Pamięć czysto społeczna

MWS
13/08/2018 04:30

Politycy różnej maści uwielbiają pozować przy wszelkiego typu uroczystościach patriotycznych, zwłaszcza kiedy wspomina się poległych żołnierzy. W Chorzelach, na północy Mazowsza, jest jednak inaczej. Tu pamięta społeczeństwo. A polityków brak.

Reklama

Dokładnie 23 sierpnia 1920 roku w Chorzelach rozegrał się jeden z ostatnich epizodów osławionej Bitwy Warszawskiej, która powstrzymała napór armii bolszewickiej na Europę. Epizod bohaterski i tragiczny zarazem. Przez niemal cały dzień miasteczko, leżące podówczas nad granicą polsko-niemiecką, była areną zmagań 1 Syberyjskiego Pułku Piechoty z oddziałami armii konnej Gaj-Chana. Wreszcie pod naciskiem przeważających oddziałów wroga Polacy wycofali się ze swoich pozycji. Jednak nie wszyscy. Część tych, którzy nie zdążyli się ewakuować, wyłapali bolszewicy. Wyłapali i ordynarnie zamordowali.

Pocięte ciała, korpusy bez rąk i nóg, głowy z wyłupionymi oczami, półnagie zwłoki, odarte z ubrań i butów… – takie opisy można znaleźć w relacjach wojskowych z tamtego okresu. W ustnych przekazach do dzisiaj żyją tragiczne wspomnienia z bitwy. Łącznie na chorzelskim cmentarzu pochowano 74 żołnierzy Brygady Syberyjskiej – w większości nie tyle poległych w boju, ile zamęczonych przez oddziały Gaj-Chana.

Do 1939 roku pamięć o tamtych wydarzeniach była wśród chorzelan bardzo silna. Niestety, okres II wojny światowej, a także PRL stopniowo zatarł zbiorową pamięć. Zwłaszcza w okresie ustroju socjalistycznego o Sybirakach z 1920 roku pamiętać nie chciano. Dlatego wokół mogiły wojskowej było coraz bardziej pusto. Kwatera zaczęła niszczeć.

Dopiero w 2007 roku na dobrą sprawę Chorzele przypomniały sobie o dawnych bohaterach. Stało się tak za sprawą jednego z mieszkańców, Bolesława Więckowskiego, który poruszył sumienia i serca swoich ziomków. Na jego apel odpowiedziało Towarzystwo Przyjaciół Chorzel, które w ciągu 3 lat doprowadziło do gruntownej modernizacji kwatery, odnalazło część nazwisk poległych pod Chorzelami i stara się utrzymać w zbiorowej pamięci te wydarzenia.

Teraz mieszkańcy miasteczka rokrocznie spotykają się przy mogile, by oddać hołd pomordowanym. Robią to spontanicznie, na prośbę TPCh, które stara się podczas wieczornego apelu wspominać nazwiska poległych i wskrzeszać pamięć o masakrze z 1920 roku. Tak będzie też i w tym roku. Przy mogile staną harcerze, strażacy ochotnicy z całej gminy, a także młodzieżowa orkiestra dęta. Nie będzie oficjalnego składania wieńców, ale wspólna modlitwa i flaga ułożona z białych i czerwonych zniczy przynoszonych przez mieszkańców.

Od 2011 roku taki apel odbywa się co roku. Z roku na rok uroczystość jest wzbogacana. W 2017 roku postawiono obok mogiły maszt, a podczas samego apelu służby mundurowe dokonują uroczystego podniesienia flagi. Są reprezentanci policji i służby pożarniczej. Brakuje tylko… lokalnych włodarzy. Organizatorzy od lat stosują praktykę, by nie zapraszać imiennie nikogo na apel. Ma on bowiem charakter nieoficjalny. Nie mogą jednak doczekać się, kiedy całkowicie prywatnie pojawi się na tej uroczystości burmistrz czy ktoś z urzędu miasta. Radni pojawiają się tylko szczątkowo. Dlaczego? Może dlatego, że nie ma okazji do przemów i politycznych gestów?

W 2020 roku w Chorzelach będzie obchodzona setna rocznica masakry bolszewickiej. Na razie Towarzystwo Przyjaciół Chorzel nie zdradza planów związanych z uczczeniem bitwy. Można tylko mieć nadzieję, że do tego czasu lokalni notable przeproszą się z historią i pokłonią się tym, którzy polegli, byśmy dzisiaj mogli obchodzić rocznice takie jak ta.

mm

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do