
Dokładnie rok temu, 13 października 2013 r., z inicjatywy Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej odbyło się referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Z perspektywy czasu widać, że było to jedno z najważniejszych wydarzeń w Warszawie ostatnich lat.
Nie ze względu na wynik. Referendum zakończyło się tylko częściowym sukcesem inicjatorów. Wielkim osiągnięciem Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej było zebranie ćwierci miliona podpisów popierających przeprowadzenie referendum - była to największa akcja społeczna w powojennej historii miasta.
Później, w samym referendum za odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz zagłosowało aż 95 % uczestników referendum, lecz w związku z apelami Prezydenta RP i Prezesa Rady Ministrów o nie branie udziału w głosowaniu frekwencja wyniosła tylko 26 %. Referendum byłoby ważne, gdyby zagłosowało w nim co najmniej trzy piąte liczby osób biorących udział w wyborach w 2010 r., innymi słowy: gdyby wzięło w nim udział o 45 698 osób więcej. Te 45 tysięcy to 3 % mieszkańców Warszawy uprawnionych do głosowania. To oni przesądzili o nieważności głosowania 340 tysięcy. Takie jest prawo.
Sukces referendum polegał na czym innym. Kampania referendalna ożywiła życie publiczne w Warszawie, do tej pory ograniczane przez partie polityczne do rozgrywek personalnych. Mieszkańcy miasta zaczęli żywiej artykułować swoje potrzeby i uczestniczyć w dyskusjach o mieście, ożywiły się tzw. ruchy miejskie i organizacje społeczne zajmujące się sprawami miasta. Mamy tego efekty w obecnej kampanii samorządowej, w której zafunkcjonowało wiele lokalnych komitetów wyborczych skupiających osoby autentycznie zaangażowane w sprawy miasta. Wspólnie z nimi Warszawska Wspólnota Samorządowa może dziś powiedzieć partiom: „Życie toczy się gdzie indziej!”
Krytycy inicjatywy referendalnej wskazywali na niepotrzebne koszty organizacji referendum. Tymczasem dzięki kampanii referendalnej Warszawa otrzymała prezent od premiera Donalda Tuska: dokończenie południowej obwodnicy miasta. Prezent jest wart 9 mld zł – trzy tysiące razy więcej, niż wyniosły administracyjne koszty przeprowadzenia referendum.
Jeżeli do tego dołożymy ustępstwa Hanny Gronkiewicz-Waltz pod wpływem referendum: zdymisjonowanie najbardziej skompromitowanych urzędników w ratuszu, wprowadzenie budżetu obywatelskiego, wycofanie się z horrendalnie wysokich opłat za wywóz śmieci i częściową przynajmniej rezygnację z podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej, to możemy uznać, że 13 października stało się wielkim świętem warszawskiej demokracji.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ale - krytycy znajdą się zawsze - nie inaczej. Na pewno też jeśli po wyborach MWS i WWS będą nadal radzić sie mieszkańców przy podejmowaniu kluczowych decyzji, to część mieszkańców powie, że to niepotrzebne wydatki, ci sami powiedzieliby z kolei, gdyby odbyło sie coś bez porozumienia z mieszkańcami, że nikt ich nie zapytał o zdanie, więc i tak źle i tak niedobrze, najważniejsze więc, żeby bezpartyjne ugrupowania, po wejściu do samorządów trzymały się swoich zasad.