
Ostatnio coraz częściej przewija się dyskusja na temat wolności w sztuce. Jesteśmy bombardowani wątpliwej jakości wytworami quasi artystycznymi, opatrzonymi wielkimi nagłówkami w niektórych mediach. Przeciętny Kowalski drapie się po głowie, oglądając co niektóre „dzieła” i zaczyna się zastanawiać, czy to jego Pan Bóg tak upośledził, że nie jest w stanie ni w ząb z tego zrozumieć. Czy jego losem jest trwać w świadomości swojej intelektualnej i duchowej małości i przytulić się do swoich kompleksów jako nieuchronnego azymutu swojego bytowania. Może tak… a może…? Tu przeciętny szary Polak dumny i wściekły powstaje z intelektualnych kolan – a może… człowiek, który to stworzył był po prostu naćpany albo „nawalony jak stodoła”. Może sam będąc intelektualnym „gniotem”, nie mogąc sięgnąć wyżyn prawdziwej sztuki, zaniża jej poziom do swoich miernych możliwości. Wmawiając wszystkim dookoła, że jest prekursorem nowego, jakże nie zrozumianego przez maluczkich gatunku.
Do tego momentu snułem pozornie teoretyczne rozważania. Przejdę zatem do konkretów. Znalazłbym ich wiele. Skoncentruję się na najświeższym. Dokonując porannej prasówki, natknąłem się na informacje oparte na podstawie elektronicznych przekazów, pochodzących od zszokowanych widzów przedstawienia w Teatrze Powszechnym w Warszawie pt. „Klątwa” na podstawie dramatu S. Wyspiańskiego w reżyserii Olivera Frljića. Jarmarczny pokaz, który trudno nazwać sztuką teatralną jest przykładem prezentowania wytworu chorego umysłu. Reżyser w swojej „zapijaczonej” bądź jak kto woli „zaćpanej” wizji dał upust swojej nienawiści do polskiego katolicyzmu jak i wszystkiego co związane jest z szeroko rozumianą kulturą chrześcijańską. Znieważanie poprzez czynności fizjologiczno – seksualne Krzyża Św., Obrazu Matki Bożej, jak i osoby św. Jana Pawła II, to uderzenie we wszystko, co najświętsze dla ponad 90 procent Polaków. Przed tymi symbolami klękamy, za te symbole przelewana była krew. Nikt nie ma prawa w swojej małości i prymitywizmie zasłaniać się wolnością artystyczną. Wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie naruszana jest wolność innego.
Oprócz nienawiści do religii, ta „obsceniczna, komediancka, wypocina quasi teatralna” – przepraszam za prostactwo językowe, ale pozwalam sobie je zastosować, aby być adekwatnym do poziomu tego „czegoś” a zarazem wyrazić stan własnych emocji ( do czego przecież też mam prawo) – zawierała w sobie także wprost deklaracje polityczne.
Aktorka Karolina Adamczyk prezentując USG dziecka, informuje, że to dziewczynka, którą „abortuje”. Odsłania brzuch z napisem 1000 zł, ogłaszając, że usunie dziecko, które nie ma wad genetycznych, jest zdrowe, nie jest wynikiem gwałtu i jego ciąża nie zagraża życiu. „Będę zachodziła w ciążę co 3 miesiące, jak będę chciała, i co 3 miesiące będę ją usuwać. Będę usuwać każdą ciążę, którą będę chciała” – zakończyła wykrzykując na scenie aktorka.
Jakby podsumowaniem parady nienawiści i absurdu na scenie „Powszechnego” był monolog Julii Wyszyńskiej – znanej m.in. z roli młodej lekarki w serialu „Na dobre i na złe” - dotyczący zebrania pieniędzy na mord polityczny na Jarosławie Kaczyńskim.
„Oliwer, znając moje poglądy, zaproponował mi scenę, w której miałam zbierać pieniądze na zabójstwo Kaczyńskiego (…) i miałam w tej scenie zapytać was, czy chcielibyście przeznaczyć pieniądze na ten cel i sprawdzić, czy nadal będziemy w ramach działania artystycznego, w tym przypadku spektaklu teatralnego. (…) Co się okazuje – naprawdę można znaleźć człowieka, który może to zrobić za 50 tysięcy euro, czyli tanio. No i właśnie teraz powinna być ta scena, właśnie teraz powinnam schodzić po schodkach z woreczkiem płacząc, że naprawdę żarty się skończyły i naprawdę boję się o przyszłość mojego kraju i powinnam teraz was prosić o jakieś małe wsparcie finansowe naszej kwesty, zaznaczając, jakie są wszelkie prawne konsekwencje tego działania” – mówi na scenie Julia Wyszyńska.
Następnie zacytowany został artykuł 255. kodeksu karnego, który mówi o odpowiedzialności karnej za publiczne nawoływanie do popełnienia zbrodni i za publiczne pochwalanie popełnienia przestępstwa. – „No i przez to nie mogę przeprowadzić mojego eksperymentu, a moja scena marzeń została z tego spektaklu brutalnie wykreślona” – podsumowała aktorka.
Wyszyńska uczestniczyła wcześniej w jednej ze wspomnianych wcześniej obscenicznych scen seksualnych z figurą Jana Pawła II.
Jak podają media, sprawa trafiła do prokuratury. Pewnie będzie dalszy ciąg tego makabrycznego „widowiska”.
Na podsumowanie nasuwa się jednak bolesna i smutna refleksja, czy w życiu publicznym a tym bardziej artystycznym istnieją jakieś granice!!!?
Odpowiedź pozostawiam czytelnikom…
Krzysztof Górak
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie