R. Gajda: Konstytucja do poprawy

MWS
15/10/2020 05:37

Mazowiecka Wspólnota Samorządowa współpracuje z działaczami samorządowymi z terenu całej RP. Kolejny artykuł dla MWS sporządził Radosław Gajda - bezpartyjny działacz (woj. łódzkie), koordynator Bezpartyjnych Samorządowców i Polska Fair Play Bezpartyjni Gwiazdowski w woj. łódzkim, były przewodniczący Rady Miasta Zgierza.

Reklama

Zachęcam do długiej, ale istotnej lektury - Dominik Łężak (rzecznik MWS).

Konstytucja do poprawy

„Stan nadzwyczajny? Może być ogłoszony w tym tygodniu, może za dwa‒trzy tygodnie albo wcale”. Taki komentarz anonimowego przedstawiciela polskiego rządu zamieścił 12 października br. „Dziennik Gazeta Prawna”. To prawie jak w ludowym porzekadle, że „na świętego Marcina jest śnieg, abo go ni ma”. 

Po co nam stan nadzwyczajny?

Tymczasem już po raz drugi w tym roku zaczyna się dyskusja o wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego ze względu na CoViD-19. W kwietniu br. hałaśliwie domagała się tego sejmowa opozycja. Nie trzeba być wnikliwym analitykiem, aby dostrzec, że nie chodziło wówczas wcale o ochronę zdrowia i życia obywateli. Prawdziwym powodem tych żądań był konstytucyjny zapis stanowiący, iż „w czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie może być skrócona kadencja Sejmu, przeprowadzane referendum ogólnokrajowe, nie mogą być przeprowadzane wybory do Sejmu, Senatu, organów samorządu terytorialnego oraz wybory Prezydenta Rzeczypospolitej, a kadencje tych organów ulegają odpowiedniemu przedłużeniu” (art. 228 ust. 7) . Skoro poparcie w sondażach opinii publicznej dla prezydenta Andrzeja Dudy przekraczało znacznie 50% i dawało mu ogromne szanse na zwycięstwo w pierwszej turze, a w tle nie widać było kontrkandydata, który byłby w stanie mu zagrozić, opóźnienie wyborów było dla opozycji jedynym ratunkiem. Warto zauważyć, że wszelkie dyskusje na temat wprowadzenia stanu nadzwyczajnego skończyły się jak za dotknięciem, gdy nie odbyły się wybory zaplanowane na 10 maja, a opowieści o śmiercionośnych kopertach czy epidemicznym zagrożeniu w komisjach ucięły się z chwilą zarejestrowania Rafała Trzaskowskiego jako kandydata na prezydenta. Ironizując można by stwierdzić, że tego dnia zakończyła się pandemia koronawirusa w Polsce. Zaczęły się wiece, na których nie dbano o zachowywanie 2-metrowych odległości oraz o to, czy ludzie noszą maseczki, a jedyną temperaturą, jaką mierzono, była temperatura kampanii wyborczej.  Tyle żartów, bo temat jest poważny. Zwłaszcza że znów powraca i tym razem raczej na serio. Czy jednak stan klęski żywiołowej, bo o nim mowa, jest poprawną formą prawną organizacji życia publicznego w okresie pandemii? Tu mam poważne wątpliwości.

Cztery żywioły 

Konstytucja RP stanowi: „W celu zapobieżenia skutkom katastrof naturalnych lub awarii technicznych noszących znamiona klęski żywiołowej oraz w celu ich usunięcia Rada Ministrów może wprowadzić na czas oznaczony, nie dłuższy niż 30 dni, stan klęski żywiołowej na części albo na całym terytorium państwa. Przedłużenie tego stanu może nastąpić za zgodą Sejmu” (art. 232). Od razu nasuwa się pytanie, z jaką katastrofą lub awarią mieliśmy do czynienia? Coś się zawaliło, coś się popsuło, przestało działać w takim stopniu, aby normalne funkcjonowanie państwa było zagrożone? Katastrofalne były co prawda notowania Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, ale to udało się naprawić podmieniając ją na Trzaskowskiego. No i wreszcie najważniejsze pytanie, który z czterech żywiołów się zbuntował – ziemia, woda, ogień czy powietrze? 

Oczywiście Konstytucja to akt prawny, którego regulacje oparte są na dużym stopniu ogólności, a zatem musimy się posiłkować ustawą z 18 kwietnia 2002 r. o stanie klęski żywiołowej.  Tu odnajdziemy definicję i klęski żywiołowej, i awarii technicznej. Ale naszą uwagę zwróćmy na to, jak definiowana jest katastrofa naturalna. „Rozumie się przez to zdarzenie związane z działaniem sił natury, w szczególności wyładowania atmosferyczne, wstrząsy sejsmiczne, silne wiatry, intensywne opady atmosferyczne, długotrwałe występowanie ekstremalnych temperatur, osuwiska ziemi, pożary, susze, powodzie, zjawiska lodowe na rzekach i morzu oraz jeziorach i zbiornikach wodnych, masowe występowanie szkodników, chorób roślin lub zwierząt albo chorób zakaźnych ludzi albo też działanie innego żywiołu” (art. 3 ust. 1 pkt 2). Pytam zatem, jak doszło do powstawania koronawirusa SARS-CoV-2? A jeśli jest on dziełem człowieka, wyhodowanym w laboratorium, gdzie tu działanie sił natury? Co ciekawe, do ustawy wrzucono jeszcze zapis, iż „katastrofę naturalną lub awarię techniczną mogą wywołać również zdarzenia w cyberprzestrzeni oraz działania o charakterze terrorystycznym” (art. 3 ust. 2). Proszę wybaczyć, ale o ile jeszcze wirusy pojawiają się samoistnie w przyrodzie, to ani terroryzm, ani cyberprzestrzeń nijak nie kojarzy mi się z naturą. 

Tego nie przewidziano

Załóżmy jednak, że SARS-CoV-2 powstał jako wybryk przyrody. Epidemię nim wywołaną od pozostałych zjawisk, które obejmuje definicja „katastrofy naturalnej”, odróżnia jednak bardzo istotna cecha. Wszystkie one są stosunkowo krótkotrwałe. Mogą trwać kilka sekund, kilka godzin, kilka dni lub kilka tygodni. Dlatego stan klęski żywiołowej przewidziano na okres 30 dni, z opcją przedłużenia za zgodą Sejmu na czas określony (art. 6 ust. 1 ustawy).  Tymczasem koronawirus może towarzyszyć nam przez lata. Trudno zatem optymistycznie założyć, że w miesiąc uporamy się z epidemią i jej skutkami, albo że Sejm po miesiącu zgodzi się na przedłużenie stanu nadzwyczajnego np. o 2 lata. Oznacza to po prostu, że polska Konstytucja z 1997 r. nie przewidziała takiej sytuacji. Zresztą przyznał się do tego w wywiadzie dla TVN 24 były premier Włodzimierz Cimoszewicz, jeden z jej twórców. Ale trudno go obwiniać choćby o krótkowzroczność. Kiedy pracowano nad ustawą zasadniczą, ciężko było przewidzieć, że przy obecnym poziomie medycyny, wobec wysokiej kultury sanitarnej w Europie może wybuchnąć epidemia. Tym bardziej, że ostatnia pandemia grypy tzw. „hiszpanki” miała miejsce na Starym Kontynencie prawie 80 lat wcześniej. Co prawda w 1963 r. we Wrocławiu prawie 100 osób zachorowało na ospę (spośród nich siedem osób zmarło), ale epidemia ta miała bardzo ograniczony zasięg i wygasła po 25 dniach. 

Epidemie i terroryzm

Podobnie rzecz ma się odnośnie terroryzmu, który na szczęście w Polsce nigdy się nie zakorzenił. O ile w Europie Zachodniej postrach siały Czerwone Brygady, grupa Baader-Meinhof czy ETA, o tyle w PRL-u organizacja „Ruch” planowała wysadzenie w powietrze pomnika Lenina w Poroninie lub… rozpylanie cuchnącej cieczy w placówkach PKO w Łodzi. I choć w nową rzeczywistość po 1989 r. weszliśmy de facto bez terrorystycznego brzemienia, dziś dostrzegamy realną groźbę zamachów, wykutą w tajnych bazach na Bliskim Wschodzie. 

Najprostszy wniosek, jaki się nasuwa, jest taki, że skoro wiosną tego roku w politycznej debacie całkiem poważnie poruszono wątek zmiany Konstytucji, to zamiast forsowania irracjonalnych pomysłów incydentalnego wydłużenia o 2 lata pierwszej kadencji prezydenta Andrzeja Dudy, powinno się wprowadzić do ustawy zasadniczej unormowania działające w przypadku  wystąpienia działań terrorystycznych, jak i regulacje prawne na czas epidemii.

Potrzebne porozumienie

Przepisy Konstytucji powinny zawierać wyraźną delegację dla parlamentu do uchwalenia nowych specustaw. Dziś bowiem w tzw. „ustawie antykowidowej” i aktach wykonawczych mamy zastosowane rozwiązania zarezerwowane dla stanu klęski żywiołowej (w art. 21 ust. 1). Mowa m.in. o zawieszeniu działalności określonych przedsiębiorców, nakaz lub zakazie prowadzenia działalności gospodarczej określonego rodzaju, obowiązku poddania się badaniom, leczeniu lub kwarantannie. Wypadałoby to zatem rozdzielić. Konstytucja powinna również  określić maksymalny okres, w którym mogłyby obowiązywać najostrzejsze rygory sanitarne, czyli takie, które w praktyce skutkują lockdownem. Raczej nie sposób sobie wyobrazić zamrożenia lwiej części gospodarki na dłużej niż 2-3 miesiące, bez poważnych reperkusji społecznych. 

A zatem dwa dodatkowe stany nadzwyczajne, czyli stan epidemii i stan zagrożenia terrorystycznego powinny znaleźć odzwierciedlenie w przepisach Konstytucji, tym bardziej, że ustawy regulujące funkcjonowanie państwa w takich sytuacjach już istnieją i bynajmniej nie są to przepisy „martwe”. W tym zakresie rządzący powinni się porozumieć z opozycją, bo stawką jest bezpieczeństwo naszego kraju.

Radosław Gajda

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do