opozycji w wyborach, Ruch Marka Materaka chce wystawić kandydatów w całej Polsce, ewentualny start w wyborach analizuje Polska Jest Jedna prezydenta Siemianowic. W pana opinii samorządowców na listach wyborczych będzie dużo więcej niż w ubiegłych wyborach?
- Samorząd to ostania instytucja nieskażona niemocą dyscypliny politycznej, a samorządowcy to ostania deska ratunku. Jeśli teraz to nie wypali, to Polski nie da się naprawić.
A co mieszkańcami miast, gmin, którzy wybierając prezydenta, burmistrza czy wójta, umawiali się z nim na całą kadencję? W pana przypadku co z Lubinem?
- Ogólnie uważam że kadencja wójtów, burmistrzów, prezydentów miast powinna być krótsza: 3-tetnia, a nie 5-letnia, a teraz po przesunięciu wyborów samorządowych prawie 6-letnia. Tak długa kadencja jest niebezpieczna dla demokracji, bo ludzie nawet nie pamiętają, kogo wybierali 6 lat wcześniej. Nie są w stanie rozliczyć tego wójta czy radnego z jego programu. Bo przecież kto pamięta, co oni naobiecywali 6 lat temu?
Ja jestem zwolennikiem krótkich kadencji, 3-letnich i dla radnych, i dla wójtów - właśnie po to, by można było zweryfikować ich działania. Dlatego też nie mam lęków przed przerwaniem kadencji, bo ja można powiedzieć formalnie ją ukończę właśnie w dniu wyborów parlamentarnych (bo wtedy powinny być wybory samorządowe) i będę mógł być rozliczony za 5-letnią kadencję.
A w Lubinie ostanie 2-3 lata zamkniemy kwotą prawie 1 mld zł, jeśli chodzi o nakłady na inwestycje. 90 proc środków pozyskaliśmy z zewnątrz, bo nie jesteśmy miastem bogatym, ale miastem oszczędnym. Inwestujemy w system wodociągowy, w kanalizację, oczyszczalnię ścieków. Realizujemy niezwykle ważny dla nas projekt budowy szpitala psychiatrycznego dla dzieci i młodzieży. Wszyscy wiemy, jakie problemy dotykają dziś dzieci i młodzież, a także jak trudno o pomoc i opiekę psychiatryczną dla nich. Projekt ten jest ważny także dlatego, że będzie to szpital publiczny, a my jesteśmy jedynym miastem w Polsce, które taką inwestycję prowadzi. Budujemy też centrum rehabilitacji dla osób niepełnosprawnych z aquaparkiem. Naprawdę sporo się dzieje.
Pytam też dlatego, bo raczej szans na powodzenie nie ma wasz projekt dotyczący możliwości łączenia mandatu poselskiego, senatorskiego z funkcją burmistrza, prezydenta miasta czy marszałka województwa.
- Bo parlament jest obecnie kompletnie niezainteresowany jakąkolwiek zmianą. Posłowie nie chcą żadnej świeżości z zewnątrz, co najwyżej zmienić proporcje układu sił między sobą. Owszem złożyliśmy nowe propozycje do pani marszałek Witek i do senatora Kwiatkowskiego, ale zdajemy siebie sprawę, że te propozycje nie będą przyjęte.
Ale prognozuję też taką sytuację, że jeśli w teraz wyłonionym parlamencie nie pojawi się znacząca nowa siła polityczna, to tak naprawdę czekają nas kolejne wybory za półtora roku. Dlaczego? Wszystkie badania, sondaże mówią, że będzie równowaga sił między opozycją a rządzącymi, a wtedy dojdzie do paraliżu, niemożności podejmowania przez parlament żadnych rozstrzygnięć. Ten paraliż może spowodować konieczność zmian w ordynacji wyborczej i do tego, że nasze postulaty zostaną wysłuchane. A jak będziemy w sejmie, być może uda się nam je wprowadzić.
Jak w praktyce to pan sobie wyobraża? Bycie prezydentem to nie jest praca "od-do", zaś bycie posłem to nie tylko posiedzenia, ale także praca w komisjach, to dyżury poselskie w terenie. Czy tego samorządowca nie zabraknie w mieście, czy gmina na tym nie straci?
- Nie przesadzajmy z przepracowaniem i niezbędnością w urzędzie wójta czy burmistrza. Jeśli on rzeczywiście siedzi w urzędzie cały dzień, to tak naprawdę nic nie robi. A bycie w terenie pokrywa się z mandatem poselskim. Zresztą takie rozwiązania nie są nowe - przez wiele lat funkcjonowały we Francji, także w Czechach samorządowcy mogą sprawować mandat parlamentarny.
W Polsce też jest grupa burmistrzów, która może sprawować równocześnie mandat posła - to burmistrzowie dzielnic Warszawy. Czyli burmistrz ze stolicy może być posłem, a burmistrz z prowincji już nie. To jest krzywdzące dla nas, niezrozumiałe i o tej nierówności stron trzeba mówić.
Szef Związku Gmin Wiejskich w rozmowie z PortalSamorzadowy.pl mówił z kolei, że jego zdaniem wójtowie czy burmistrzowie nie powinni należeć do żadnej partii politycznej. Jeśli należeli jako kandydaci, to w momencie wyboru powinni się zrzec przynależności partyjnej. Podziela pan to zdanie?
- W Kanadzie są takie rozwiązania, że partie polityczne, te parlamentarne, w ogóle nie uczestniczą w wyborach samorządowych. I to jest naprawdę zdrowe dla wszystkich. U nas jest taka sytuacja, że członek partii opozycyjnej musi być w opozycji do rządu, bo jego partia jest w opozycji w parlamencie. To doprowadza do absurdalnej sytuacji, bo przecież praca samorządowców opiera się w dużym stopniu na współpracy z rządem. Możemy być opozycyjni wobec niektórych projektów rządu, ale być w opozycji do rządu to dla mnie - powiem szczerze - głupota ze strony tych samorządowców. Ale właśnie uniknęlibyśmy tej sytuacji, gdyby się okazało, tak jak w Kanadzie, że partie polityczne nie mają prawa wystawić swoich list i kandydatów w wyborach samorządowych.
Padły deklaracje, że liczycie na poparcie 6-8 proc. w wyborach parlamentarnych. Bezpartyjni Samorządowcy mają być języczkiem u wagi w sejmie czy częścią koalicji? A jeśli to drugie, to jakiej?
- Udowodniliśmy na Dolnym Śląsku, że współpracujemy z każdym programowo. Od 2010 roku mamy swoje przedstawicielstwo w sejmiku, rządziliśmy razem: i z Platformą, i z SLD, i teraz rządzimy z PiS. Nas kompletnie nie interesują ich światopoglądowe wyobrażenia, niech oni sobie je zachowają. Nas interesują wyłącznie inwestycje i sprawność państwa, a wszystko inne zostawimy do rozważenia indywidualnego. Nie jesteśmy więc ani opozycyjni, ani prorządowi - po prostu jesteśmy pragmatykami i wychodzimy z założenia, że stabilny pragmatyk każdej stronie pomaga opamiętać się w działaniu.
zródło: Prezydent Lubina: nie mam lęków przed przerwaniem kadencji (portalsamorzadowy.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie