
Minęło właśnie 2,5 miesiąca rosyjsko-ukraińskiej wojny i jak dotąd nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy i jak się ona zakończy. Różni analitycy prezentowali możliwe scenariusze przebiegu, a zwłaszcza zakończenia konfliktu, z których dotąd żaden się nie sprawdził. Dlaczego?
Rosja bez „Planu B”
Część wojskowych ekspertów zarzuca Rosjanom brak precyzyjnego planu operacji, a szczególnie brak jasno nakreślonego jej celu militarnego. Wydaje się jednak, że operacja miała i cel, i dokładnie określony termin jego osiągnięcia. W ciągu 72 godziny miał zostać zajęty Kijów, obalony prezydent Zełenskyj, a na jego miejsce podstawiony nowy, uległy wobec Kremla następca. Ten zaś miał niezwłocznie zrzec się na rzecz Rosji objętych działaniami wojennymi wschodnich i południowych rubieży Ukrainy.Rosyjska inwazja nie miała natomiast tzw. wariantu B, czyli planu na wypadek niepowodzenia owego „blitzkriegu”. Zazwyczaj zakłada się, że jeśli wyznaczone do przeprowadzenia operacji oddziały nie osiągają założonego celu w wyznaczonym czasie, powinny się wycofać. Ponieważ kremlowska propaganda nie zna pojęcia „niepowodzenie”, już po kilku dniach walk działanie rosyjskiej armii na ukraińskim froncie przerodziły się w jedną wielką improwizację. Stąd też rozwój i przebieg działań wojennych był kompletnie nieprzewidywalny. Oczywiście użyte w tym kontekście słowo „improwizacja” stanowi eufemizm. W praktyce oznacza ono kompletny chaos w dowodzeniu, przynoszący Rosjanom ogromne straty w ludziach i sprzęcie. Ale jednocześnie chęć powetowania sobie niepowodzeń skłoniła agresorów do zastosowania taktyki spalonej ziemi – ostrzeliwania i bombardowania terenów, gdzie nie ma żadnych obiektów wojskowych, niszczenia całych osiedli mieszkaniowych(a nawet całych miast), mordowania cywilnej ludności, grabieży, gwałtów i siania terroru.
Mobilizacji nie będzie
Wbrew przewidywaniom nie zadziałała magiczna data 9 maja - szumnie obchodzonego w Rosji dnia zwycięstwa nad Niemcami w II wojnie światowej. Nie było defilady we wciąż niezdobytym przez Rosjan Mariupolu. Tradycyjna parada na Placu Czerwonym w Moskwie co prawda się odbyła, ale skromniejsza niż zazwyczaj, bez pokazów lotniczych. A nawet bez szczególnego patosu. Putin nie zabłysnął niczym w swoim przemówieniu. Powtórzył właściwie te same banały, którymi uzasadniał 24 lutego inwazję na Ukrainę – konieczność przeciwstawiania się „neonazizmowi” oraz potrzebę ochrony Rosji przed agresywną polityką NATO. Nie pochwalił się sukcesami, bo nie było czym. Nie zapowiedział wcielenia okupowanych terytoriów obwodów donieckiego, ługańskiego i chersońskiego do Rosji. Nie wypowiedział też formalnie wojny Ukrainie i nie ogłosił powszechnej mobilizacji. Zapewne dlatego, że jej skuteczne przeprowadzenie, a następnie przeszkolenie i uzbrojenie wcielonych do armii żołnierzy potrwałoby co najmniej rok. I co najbardziej istotne, a na co zwraca uwagę Maria Domańska z Ośrodka Studiów Wschodnich – w przemówieniu zabrakło deklaracji dotyczących możliwych przyszłych działań Moskwy, w tym jakichkolwiek odniesień do (…) dalszej eskalacji lub zakończenia działań zbrojnych.I to chyba intryguje najbardziej.
Zmiana narracji Kremla?
Wciąż w mediach rozważa się możliwość użycia przez armię rosyjską na Ukrainie broni niekonwencjonalnej. Najczęściej mówi się o ataku z użyciem taktycznej broni jądrowej. Ostatnio z kolei przestrzega się przed atakiem chemicznym na broniący się mariupolski kombinat „Azowstal”. Jednak jakby w kontrze do takich czarnych scenariuszy pojawiły się ostatnio zgoła odmienne doniesienia. Agencja „Interfax Ukraina” powołując się na wywiad wojskowy (WRU) podała 10 maja, że szefowie prokremlowskich kanałów telewizyjnych, mediów internetowych i serwisów wojskowych otrzymali polecenie przejścia na nową politykę informacyjną. Aby zmienić rosyjskie postrzeganie militarnej „niezwyciężoności” i przygotować społeczeństwo na możliwą klęskę, rosyjskim mediom polecono relacjonować wojnę rosyjsko-ukraińską jako zbrojną konfrontację Rosji ze wszystkimi krajami Unii Europejskiej i NATO – pisze „Interfax”.
Powiało optymizmem
Z informacji tej powiało lekkim optymizmem. Taka przewidywana zmiana narracji Kremla dawałaby nadzieję, że Rosja szykuje propagandowe usprawiedliwienie dla wycofania swoich wojsk z Ukrainy, co oznaczać mogłoby rychły koniec wojny. Rosyjskie media będą podkreślać, że nawet walcząc „w słusznej sprawie” o „świat bez nazizmu” nie da się toczyć boju z całym „zgniłym Zachodem”. Jeszcze tego samego dnia rosyjski politolog Jewgienij Michajłow na łamach portalu „Prawda” stwierdził: - Nie wiem, ile jeszcze potrwa aktywna faza [spec operacji], ale w każdym razie będzie to stosunkowo niedługo. Moskwa z pewnością jednak nie zakończy wojny bezwarunkowo. Przed odwrotem wysunie wobec Kijowa (a być może również wobec Unii Europejskiej) swoje żądania. Ich sformułowanie będzie nie lada wyzwaniem. Nie mogą być one zbyt daleko idące, bo władze Ukrainy, która mocno okrzepła w walce, raczej skore do ustępstw nie są. Ale nie mogą być też zbyt skromne, bo wówczas Putin nie obroni przed własnym społeczeństwem faktu wysłania na śmierć 26 tys. żołnierzy (wg danych sztabu generalnego sił zbrojnych Ukrainy). Dużo wskazuje na to, że w gruncie rzeczy będzie to powrót do status quo sprzed 24 lutego. Ukraina nadal pozostanie bez Krymu, Doniecka i Ługańska. W praktyce będzie to oznaczało zamrożenie trwającego od 8 lat konfliktu. Odrębną kwestią stanie się przyszłość relacji gospodarczych Rosji z Zachodem. O ile po USA można spodziewać się twardego i nieprzejednanego stanowiska odnośnie dalszego stosowania sankcji, o tyle Niemcy i Francja będą prawdopodobnie nakłaniać władze UE do resetu okraszonego daleko idącym kompromisem. Tym bardziej, że prezydent Francji Emmanuel Macron właśnie stwierdził: - Europa musi uczyć się na błędach z przeszłości i upewnić się, że żadna ze stron nie zostanie upokorzona, gdy Rosja i Ukraina będą negocjować pokój.
Radosław Gajda - bezpartyjny woj. łódzkie
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Nie jestem fanem prezydenta Macrona, ale akurat w tym przypadku ma rację. W przeciwieństwie do prezydenta Bidena dobrze zapamiętał lekcję historii i konsekwencje traktatu wersalskiego.
Czym jest upokorzenie narodu w porównaniu z tym co robią Ruscy w ukraińskich domach. Proszę sobie wyobrazić, że wchodzą do Pana domu...
Może Pan nie wie, ale wojna na Ukrainie trwa od 2014 roku, a nie od 2,5 miesiąca.