
Z Konradem Rytlem, prezesem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej, radnym Sejmiku Wojewódzkiego Mazowsza ubiegającym się o powtórny wybór rozmawia Łukasz Perzyna
- Pod jaką flagą wystartują w wyborach 7 kwietnia br. kandydaci Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej? Zaczynam od pytania najprostszego, ale wiadomo, że samorząd ma kilka szczebli, które rządzą się niekiedy odmiennymi prawami a wyborca ma prawo... jak najwcześniej wiedzieć jak najwięcej?
- Większość naszych członków startować będzie z komitetu wyborczego Stowarzyszenia Mazowiecka Wspólnota Samorządowa. Zarejestrowaliśmy go ten sposób, że mogą kandydować do rad gmin, powiatów i sejmiku. Pochlebia nam bardzo, że chęć kandydowania z MWS zgłosiło wiele osób będących wprawdzie aktywnymi samorządowcami ale nie członkami naszego stowarzyszenia. Pochwalić się za to mogą doświadczeniem ze swoich Małych Ojczyzn, pod Garwolinem czy na Kurpiach albo w Młynarzach koło Ostrołęki. To efekt naszej pracy w ostatnich pięciu latach, że właśnie nas wybrali. Dosyć mają partii politycznych starających się ingerować w działania samorządu wszystkich szczebli, wybrali więc niezależnych. Wraz z tymi co do nas należą, ubiegać się będą o mandaty w gminach i powiatach. W wypadku sejmiku zmuszeni byliśmy uwzględnić szczególną sytuację...
- Taką, że Mazowsze to region pod względem liczby ludności porównywalny z Danią czy Słowacją zaś polski system wyborczy w tym jeśli chodzi o finansowanie, sprzyja partiom politycznym?
- Dlatego niezależni samorządowcy muszą zadbać o zwiększenie szans uzyskania mandatów do sejmiku.
- Pięć i pół roku temu został Pan wybrany do Sejmiku Mazowieckiego jako pierwszy w jego historii radny niezależny. Oczywiście wcześniej się zdarzało, że ktoś wszedł z listy partii politycznej a potem dopiero niezależnym się ogłaszał, ale w Pana wypadku stało się inaczej: wyborcy wiedzieli, na kogo głosują?
- Chcielibyśmy zwiększyć reprezentację niezależnych samorządowców w Mazowieckim Sejmiku Wojewódzkim. Zasięgaliśmy porad u wielu ekspertów. Ich wskazania wzięliśmy pod uwagę. Prowadziliśmy różne rozmowy, między innymi z Trzecią Drogą. Partnerem najbardziej konkretnym okazała się jednak Konfederacja.
- Dlaczego właśnie ona?
- Zapewne dlatego jej przedstawiciele wykazali się niezbędną elastycznością, że Konfederacja nie jest typową partią polityczną od lat jednolicie sformatowaną raczej zlepkiem dość swobodnym co najmniej trzech środowisk. W wyniku naszych wspólnych ustaleń uformował się Komitet Wyborczy Wyborców Konfederacja i Bezpartyjni Samorządowcy. To komitet zbudowany na użytek wyborów do sejmiku a nie żadna formalna koalicja. MWS nie bierze w nim udziału jako podmiot. Chociaż kandydaci Wspólnoty wystartują z tej listy. To my naciskaliśmy na taką formułę współdziałania. Cenimy sobie zachowanie niezależności. Od dawna i jak Pan przyzna zapewne nie bez racji krytykowaliśmy próby zdominowania samorządu przez partie polityczne. Jednak start komitetu ogólnopolskiego o nazwie Bezpartyjni Samorządowcy w wyborach parlamentarnych zakończył się niepowodzeniem, z czego wyciągnęliśmy wnioski. Nie były to jednak typowo przegrane wybory, skoro zawsze, w każdym głosowaniu, również w tym, w którym kandydatów nie wystawialiśmy jak w wyborach prezydenckich czy do Parlamentu Europejskiego - zachęcaliśmy obywateli do powszechnego w nich udziału. 15 października ub. r. imponująco wysoka frekwencja stała się faktem godnym podziwu, na pewno jest w tym cząstka naszej zasługi.
- Na jakich zasadach opiera się współdziałanie z Konfederacją?
