
Rzym – tam pojechałby Andrzej Duda w swoją pierwszą podróż w nowej kadencji. To zaskakujący, ale ciekawy wybór. Prezydent wybrałby się do europejskiego kraju, który najbardziej ucierpiał w trakcie pandemii, a zarazem jest symbolem aspiracji wielu Polaków (wycieczki do Włoch, których teraz nie będzie). 6 maja br. o godz. 20:30 w TVP1 rozpoczęła się debata prezydencka. Wzięło w niej udział 10 kandydatów na urząd prezydenta RP. Kto wypadł najlepiej, a kto najgorzej? Zachęcamy do analizy, która ukazała się na portalu OKO.press autorstwa Agaty Szczęśniak
Jednak poza tym jednym momentem Duda odtwarzał zdarte płyty. Najczęściej tę o dobrej współpracy prezydenta z rządem. Chwalił się programami społecznymi PiS i dobrą współpracą z rządem.
Duda będzie musiał walczyć. Unieważnienie wyborów 10 maja oznacza, że nie umknęło mu łatwe zwycięstwo w warunkach bojkotu przez sporą część wyborców opozycji. Wciąż jest faworytem, ale druga tura z udziałem Hołowni, Kosiniaka-Kamysza albo nowego kandydata/kandydatki KO wcale nie jest rozstrzygnięta. I w debacie TVP było to widać.
Kandydat Lewicy powrócił do opowieści do „chłopaku z Krosna”, od której rozpoczynał kampanię. W poglądach odstawał od wszystkich kandydatów – i to był jego atut, choć niewystarczająco wykorzystany. „Nie będę klękał przed biskupami” – zadeklarował. Były to jedyne słowa w całej debacie na temat stosunków państwo-Kościół. Jako jedyny mówił też o prawach kobiet.
Jeśli miał to być wieczór, który odmieni los kandydata, który spadł na dolne miejsca sondaży, to nie był. Biedroń mówił do swoich językiem, który znają. Wyborcy KO – a o nich Biedroń się stara – nie będą mieli powodu, by wybrać raczej jego niż Hołownię lub Kosiniaka.
Zaczęła nieźle, wypominając TVP, że gości tam po raz pierwszy od wielu lat. Później jednak używała wszystkich klisz PO: PiS jest zły, a zgoda buduje. Zabrakło choćby jednej nieszablonowej wypowiedzi, która pokazałaby, że sama kandydatka i jej sztab poważnie traktują ten występ. Stosunkowo najlepiej poradziła sobie, mówiąc o 500 plus (że nie rozwiązało problemów społecznych w Polsce) i o niepełnosprawnych (że takie osoby są zostawione same sobie). Natychmiast po debacie i wieści o przesuniętych wyborach rozpoczęły się spekulacje o tym, czy Platforma Obywatelska wymieni kandydatkę. Po tym występie ci w obozie KO przeciwni jej kandydaturze zyskali argumenty.
Mógł ugrać najwięcej, bo to on walczył z Andrzejem Dudą o głosy tych, którzy oglądali debatę. I sporo ugrał. Widzowie TVP mogli zobaczyć, że nie taki Kosiniak straszny, jak go od miesięcy maluje telewizja państwowa.
Najczęściej bezpośrednio i z energią atakował urzędującego prezydenta, a i prezydent odnosił się do niego, wskazując lidera ludowców jako swojego najpoważniejszego konkurenta.
Brzmiał wiarygodnie, kiedy mówił: „Jestem tu jako rzecznik przedsiębiorców, rolników. Mam gotowe ustawy dotyczące funduszu płynności, prawdziwych rozwiązań”.
Nie robił uników w sprawie podniesienia wieku emerytalnego, tylko przyznał otwarcie, że zmienił w tej sprawie zdanie (pytanie, czy gdyby faktycznie został prezydentem, nie zmieniłby go po raz kolejny). Za to nie podpisze ustawy o małżeństwach jednopłciowych, ale nikt się tego po nim nie spodziewał.
Nie popadł w histeryczne tony, które ostatnio dominowały w jego występach. Jako jedyny mówił tak wyraźnie o długookresowych skutkach kryzysu wywołanego pandemią. I jak nikt wykorzystał okazję, by zwrócić się wprost do wyborców wahających się, czy głosować, czy nie (co jednak zaraz się zdezaktualizowało).
Więcej: https://oko.press/co-wiemy-po-debacie-prezydenckiej-w-tvp/
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie