Jak 100 lat temu legioniści obchodzili lany poniedziałek

MWS
17/04/2017 11:42

Śmigus dingus to polska tradycja pozyskana z Niemiec znana od niepamiętnych czasów. Nawiązuje do światecznego zwyczaju składania wzajemnych wizyt u znajomych i rodziny połączonych ze tradycyjnym poczęstunkiem. Słowo dyngus wywodzone jest od niemieckiego słowa dingen co oznacza "wykupywać się".Do XV wieku dyngus i śmigus były dwoma odrębnymi zwyczajami. Z czasem tak się zlały ze sobą w jeden, że przestano rozróżniać który na czym polega. Obyczaj lania wodą zwany dyngusem lub śmigusem nie został zapomniany także w 1918 w Beniaminowie Sto lat temu odmowa przysięgi żołnierzy Legionów Polskich na wierność państwom centralnym spowodowała poważne reperkusje ze strony władz niemieckich. Legioniści-królewiacy, którzy odmówili złożenia przysięgi zostali internowani. Podoficerowie i szeregowcy w Szczypiornie pod Kaliszem, oficerowie właśnie w Beniaminowie koło Modlina. Mimo trudnej sytuacji humor i dobry nastrój nie opuszczał internowanych . 1 kwietnia 1918 wypadał wielkanocny poniedziałek. Późniejszy generał i premier II Rzeczpospolitej Felicjan Sławoj – Składkowski postanowił wtedy “dać pompę” swoim współtowarzyszom niedoli osadzonym tak jak on sam w beniaminowskich barakach, pilnowanych przez Niemców. Wśród “ofiar” Sławoja znaleźli się między innymi przyszli dygnitarze, oficerowie i politycy. Jednak po podstępnym oblaniu zimną wodą o poranku, postanowili natychmiast wziąść odwet. Organizator dyngusa usiłował szukać ratunku na dawnej rosyjskiej wieży obserwacyjnej, która znajdowała się na terenie obozu legionistów. Na nie wiele się to zdało. W 1938 premier znany nie tylko z tzw. “sławojek” ale również z lekkiego i ciętego pióra, tak opisywał ripostę przyjaciół na nieszczęsnym propagatorze tradycji lanego poniedziałku w Beniaminowie:

Reklama

“Pompa, pompa, popmpować wodę - wołali wszyscy radośnie z doktorem Piestrzyńskim na czele.

Sprężyłem się jeszcze raz z całych sił, ale na próżno. Już schodziliśmy z Góry Oliwnej, a właściwie schodzili niosacy mnie koledzy i każdy ich krok zbliżał mię do fatalnej pompy.

Szakale!! — ryczałem usiłując się wyrwać resztkami sił.

Kłaść mu głowę pod pompę ! ! — odpowiedziały mi liczne głosy kolegów.

Już kładą mię na coś twardego, trzymając mocno za ręce i nogi. Chwilę małą jeszcze widzę obok mej twarzy strumień wody płynącej z pompy, a potem czuję nagle, jak woda zatyka mi usta i nos i wali zimnym strumieniem wzdłuż ciała. Za chwilę (o ulgo ! !) strumień wody zostaje skierowany na moją włochatą pierś. Oglądam się: leżę na wznak w rynsztoku na kamieniach pod strumieniem zim-nej wody z pompy, który pada z góry, rozpryskując się na piersi i brzuch.

Już mi teraz jest zupełnie wszystko jedno, co będzie dalej, gdyż cały jestem przemoczony, tak że zaczynam szczękać zębami, bo woda w dniu pierwszego kwietnia nie jest jeszcze najcieplejsza. Wokół mnie koledzy, weseli, roześmiani, trzymają mię za ręce i nogi. Paru z nich pompuje wodę z gorliwością godną lepszej sprawy.

Szakale ! ! — ryczę, plując i prychając wodą, starając się jednocześnie zapamiętać twarze najbardziej _gorliwych kolegów, by móc „podziękować" im w przyszłości.

„Dosyć, zaziębi się jeszcze!" — krzyczą lekarze, 'widząc że jestem już zupełnie siny. Chwila jeszcze i wreszcie. puszczają mię, a właściwie zostawiają leżącego w rynsztoku. Zrywam się i wieję do naszego pokoju. Tu zrzucam z siebie całe ubranie i bieliznę i zaczynam wycierać się do sucha kocem, zdartym z łóżka. Przez ten czas wygrażam ciekawskim, zaglądajqcym. przez drzwi i okna pokoju, usiłującym jeszcze kpić ze mnie.” Sławoj Felicjan Składkowski, Beniaminów 1917-1918, str.363.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do