- Na Mazowszu jest siedem okręgów do sejmiku, za pięć z nich odpowiadamy my, za dwa oni. Oczywiście obowiązuje popularna zasada "suwaka", gdy ktoś ma pierwsze miejsce, to partner porozumienia drugie. Sprawy stawialiśmy jasno. Nikt się nie łasił do koalicjanta. Chcemy zawalczyć o dobry wynik, lepszy niż pięć i pół roku temu, chociaż nie tylko Pan tamten rezultat z 2018 r. zapamiętał jako sukces niezależnych samorządowców. Teraz można powiedzieć nawet, że się uparliśmy, że musi powstać komitet wyborczy wyborców. Wiadomo, że tworzy się pospolite ruszenie. Sam nie upierałem się za to, że muszę kandydować, wręcz przeciwnie, wskazywałem, że w samorządzie funkcje wybieralne sprawuję wystarczająco długo, żeby teraz móc doradzać innym. Koledzy przekonali mnie jednak do ponownego kandydowania z okręgu podwarszawskiego, zwanego "obwarzankiem" ze względu na jego kształt na mapie. Nie mam nic przeciwko temu, to ciepła nazwa, z niczym złym się nie kojarzy. Jeśli więc można nasze i Konfederacji ustalenia podsumować, to powstał byt niezależny z porozumienia poszczególnych osób. Nikt nikogo nie zhołdował ani nie zwasalizował co chyba oczywiste. Podobnie jak to, że naszego programu nie zamierzamy uzgadniać z Konfederacją. Wiadomo, jak wielkie znaczenie w tych wyborach mają projekty lokalne. Zaś nad tym co wspólne, pracuje zespół programowy pod wodzą Urszuli Krawczyk, która do Sejmiku Mazowsza ubiega się o mandat w tym samym co ja okręgu podwarszawskim. Robimy swoje, po prostu. Porozumienie z Konfederacją to nawet nie małżeństwo z rozsądku. Tylko spotkanie w pół drogi. Również partnerom zamierzamy pokazać, że stanowimy silną drużynę i trzeba się z nami liczyć, bo jesteśmy silni poparciem mieszkańców Małych Ojczyzn. Zaś partie polityczne nie wszędzie mają swoje struktury.
- A jak widzi Pan współdziałanie niezależnych kandydatów w kampanii do różnych szczebli samorządu?
- Liczymy, że nasi kandydaci w gminach i powiatach będą do swoich wyborców apelować o głosowanie na naszych przedstawicieli na listach do sejmiku. Próg trzeba przekroczyć. Wyborcy to zrozumieją, wiele razy się zawiedli przecież, oddając głos na formację, której się to nie powiodło, mieli później poczucie, że ten głos zmarnowali.
- Kim będą Wasi kandydaci?
- Nastawiamy się na nazwiska osób sprawdzonych w działalności samorządu i z nią się korzystnie kojarzących. Zbudowaliśmy mocną drużynę. Nie pojawiliśmy się nagle ani znikąd. Nasi przedstawiciele pod marką MWS pracują od dwudziestu lat w swoich Małych Ojczyznach. Wielu z nas jeszcze wcześniej w latach 90 uczestniczyło we wprowadzaniu kolejnych etapów reformy samorządowej. Jedynej, co do której Polacy zgadzają się, że przeważają korzyści, jakie przyniosła mieszkańcom.
- Jak jednak przekonać wyborców, gdy nie ma się własnych mediów poza samorządowymi?
- Najważniejszym argumentem okaże się dorobek naszych kandydatów w ich Małych Ojczyznach. Natomiast jeśli ktoś próbuje nam etykiety różne przyklejać, nie ma sensu się o to obrażać, lepiej podjąć rzeczową polemikę, której bać się nie musimy.
- Jakiś przykład Pan znajdzie?
- Bez trudu: w niedawnej kampanii kto nas nie lubił, ten powtarzał, że my, startujący jako Bezpartyjni Samorządowcy, całkiem wbrew tej nazwie jesteśmy przybudówką PiS. W takim razie tego, co tak mówi spytać mogę, kto jest wicemarszałkiem w Zielonej Górze, gdzie fotel marszałka zajmuje osoba kojarzona z Platformą Obywatelską? Tym wicemarszałkiem jest osoba od nas. A jeśli z kolei mamy marszałka we Wrocławiu a jego zastępca przez lata wywodził się z PiS, to czy stanowi to dowód, że z kolei PiS jest naszą przybudówką, Bezpartyjnych Samorządowców właśnie? Łatwo wykazać absurd łatek nam przyprawianych. Na pewno jednak, co oczywiste, więcej niż o tym... kim nie jesteśmy opowiadać będziemy w tej kampanii o tym, co udało nam się zrobić w mijającej kadencji samorządu.
