
Marek Czarnecki - kandydat do Sejmu z ramienia Koalicji Bezpartyjni i Samorządowcy w okręgu ostrołęckim, doświadczony prawnik i szanowany działacz społeczny. Solidny dyskutant, który nie kończy wypowiedzi na "tak" lub "nie".
- Co Pana wkurza najbardziej jako kandydata na posła?
- Zbyt wiele spraw wkurza. Mnie, innych Bezpartyjnych, a przede wszystkim ogólnie Polki i Polaków, żeby stać obok i na to nie reagować. Widzę to, co się dzieje, bo jestem adwokatem, a adwokat jest bardzo blisko ludzi. Ja nie obsługuję wielkich korporacji, a ludzi ze zwykłymi problemami, którzy nie raz w sposób dramatyczny muszą dochodzić swoich spraw w sądzie.
Jako prawnik ma Pan duże doświadczenie. Co najszybciej chciałby Pan zmienić w wymiarze sprawiedliwości?
- Praktycznie zawsze, kiedy startowałem w wyborach, mówiłem o niezbędnych zmianach w wymiarze sprawiedliwości. PiS np. dokonał pewnych zmian, ale zaczął od góry, od Sądu Najwyższego, zamiast oddolnie. Przecież większość ludzi nie miała i nie będzie miała sprawy w SN, ale miewają niezwykle często w tzw. "niższym" miejscu. Wbrew pozorom myślę jednak, że są inne priorytety i nie jest to ekologia, wymiar sprawiedliwości, czy służba zdrowia i szkolnictwo. Ale to, co najbardziej wkurza ludzi, to brak odpowiedzi na pytanie: dlaczego tak mało zarabiamy? 80 proc. Polaków zarabia poniżej 4 tys. zł. Przecież tych, którzy dobrze zarabiają, NFZ nie interesuje; chodzą do prywatnych placówek, bo ich na to stać. 3 mln ludzi ma wykupione pakiety zdrowotne przez firmy, w których pracują. Wszyscy sędziowie, prokuratorzy nie leczą się w państwowej służbie zdrowia, nie muszą.
Jakie ma Pan zdanie na temat programu 500+? Czy jest to "rozdawnictwo", jak niektórzy to nazywają, czy realne rozwiązanie? Jak ocenia Pan postępowanie PiSu?
- Ten pomysł jest dobry do pewnego momentu. Jestem za tym, żeby te pieniądze były dla osób najbiedniejszych, ale nie dla tych, którzy zarabiają kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. PiS często prawidłowo definiuje problemy, tylko dla nich rozwiązaniem jest tzw. "rzucanie pieniędzy" ludziom, a nie danie im zarobić samodzielnie, wydajnie. A trzeba wiedzieć, skąd się biorą pieniądze; że nie idziesz do kasy i nie bierzesz ich sobie, ot tak, tylko na nie musisz zapracować, dając coś od siebie. Myślę, że Kaczyński tego nie rozumie, bo on zawsze chodził do kasy, nigdy niczego nie wypracował sam. Ktoś wyliczył, że 7-8 mld z programu 500+ to środki przekazywane osobom świetnie zarabiającym. To właśnie "rozdawnictwo bez głowy" spowodowało, że na PiS głosują również ci, którzy wcześniej by tego nie zrobili.
Fot. pjg.org.pl
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie