R.Gajda: Reparacje. Mrzonka czy realne oczekiwanie

09/09/2022 05:39

Czy doprawdy Polska nie ma żadnych szans na uzyskanie reparacji wojennych od Niemiec? Przeciwnicy obecnie rządzącej formacji politycznej prześcigają się w argumentach na NIE – od analiz prawnych począwszy, na głupawych docinkach skończywszy. Tymi drugimi nie będziemy zaprzątać sobie głowy. Natomiast analiza historyczno-prawnych relacji polsko-niemieckich od 1945 r. dowodzi, że sprawa nie jest wcale tak jednoznacznie przegrana, jakby chcieli to oponenci rządu, ani tak optymistyczna, jak głoszą politycy PiS-u.

Reklama

„Prezent” od Bieruta

Głównym argumentem tych, którzy skazują pomysł roszczeń reparacyjnych wobec Niemiec na fiasko, jest oczywiście fakt zrzeczenia się takowych przez Polskę w 1953 r. Tu jednak warto wskazać, że zrzeczenie takie w formie uchwały z 19 sierpnia 1953 r. prezydium ówczesnego rządu pod przewodnictwem premiera Bolesława Bieruta faktycznie nastąpiło, ale tylko wobec… Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Gdyby nawet uznać ten dokument za wiążący, choć powstał pod naciskiem sowieckim, to NRD stanowiła mniej więcej trzecią część obecnych Niemiec. A zatem proporcjonalnie należałoby uszczuplić dzisiejsze wyliczenia, określone na ponad 6 bln zł, o nieco ponad 2 biliony.

Funkcjonowanie przez bez mała połowę XX wieku dwóch państw niemieckich ma tu istotne znaczenie, gdyż o ile wobec będącej w obozie socjalistycznym NRD Polska prowadziła „bratnią politykę”, o tyle władze PRL miłością do Niemiec Zachodnich raczej nie pałały. Oczywiście owa antypatia była programowa i patronował jej Związek Sowiecki, a pogłębiło ją jeszcze wstąpienie RFN do struktur NATO w maju 1955 r. W zasadzie PRL-owska propaganda do samego końca, czyli do 1989 r.,przedstawiała społeczeństwu RFN jako państwo wrogie, wobec którego robienie tego typu „prezentów”, jak ten, który uczynił Bierut wobec NRD, komunistycznej władzy nawet nie przechodziło przez myśl.

 

Od Poczdamu do Bonn

Szukając argumentów kontra reparacjom prof. Władysław Czapliński z Instytutu Nauk Prawnych PAN cofa się nawet do przełomu lipca i sierpnia 1945 r. i konferencji poczdamskiej, na której ustalono, że 15 procent odszkodowań wojennych, jakie od Niemiec uzyska ZSRR, przypadnie Polsce. Tyle że Polska w tej konferencji nie uczestniczyła, a ani Stalin, ani Churchill nie byli wówczas przewodniczącymi Komisji Europejskiej, której na mocy jakiegokolwiek traktatu Polska powierzyłaby prowadzenie swoich spraw w tym zakresie. Nie było nas również na konferencji bońskiej (26 maja 1952 r.), a z kolei państwa niemieckie nie uczestniczyły w konferencji paryskiej 14 stycznia 1946 r.), choć na obu omawiano kwestie reparacji.

Nic do rzeczy nie mają tu także ani układ zgorzelecki z 1950 r., ani układ PRL-RFN z 1970 r. Nie dość, że regulują one przede wszystkim kwestie utrwalenia granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, to jeszcze ten ostatni był torpedowany przez część niemieckich polityków i dopiero trzy lata później został uznany przez Federalny Trybunał Konstytucyjny za zgodny z zachodnioniemiecką ustawą zasadniczą.

Niektórzy niemieccy politycy i publicyści przywołują za to późniejsze zdarzenia, które po 1989 r., czyli po przemianach ustrojowych w Europie Wschodniej, rzekomo miałyby potwierdzić stanowisko rządu polskiego z 1953 r. Rzecz w tym, że przywoływana przez nich konferencja „Dwa plus cztery”, zakończona 12 września 1990 r. traktatem o ostatecznym uregulowaniu w odniesieniu do Niemiec, który utorował drogę do zjednoczenia tego kraju, znów odbywała się bez obecności Polski. A zatem znów o nas bez nas?!

Do kwestii reparacji wojennych nie odnosi się także polsko-niemiecki traktat graniczny z 14 listopada 1990 r.  (a więc podpisany już po upadku PRL-u i zjednoczeniu Niemiec). Ba, nawet nie nawiązuje on do ustaleń konferencji poczdamskiej. Za to pojawia się w nim zapis o zrównaniustrat poniesionych przez licznych Polaków i Niemców w wyniku wypędzenia albo wysiedleniaz ich stron rodzinnych, czyli de facto zrzeczenie się wzajemnych roszczeń, ale jedynie dotyczącychprzypadków przymusowych repatriacji.

Wreszcie sięgamy po najczęściej przywoływany akt prawny, czyli traktat między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, podpisany w Bonn 17 czerwca 1991 r. przez premierów i ministrów spraw zagranicznych obu krajów i ratyfikowany później przez oba parlamenty. Rzekomo miał on ostatecznie „przyklepać” dokument Bieruta z 1953 r.Tymczasem dokument reguluje wiele kwestii w bilateralnych stosunkach obu krajów, ale odnośnie spraw wojennych odnajdujemy w nim jedynie zapewnienie wzajemnej opieki nad grobami - jak to ujęto – ofiar wojen i tyranii, nie wskazując nawet, o którą wojnę chodzi, ani kto dopuścił się owej tyranii. Cała prawie sześcioletnia gehenna narodu polskiego lat 1939-45 określona została eufemistycznym mianem bolesnych rozdziałów przeszłości i przykryta dobrymi tradycjami i przyjaznym współżyciem w wielowiekowej historii Polski i Niemiec. Oczywiście traktat podkreśla, że nadrzędnym jego celem jest pojednanie obu narodów, ale w żaden sposób nie rozstrzyga kwestii polskich roszczeń za straty poniesione w wyniku niemieckiej agresji i okupacji podczas II wojny światowej.

 

Co dalej?

Zwolennicy reparacji przywołują za to uchwałę Sejmu RP z 10 września 2004 r., kiedy premierem rządu tworzonego przez koalicję SLD i Unii Pracy był Marek Belka. Mowa o uchwale w sprawie praw Polski do niemieckich reparacji wojennych oraz w sprawie bezprawnych roszczeń wobec Polski i obywateli polskich wysuwanych w Niemczech. Faktem jest, że była ona nieco spontaniczną reakcją na agresywną politykę antypolską prowadzoną przez Związek Wypędzonych (kierowany przez urodzoną w okupowanej Rumii córkę oficera Luftwaffe Erikę Steinbach) i brak zdecydowanej reakcji władz Niemiec wobec organizacji, w której skład od czasu powstania, tj. od 1957 r., na przestrzeni lat wchodziło wielu byłych nazistów, a która od swojej narodowosocjalistycznej przeszłości nie zamierzała się odciąć. Czy jednak polski Sejm podjąłby taką uchwałę (a głosowali za nią m.in. posłowie Platformy Obywatelskiej z Donaldem Tuskiem włącznie), gdyby uznawano, że sprawy reparacji są już od ponad 50 lat definitywnie umorzone?

Trzeba uczciwie przyznać, że zespół pod przewodnictwem posła Arkadiusza Mularczyka wykonał kawał solidnej roboty. Oczywiście efekty tej pracy zapewne będą wymagały weryfikacji, a być może nawet korekty, co jednak nie pomniejsza faktu, że powstałych obliczeń nie da się zbyć śmiechem czy głupawymi żartami. Tym bardziej, że w niemieckich mediach komentuje się to wszystko jak najpoważniej i często nie bez obaw o przyszłość federalnego budżetu. Pytanie, co dalej uczyni polski rząd? Czy złoży stosowną notę dyplomatyczną czy też będzie używać kwoty 1,3 mld euro jako straszaka wobec Niemiec, gdy ich stanowisko w sprawach polskich w UE będzie nie po naszej myśli? Jeśli nie przedstawi swoich żądań Niemcom do przyszłorocznych wyborów do Sejmu i Senatu, trzeba będzie przyznać rację Donaldowi Tuskowi, że dokument zespołu posła Mularczyka powstał jedynie na potrzeby wewnątrz polskiej walki politycznej.

Radosław Gajda, bezpartyjny, woj. łódzkie

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Adam Zieliński - niezalogowany 2022-09-09 08:25:28

    Jakby w firmach na Świecie rządzili historycy to pewnie nadal 90% ludzi uprawiałoby pole. Jak można współpracować w jednej spółce (UE) z zakompleksionym wspólnikiem który wywleka stare sprawy bo z powodu błędów w zarządzaniu, gorzej mu się wiedzie?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Jacek Pietrzak - niezalogowany 2022-09-09 13:53:51

    Radku, dlaczego o uchwale z 10 września 2004 roku piszesz "a głosowali za nią m.in. posłowie Platformy Obywatelskiej z Donaldem Tuskiem włącznie". Dlaczego nie napisałeś np. "a głosowali za nią m.in. posłowie ROP z Janem Olszewskim włącznie", albo "a głosowali za nią m.in. posłowie PIS z Jarosławem Kaczyńskim włącznie"? W sieci piszą, że tak właśnie manipuluje TVP (nie wiem, bo nie oglądam). Niby prawda ale z podtekstem. Ale żeby BEZPARTYJNY tak pisał... A pamiętasz ile osób było przeciwnych tej uchwale? Dokładnie 0 (zero). Dla formalności przypomnę, że 1 (jedna) się wstrzymała. Pozdrawiam.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Radosław Gajda - niezalogowany 2022-09-09 14:44:12

    Jacku, piszę tak, gdyż to właśnie posłowie PO kontestują dziś pomysł, za którym wówczas głosowali. PiS chociaż jest konsekwentny. Przynajmniej na razie. A czy będzie do końca? Wątpliwość zasiałem w ostatnim akapicie.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Marek Czarnecki - niezalogowany 2022-09-10 08:44:53

    Polska ma prawo do reparacji ze względów moralnych. Prawnie sprawa jest trudna, jednak Żydzi pokazali, że można uzyskać zadośćuczynienie od Niemiec a także Szwajcarów. Do tego są potrzebni świetni prawnicy, a tacy są w Polsce, ale aby ich praca przyniosła efekty potrzebne jest wsparcie państwa, tak ja to miało miejsce w Izraelu. Niestety w Polsce już na samym starcie większość opozycji zakwestionowała żądanie reparacji od Niemiec.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Jacek Pietrzak - niezalogowany 2022-09-10 14:06:40

    Radku, nie mam nic przeciwko reparacjom, które się nam na pewno należały. Czy teraz się należą nie wiem. Nie mam takiej wiedzy. Zadziwiająca jest ta konsekwencja PIS-u. W 2006 roku ówczesna szefowa MSZ, a obecna europosłanka PIS miała całkiem odmienne zdanie w sprawie reparacji. Ciekawe że teraz im się odwróciło. Szkoda że nie potrafią zadbać o pieniądze, które teraz nam się należą, a tak świetnie potrafią grać na emocjach ludzkich. Nie chcę myśleć co by było gdyby Niemcy zgodzili się wypłacić a w zamian zażądali zwrotu ziem utraconych po wojnie. Ale czy to jest w ogóle możliwe???

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Adam Zieliński - niezalogowany 2022-09-10 19:04:58

    Zapominacie że tworzymy z Niemcami wspólną gospodarkę. Już 50% naszego PKB to eksport głównie do Niemiec (podobnie import) a ponieważ chcemy żyć coraz lepiej, ta współpraca będzie się zacieśniać. Zatrzymanie globalizacji to bieda na którą większość się nie zgodzi. Musimy budować porozumienia w Unii żeby mieć większy wpływ na podejmowane tu decyze a nie udawać że jesteśmy obok.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Tomek z Żyrardowa - niezalogowany 2022-09-11 16:35:22

    Ten gość pt. Adam Zieliński naprawdę z choinki się urwał! Wielkość naszego eksportu do Niemiec to efekt konkurencyjności polskiej gospodarki, a nie dobrego serca Niemców. Właśnie swoboda handlu była przesłanką do utworzenia Unii Europejskiej i nikt nam żadnej łaski nie robi, że pozwala na eksport, więc nie musimy się przed nikim płaszczyć, aby kupował polskie towary.

    • Zgłoś wpis
  • Adam Zieliński - niezalogowany 2022-09-11 20:57:58

    Nigdzie nie napisałem o płaszczeniu się. Jesteśmy takim samym członkiem UE jak Niemcy. Import i eksport na podobnym poziomie. Współpraca wychodzi wszystkim na dobre więc po co wracać do reparacji, zwrotu ziem itd. Cieszmy się pokojem w UE i dążmy do rozwoju zamiast szukać kolejnych wrogów. Czy teraz jest na to odpowiedni czas?

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do