
Trzeba być naiwnym, aby wierzyć w bezstronność TSUE, obiektywizm Komisji Europejskiej czy racjonalność uchwał Parlamentu Europejskiego. Nie liczyłbym też skuteczność sankcji nałożonych przez UE na Rosję i Białoruś. Ale jednocześnie trzeba być też krótkowzrocznym, aby postrzegać relacje rosyjsko-białoruskie w kontekście ideologicznego zblatowania Putina i Łukaszenki po wsze czasy.
Kolejni eksperci druzgoczą postanowienia TSUE w stosunku do kopalni „Turów”. Wskazują na brak zachowania proporcji między bezpieczeństwem energetycznym Polski („Turów” to 7% produkcji energii w naszym kraju) oraz stabilnością zatrudnienia kilku tysięcy osób a interesami kilkunastu mieszkańców czeskiej wioski. Kwestionowana jest zasadność dokonania zabezpieczenia roszczenia na poziomie wykraczającym poza żądania strony skarżącej. I to w formie postanowienia wydanego jednoosobowo przez wiceprzewodniczącą TSUE, a następnie nałożenia przez tę samą hiszpańską sędzię na Polskę kar w wysokości pół miliona euro dziennie. Jednak jak słusznie zauważyła w Polsat News prof. Genowefa Grabowska, mimo ewidentnych błędów proceduralnych popełnionych przez TSUE, rozwiązanie turoszowskiego konfliktu powinno nastąpić w drodze negocjacji z Czechami. Pani profesor być może nie wypadało tego powiedzieć, ale luksemburski trybunał postępuje z naszym krajem w myśl zasady: „Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?”. Dlatego polski rząd powinien natychmiast siąść do stołu negocjacyjnego, gdy tylko skarga została przez Czechów złożona. I nawet iść na daleko idące ustępstwa bacząc, że nieprzypadkowo wśród czołowych brukselskich eurokratów w obecnej kadencji zasiada przedstawicielka naszych południowych sąsiadów VěraJourová.
Nie oczekujmy również sprawiedliwego podejścia KE i TSUE do Polski w sprawach sądownictwa, LGBT czy nadrzędności polskiej konstytucji. Nie łudźmy się nawet, że Unia Europejska będzie prezentowała jednolite stanowisko w sprawie polityki wschodniej. Mówić to może i będą wszyscy podobnie, ale miejmy świadomość, że unijne sankcje wobec Rosji to tylko działania pozorne. Czyżby Rosjanie przestali jeździć niemieckimi samochodami, używać francuskich perfum i spędzać wakacje na hiszpańskiej Majorce? A może na Zachodzie przestano pić rosyjską wódkę, nosić rosyjskie precjoza czy choćby przyprawiać dania rosyjską kolendrą? Chociaż „Stolychnaya” i złoto to drobiazgi przy imporcie dóbr pochodzących z rosyjskiego przemysłu wydobywczego. O sprawie Nord Stream 2 nawet nie trzeba wspominać, bo w mediach jest o tym niemal codziennie.
Nie cieszmy się też za mocno, że poklepano nas po plecach za ochronę granicy z Białorusią jako zewnętrznej rubieży UE. Kiedy tylko sytuacja w tym rejonie się ustabilizuje, zaczną się oskarżenia o łamanie praw człowieka, nieprzestrzeganie Konwencji Genewskiej, rasizm, ksenofobię, islamofobię i Bóg wie, co jeszcze. Tyle że stawianie dziś płotów i zasieków na granicy polsko-białoruskiej to efekt zignorowania historycznej szansy wyrwania Łukaszenki z objęć Putina. W marcu 2016 r. ówczesny szef naszego MSZ Witold Waszczykowski spotkał się w Mińsku z Aleksandrem Łukaszenką. Już sam ten fakt, że nie tylko białoruski odpowiednik Waszczykowskiego, ale i prezydent podejmuje polskiego ministra spraw zagranicznych (mimo iż w dyplomacji obowiązuje zasada „każdy swego”), powinien być czytelnym sygnałem dla polskiego rządu, że to coś więcej niż czysta kurtuazja. Z kolei jedna z wypowiedzi, która wówczas padła z ust białoruskiego przywódcy, zabrzmiała wręcz jak oświadczyny: „Żyjemy obok siebie, mamy niemal taką samą historię, problemy też, a droga ministra z Warszawy do Mińska była tak długa (…). Nie istnieją miedzy naszymi krajami sporne kwestie, których nie dałoby się rozwiązać. Polska i Białoruś zawsze potrafiły znaleźć wspólny język”. Gdyby polski rząd podjął pięć lat temu dialog z Łukaszenką, zdającym się wówczas mówić: „Białoruś jest do wzięcia, porozmawiajmy zatem o wianie”, nie byłoby ani aresztowania Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, ani kryzysu na granicy, a być może nawet manewrów „Zapad’21”.
Radosław Gajda - bezpartyjny woj. łódzkie
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
"Nie oczekujmy również sprawiedliwego podejścia KE i TSUE do Polski w sprawach sądownictwa, LGBT czy nadrzędności polskiej konstytucji" To gdzie Pana zdaniem jest prawda i sprawiedliwość? Może w TVP? Każdy w miarę myślący człowiek wie, że Polska dostaje kary za Turow, bo rządzący olali te czeskie wioski. Oni dbają wyłącznie o słupki poparcia, a Czesi na nich nie głosują.
W stu procentach zgadzam się co do Turowa. Zresztą napisałem w felietonie, że "polski rząd powinien natychmiast siąść do stołu negocjacyjnego, gdy tylko skarga została przez Czechów złożona".
Pan Gajda jest jedynym znanym mi człowiekiem, który wierzy, że Łukaszenko mógł wyciągnąć rękę do Polskiego rządu zamiast do Putina. Naiwność na najwyższym poziomie, W ogóle felietony Pana Gajdy mają chyba jeden cel. Podpisać się jako BEZPARTYJNY. Chociaż wszyscy wiedzą, że całe życie był związany z PIS-em. Do tej pory jest przewodniczącym jednego z klubów Gazety Polskiej. I to chyba z tej Gazety i z TVP info czerpie swoja "wiedzę", która potem dzieli się w swoich felietonach...