Czy Duda rozwiąże parlament?

05/09/2024 13:15

Czas niespodzianek. Andrzej Anusz gościem Klubu gospodarczego Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej

Reklama

Już najbliższe dwa miesiące przyniosą wiele niespodzianek, sytuacji, o których jeszcze głośno się nie mówi - prognozował socjolog z Instytutu Piłsudskiego Andrzej Anusz w trakcie spotkania Klubu Gospodarczego zorganizowanego przez Mazowiecką Wspólnotę Samorządową. Zdaniem eksperta czeka nas wielka rozgrywka wokół przyspieszonych wyborów parlamentarnych.

Andrzej Duda, który jak wiadomo budżetu zawetować nie mógł, ponieważ Konstytucja nie daje prezydentowi takiej możliwości, kilka miesięcy temu posłał ustawę budżetową do Trybunału Konstytucyjnego. Uznał bowiem, że uchwalono ją z wadą prawną, bo skazanych za nadużycie władzy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika nie dopuszczono do głosowania. Potem zostali europosłami.

W  podobnym wypadku Trybunał Konstytucyjny zdominowany jak wiadomo przez nominatów PiS z tych samych powodów uznał, że Sejm ustawę o NCBiR przyjął z naruszeniem prawa. 

Co ma Donald Trump do wyborów w Polsce

Wyrok TK pod prezesurą Julii Przyłębskiej ws. ustawy budżetowej może więc okazać się taki sam jak w tamtej sprawie. Zaś zapis Konstytucji jest jasny: gdy budżet nie został uchwalony w odpowiednim terminie, prezydent może rozwiązać parlament. A wszelkie "deadline'y" związane z harmonogramem budżetu... dawno minęły.

Co może oznaczać wybory w 45 dni od decyzji prezydenta. Rozmawia się już o tym na Nowogrodzkiej, gdzie swoją siedzibę ma PiS. Prezes Jarosław Kaczyński chciałby, żeby wybory szybko się odbyły: we wrześniu spodziewać się można orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Same zaś wybory w Polsce miałyby miejsce po 5 listopada, czyli amerykańskich prezydenckich - co dla szans PiS pozostaje kluczowe, przy założeniu, że w Stanach Zjednoczonych wygra Donald Trump. Dla Polaków stanowiłoby to sygnał, że warto zagłosować na prawicę, bo ta z nowym prezydentem Ameryki łatwiej się dogada, zbuduje z nim dobre relacje w trudny wojenny czas za wschodnią granicą. Kwestie bezpieczeństwa kraju pozostają dla wyborców kluczowe. Zaś z punktu widzenia PiS za przyspieszeniem wyborów przemawia odebranie partii całej subwencji i 10 mln zł z dotacji decyzją Państwowej Komisji Wyborczej. Na razie pisowcy dysponują zaskórnikami, których jednak na długo nie wystarczy, jak mówi się w Warszawie.

Bomba tyka, czy wybuchnie...

Mamy tykającą bombę, pytanie czy wybuchnie - ocenił dr Andrzej Anusz. Tym bardziej, że druga strona nie dysponuje podobną możliwością mobilizacji wyborców jak pamiętnego 15 października 2023 r. Wprost przeciwnie, badania opinii pokazują, że według 60 proc Polaków nowa ekipa rządowa nie wypełnia przedwyborczych obietnic.

Drugi dalece łagodniejszy wariant zakłada, że Duda wprawdzie parlamentu nie rozwiąże, ale pod presją, że może to zrobić - doprowadzi do odwrócenia dotychczasowych sojuszy. W tym wypadku Polskie Stronnictwo Ludowe, które na wybory przed terminem nie może sobie pozwolić, a jego dalszy udział w sojuszu Trzeciej Drogi (z Polską 2050 Szymona Hołowni) po rozczarowujących wynikach do samorządów i europarlamentu rysuje się  jako wątpliwy - zawarłoby koalicję z PiS oraz Konfederacją. Do rządzenia wystarczy. Ziści się tym samym wykpiwany po październiku 2023 r. pomysł Koalicji Polskich Spraw pod patronatem prezydenta.

W interesie PiS pozostaje zbliżenie terminów wyborów parlamentarnych i prezydenckich, skoro już dwa razy (w 2005 r. i 2015) przyniosło to partii Jarosława Kaczyńskiego podwójne zwycięstwo. Kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta w ocenie Andrzeja Anusza zostanie Mateusz Morawiecki. Dlaczego właśnie były premier? Za argument dr Anusz uznaje tytuł i przesłanie własnego tekstu w "Opinii": "Partia jest najważniejsza". Dla Kaczyńskiego oczywiście. Osoba Morawieckiego, kojarzącego się z dobrymi dla niej czasami, gwarantuje, że ani PiS się nie rozpadnie ani elektorat nie rozproszy.

Podobnie jak Kaczyński namaści Morawieckiego, również Donald Tusk osobiście zdecyduje o tym, kto zostanie kandydatem Koalicji Obywatelskiej na prezydenta. 

Kto będzie rządzić? Koalicjant PSL... czyli formuła Waldemara Pawlaka wciąż aktualna

Niewykluczony pozostaje wariant w którym Władysław Kosiniak-Kamysz - o ile oczywiście wraz z całym PSL nie skorzysta ze wspomnianej już oferty PiS - wskazany zostanie na nowego premiera, a sam Tusk powalczy o prezydenturę. Jeśli nie, kandydatem drugiego wyboru pozostaje wciąż Rafał Trzaskowski. Z kolei prezydenckie ambicje Szymona Hołowni Tusk może zneutralizować powierzeniem mu pełnienia funkcji marszałka Sejmu aż do końca kadencji. Wedle pierwotnych ustaleń koalicjantów miał w jej połowie ustąpić miejsca w tym fotelu przedstawicielowi Nowej Lewicy.

Wszystko to jednak gry polityków. Nie obejmują nigdy całości życia publicznego. Wiceprezes Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej Mariusz Ambroziak pytał o rację stanu w tym kontekście. Dr Anusz przypomniał, że w dwóch kolejnych wyborach prezydenckich zaistnieli kandydaci niezależni wpływając sprawczo na kształt polskiej polityki. Rockman Paweł Kukiz przyczynił się do pierwszego zwycięstwa Dudy w 2015 r. Z kolei w 2020 r. Szymon Hołownia nie zamierzał w podobny sposób pomóc Trzaskowskiemu, co w KO do dziś  mu się pamięta. Za to w trzy lata później jako współtwórca Trzeciej Drogi sprawił, że premierostwo Tuska po 15 października stało się możliwe.

Również w najbliższych wyborach, w ocenie gościa Wspólnoty, pojawić się mogą kandydaci, wokół których skutecznie skupią się środowiska niezależne. I w tym wariancie więc słowo "niespodzianka" pozostanie kluczem do zrozumienia polskiej polityki.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do