- Co wtedy Pan wymieni w pierwszej kolejności?
- Nie mam powodu, żeby ukrywać, na co starałem się mieć wpływ w tej wyjątkowo długiej, bo trwającej pięć i pół roku kadencji jako radny Sejmiku Mazowieckiego i jakie efekty to przyniosło. Wymienię strategiczne kwestie. Pracowałem aktywnie na rzecz modernizacji i wydłużenia Wału Miedzeszyńskiego w kierunku południowym a także budowy w przedłużenia innej warszawskiej ulicy Żołnierskiej jako trasy prowadzącej w stronę Wołomina i dalej. Udanym zamierzeniem okaże się z pewnością również od dawna oczekiwana obwodnica Grodziska Mazowieckiego. Optowałem za tym wszystkim w komisji infrastruktury. Wywalczyłem to oczywiście, nie samotnie, bo w samorządzie decyduje umiejętność dogadywania się, negocjowania, porozumiewania dla dobra wspólnego. Dlatego nawet marszałek nie może powiedzieć, że coś sam załatwił. Na tym szczeblu władzy liczy się umiejętność gry zespołowej. Atutem niezależnych samorządowców pozostaje zasada, że my nikogo z góry nie wykluczamy, z powodu jakiś uprzedzeń czy innych względów.
- Ale nie tylko drogami się Pan zajmował przez pięć i pół roku w sejmiku?
- Oczywiście, że nie tylko nimi. Wywalczyłem zakup samochodów strażackich dla samorządów w Radzyminie i Piastowie. A także wsparcie dla wiejskiej biblioteki w Klembowie w pow. wołomińskim: można tu mówić o czymś więcej niż sama tylko jej rozbudowa, to praktycznie budowa nowoczesnego gmachu z placami zabaw i boiskiem. W 90 proc. finansuje to zarząd województwa. Wszystko to oczywiście decyzje podejmowane kolegialnie. Ale przecież ktoś się o nie upominał. Ktoś musiał zainicjować działanie w tej kwestii. W samorządzie permanentnie stajemy przed trudnym wyborem. Jeśli w gminie jest tyle dróg, to dlaczego akurat tę jedną asfaltować... A na tyle akurat pieniędzy wystarczy. I trzeba tego trudnego wyboru dokonywać. Atutem niezależnych samorządowców znowu okazuje się tu brak uprzedzeń. Nie zdarza się przecież, że z założenia jesteśmy jakiemuś tematowi niechętni, z tego powodu, że nie my zgłosiliśmy dany pomysł albo w miejscowości, która ma być jego beneficjentem głosowało na nas mniej mieszkańców niż gdzie indziej - a partie polityczne często kierują się podobnymi właśnie względami. Nie przeszkadzamy nikomu. Co nie znaczy, że rezygnujemy z propagowania lepszych rozwiązań, jeśli je dostrzegamy, co również oczywiste.
- Co chciałby Pan przekazać przed wyborami sympatykom Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej?
- Apeluję do członków i sympatyków o popieranie kandydatów MWS. Podjęliśmy odważne decyzje. Wielkie znaczenia ma dla nas, żebyśmy również naszym partnerom udowodnili, że nasi wyborcy je akceptują i rozumieją ich przesłanki. Chcemy zwiększyć liczbę niezależnych radnych w sejmiku, dla dobra samorządu w Polsce. A samorząd zgodnie z tekstem Konstytucji RP tworzą przecież wszyscy mieszkańcy...
Wywiad ukazał się w 84 nr (luty 2024) gazety Samorządność
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Tłumaczenie nie trzyma się kupy. Skoro Mazowsze jest takie duże że potrzebna jast współpraca z partią polityczną ze względów finansowych to dlaczego utworzyliście KWW które nie jest partia. Mogłoby tak samo być KWW MWS. Prawda jest taka że kilku członków MWS ma ambicje polityczne i liczą na to że jak teraz pomogą Braunowi i Bosakowi w promocji nazwy Konfederacja to oni wezmą ich na listy w przyszłych wyborach do parlamentu europejskiego i polskiego gdzie będą dobrze zarabiać. Moim zdaniem tacy ludzie powinni wycofać się z MWS bo szkodzą samorządności.