
Muzeum Żydów Polskich w Warszawie.
"Płonie synagoga! Trzask i błysk gardłowy!" - J. Kaczmarski.
Wizytę w Muzeum Żydów Polskich w Warszawie należy zaplanować starannie. Po pierwsze, dlatego, żeby uniknąć niepotrzebnej kolejki (najlepiej zrobić to online) a po drugie po to, aby przygotować się kondycyjnie na dobre trzy godziny podróży po meandrach dziejów diaspory żydowskiej na ziemiach Rzeczpospolitej. Czy trzeba i czy warto odwiedzić Polin? Myślę, że dla tych, którym historia Żydów polskich kojarzy się jest wyłącznie z holokaustem obecność w tym miejscu jest obowiązkowa. Wystawa stała, obejmująca ponad sześćdziesiąt miejsc, przy których wskazany jest kilkuminutowy postój przedstawia szczegółowo i plastycznie dzieje Żydów między Odrą a Dnieprem oraz Bałtykiem i Karpatami od średniowiecza po czasy współczesne. Autorzy ekspozycji nie stronili od trudnych tematów (początki narodzin wrogości między społecznością polską i żydowską) i jednocześnie ukazali dobre relacje polsko-żydowskie, które były niemal "idealne" na tle represji i pogromów dotykających europejskich Żydów w wiekach średnich i przez następne stulecia do XVII w. Jakie są "minusy" zwiedzania muzeum? Na pewno poważnym mankamentem, który zauważy każdy historyk czy archiwista jest brak oryginalnych eksponatów. Tłumaczenie, że wszystko spłonęło lub zostało rozgrabione podczas II wojny światowej nie jest do końca prawdą. Są w Polsce bogate zbiory judaików, które w tym miejscu powinny się znaleźć, chociaż w formie czasowego wypożyczenia. Dotyczy to zabytków piśmiennictwa zarówno z okresu dawnej świetności Rzeczpospolitej (zbiory tykocińskie, włodawskie), ale również zbiorów artefaktów jak na przykład szczątków przedmiotów ofiar zagłady z muzeum w Sobiborze. Interesująco i niekonwencjonalnie prezentowane są sale ukazujące życie społeczne, gospodarcze i polityczne wspólnoty żydowskiej w okresie II RP. Cieszy fakt, że znalazłem kilka fotografii Marszałka Piłsudskiego, który jak napisał w 1935 r. Jehoszu Gottlieb "... nigdy nie dał się wciągnąć w sieć nienawiści wobec innych narodów i ras". Zaprezentowano także na wystawie pokłosie działalności prawicy narodowej z okresu dwudziestolecia międzywojennego w postaci antysemickich plakatów, ulotek i fotografii z zamieszek (Mińsk Mazowiecki 1936 r.). Część poświęcona zagładzie... cóż tu można "mądrego" powiedzieć? Dla historyków i znawców tematu brak tutaj szczególnych "rewelacji". Upieram się znowu przy artefaktach, które przemawiają najbardziej jak tylko to możliwe do wyobraźni. Tego zdecydowanie brakuje. Namiastkę tej pustki wypełniają stopione klucze od domostw znalezione w popiołach Jedwabna. Patrzą na zwiedzającego jakby chciały oskarżyć po raz ostatni polski współudział w hitlerowskiej zbrodni z 10 lipca 1941 r. Powojenne kroniki filmowe z procesów zbrodniarzy wojennych zatrzymują nieco na dłużej. Obraz utrwalony na kliszy zawsze przemawia dużo więcej niż fotografia. Przeoczyłem a raczej nieco pominąłem okres PRL-u za wyjątkiem lat osiemdziesiątych. Zwróciłem uwagę na fotografię z kwietnia 1988 r. przedstawiającą uczestników niezależnych obchodów Powstania w getcie warszawskim zorganizowanych przez ciągle jeszcze wtedy nielegalną "Solidarność" i inne środowiska opozycji demokratycznej w Polsce. Na zdjęciu widać Marka Edelmana, Janusza Onyszkiewicza, Jacka Kuronia. Brałem udział w tym zgromadzeniu, jako działacz Konferencji Polski Niepodległej. Nieśliśmy wtedy wielkich rozmiarów transparent z napisem "Pochylmy głowy. To ich Golgota - KPN". Niestety takiego zdjęcia nie znalazłem na stałej wystawie w Muzeum Polin. Może warto je przekazać do muzeum z własnych zbiorów?
Jerzy Woźniak
http://www.polin.pl/pl/podstawowe-informacje
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie