
Show posła Franka Sterczewskiego biegającego z reklamówką wzdłuż granicy polsko-białoruskiej, polityczne zmartwychwstanie księdza Lemańskiego oraz przepełnione górnolotnymi frazesami wypowiedzi kilku tzw. „autorytetów” skłoniły mnie do podzielenia się z czytelnikami paroma refleksjami na temat sytuacji prawnej emigrantów koczujących w Usnarzu Górnym.
Przede wszystkim rozróżnijmy dwa pojęcia – nadanie statusu uchodźcy i udzielenie komuś azylu.
Otóż zgodnie z art. 13 ust. 1 ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej cudzoziemcowi nadaje się status uchodźcy, jeżeli na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem w kraju pochodzenia z powodu, rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej nie może lub nie chce korzystać z ochrony tego kraju. Załóżmy zatem, że na granicy polsko-białoruskiej koczują Afgańczycy uciekający przed prześladującymi ich Talibami (aczkolwiek niektórzy komentatorzy zastanawiają się, jak to jest, że jednego dnia Talibowie zdobyli Kabul, a drugiego owi uchodźcy przeszli na piechotę kilka tysięcy kilometrów, docierając aż na rubieże Polski?). Nie przypominam sobie, by Polska graniczyła z Afganistanem, czy nawet leżała w tej samej części świata, a zatem logicznym wydaje się, by uchodźca po opuszczeniu swojego kraju, szukał pomocy w najbliższym państwie, gdzie prześladowania go nie dosięgają, np. w Uzbekistanie czy Turcji. Z relacji telewizyjnych z naszego wschodniego pogranicza raczej trudno wysnuć wniosek, aby koczujący byli w jakikolwiek sposób prześladowani przez Białorusinów, a jednocześnie raczej skłonny byłbym uznać, że i Talibowie ich tam nie dopadną. Drugą opcją (oczywiście już teraz nie do zrealizowania) byłby przelot i lądowanie na którymś z polskich lotnisk lub stawienie się w polskiej ambasadzie. Wówczas rzeczywiście Polska staje się pierwszym krajem, do którego uchodźca zwraca się o pomoc.
Co istotne, wniosek o udzielenie pomocy międzynarodowej składa się na piśmie, a w dodatku… na formularzu określonym przez ministra spraw wewnętrznych i administracji (art. 26 ust. 3). Faktycznie istnieje też możliwość ustnego zadeklarowania przez cudzoziemca złożenia takiego wniosku, ale musi się to odbyć w… siedzibie organu staży granicznej (art. 28 ust. 1), a nie na „zielonej granicy”. Co do zasady pogranicznicy natrafiwszy na potencjalnego uchodźcę powinni go przetransportować do siedziby staży i tam dopełnić dalszych formalności. W Usnarzu Górnym jednak straż nie wpuszcza cudzoziemców na terytorium RP, zatem – wbrew twierdzeniu części osób komentujących te zdarzenia – procedury pomocowe ruszyć nie mogą. A nie wpuszcza dlatego, że nie dostrzega, by byli oni prześladowania lub by taka obawa zachodziła.
Z drugiej strony cudzoziemcowi można, na jego wniosek, udzielić azylu w Rzeczypospolitej Polskiej, gdy jest to niezbędne do zapewnienia mu ochrony oraz gdy przemawia za tym ważny interes RP (art. 90 ust. 1 cytowanej już ustawy). Proszę zwrócić uwagę, że spójnik „oraz” oznacza, że obie przesłanki muszą zajść jednocześnie. A zatem musi się pojawić zarówno niezbędność zapewnienia ochrony, jak i ważny interes Polski. Sama ochrona cudzoziemca nie wystarczy, w sytuacji gdy np. pada argument o konieczności zabezpieczenia i strzeżenia granicy polsko-białoruskiej, będącej jednocześnie wschodnią rubieżą Unii Europejskiej. Wniosek o azyl można złożyć zarówno będąc w Polsce, jak i za granicą (art. 92 ust. 1). Na temat pogody i warunków oczekiwania poza granicami RP na rozpatrzenie wniosku o azyl, przepisy nic nie mówią. Oczywiście na granicy pojawili się prawnicy chętni do reprezentowania bliskowschodnich emigrantów w składaniu i pilotowaniu tego typu wniosków, ale straż graniczna ich nie dopuszcza do koczujących. I ma rację, gdyż granice państwa (zwłaszcza położonego poza Strefą Schengen) można przekroczyć tylko oznaczonymi przejściami granicznymi. Podobnie rzecz ma się ze śpiworami panów posłów Jońskiego i Szczerby oraz niebieską reklamówką posła Sterczewskiego. Dobra te można dostarczyć przechodząc granicę np. w Bobrownikach i docierając do obozującej grupy od strony białoruskiej. Ale przecież nie ma żadnej gwarancji, że po tamtej stronie też będą czekały telewizyjne kamery…
Radosław Gajda - bezpartyjny woj. łódzkie.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie