Inflacja sprawia, że kosztorysy rosną o 25 procent

10/06/2022 06:16

Z Przemysławem Nowackim sekretarzem gminy Słubice (pow. płocki, woj. mazowieckie) rozmawia Łukasz Perzyna

Reklama

- Jaki jest dziś główny problem Pana gminy, odległej o prawie sto kilometrów od Warszawy? Większość samorządowców skarży się na to, że zadań nie ubyło, a pieniędzy brakuje, choćby z powodu następstw przedłużającej się pandemii? 

- Słubice to typowa gmina rolnicza. W związku z tym brak znaczących dochodów. Podatek gruntowy przynosi niewielką kwotę. Wiadomo, że przy ustalaniu planów działania zawsze przychodzi z czegoś rezygnować. Oczywiście, że inflacja doskwiera. Kosztorysuje sie inwestycje. Po jakimś czasie okazuje się, że trzeba do tego dopisać 25 procent. Kosztorys zakłada inwestycję za 6 mln zł, ogłasza się przetarg, a tu okazuje się, że najtańsza oferta, jaka wpływa, opiewa na 9,5 mln zł. 

- Również gościna, udzielana uchodźcom z Ukrainy to nie tylko misja i satysfakcja z jej wypełnienia, ale i koszty?

- Z uchodźcami z Ukrainy wszędzie jest tak, że najskuteczniej pomagają im samorządy, gminy, ale też zwykli ludzie bardzo serdecznie się w ich wspieranie angażują. Na terenie gminy Słubice gościmy 150 uchodźców. W szkole podstawowej u nas uczy się 40 ukraińskich dzieci. Za tymi dziećmi, podobnie jak za wszystkimi polskimi, idzie subwencja oświatowa, więc z mówieniem o kosztach bym nie przesadzał. Jeśli chodzi o sprawy związane z pandemią, o które wcześniej Pan pytał, powiedziałbym: wychodzimy z tego, chociaż oczywiście wszyscy jej następstwa odczuliśmy.

- Słubice mają opinię gminy, która sobie radzi, słyszę o tym i od mieszkańców i od tych, co stamtąd pochodzą, a dziś pracują w Warszawie. Z czego czuje się Pan szczególnie dumny jako przedstawiciel samorządu?

- Udało się uzyskać środki na remont oczyszczalni ścieków i stację uzdatniania wody, to nowoczesny obiekt, na pewno możemy być z tego dumni. W trudnym czasie, bo przetarg był w ubiegłym roku. Pozwala to zmniejszyć problemy z niedoborem wody pitnej w gminie Słubice.  

- Spytam raz jeszcze o gości z Ukrainy: zna Pan ich plany? Zostaną tu i wtopią się w Waszą lokalną słubicką społeczność, czy pobędą trochę i wyjadą?

- Ich przyjęli ludzie, ciepło, konkretnie, z sercem na dłoni. Wiem, że jest im tu dobrze. Gościny udzielali im ci, z którymi wcześniej utrzymywali już jakiś kontakt, wielu tu przedtem zarabiało, potem w rodzinie przekazywali sobie namiary na konkretne osoby. Wśród 150 uchodźców ukraińskich w gminie Słubice zdecydowaną większość stanowią kobiety z dziećmi, co chyba oczywiste. Wiele jest bardzo małych dzieci. Z moich rozmów, tak z gośćmi z Ukrainy, jak tymi, co ich przyjmują, wynika, że połowa pewnie zostanie, reszta wróci do ojczyzny, gdy sytuacja tam chociaż trochę się poprawi. 

- Jak będą żyli ci, którzy zdecydują się u Was zostać?

-  Teraz trwa sezon prac polowych. Nie ma żadnego problemu z zarobieniem na życie, znalezieniem zatrudnienia. Wprost przeciwnie, w poprzednich latach spotykaliśmy się bardziej ze zjawiskiem braku rąk do pracy. Trwa teraz zbiór truskawek. Potem przyjdzie czas na jabłka. Kto chce pracować, ten u nas pracę znajdzie. Nie tylko sezonową przecież. Logistyka i transport rozwijają się w okolicy. Bliskość Sochaczewa, Teresina i Błonia sprawia, że również nowi przybysze nie mają kłopotu ze znalezieniem pracy. Pracodawcy wysyłają po nich autokary, jeśli tylko potrzeba.  

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do