
Do tej pory lato w polityce kojarzyło się z typowym sezonem ogórkowym. Tym razem jest jednak inaczej, bo dwie mainstreamowe partie – Prawo iSprawiedliwośćoraz Platforma Obywatelska – postanowiły rozpocząć kampanię wyborczą na ponad rok przed wyborami. Ich przywódcy jeżdżą po Polsce i plotą, co im ślina na język przyniesie, byleby tylko nieustannie brylować w mediach.
Donald Tusk postawił na kampanię uliczno-podwórkową. A to pojawi się na jakimś placu, a to między blokami, a to znowu na wiejskim podwórzu na tle traktora. I obiecuje wszystko wszystkim. Benzynę po 5 złotych z groszami. Czyli jednak Budapeszt w Warszawie? Bo tam po tyle właśnie jest. Tyle że jej cena jest ceną urzędową, jak w PRL. Zapowiada także 20-procentową podwyżkę płac dla sfery budżetowej. Znakomity pomysł jak na kogoś, kto przez cały czas utyskuje na inflację. Dodrukować pieniędzy i dosypać na rynek. Brawo! Wreszcie ostatni sztandarowy pomysł Tuska – czterodniowy tydzień pracy. Z pewnością ta wieść „ucieszyła” przedsiębiorców. Zwłaszcza tych, którzy domagają się przywrócenia handlu w niedziele. Toż to gwarantowany wzrost kosztów w ich firmach. Przy okazji można by podpowiedzieć samozwańczemu mesjaszowi opozycji, aby tradycyjnie zapowiedział niższe podatki. Co prawda do tej pory jedynych istotny ruch podatkowy wykonany przez PO, jaki pamiętamy, to wzrost stawek VAT (i to jedyny od czasu wprowadzenia tej daniny w Polsce), ale tym razem Tusk miałby możliwość wyjątkowo dotrzymać słowa. Wszak wyższe koszty w przedsiębiorstwie oznaczają mniejszy zysk, a tym samym… mniej podatku do zapłacenia.
Jarosław Kaczyński obrał z kolei kurs świetlicowy. Swoje mowy do narodu wygłasza w różnych powiatowo-gminnych salach, na tyle niedużych, by łatwo je było zapełnić i sprawiać wrażenie, że na spotkaniach z prezesem są tłumy. Co do meritum, to po niezbyt fortunnym epizodzie zabarwionym drwiną z LGBT, szef PiS-u obrał kierunek bezpieczniejszy, bo wskazuje wrogów zewnętrznych. Poza krwiożerczą Rosją, co do charakteru której od pół roku nie trzeba nikogo przekonywać, ostatnio dodał Unię Europejską. Niby nic nowego, bo PiS zawsze odnosił się do niej raczej krytycznie. Ale tym razem pojawił się głos bardziej zdecydowany: - Koniec tego dobrego!, który brzmi jak zapowiedź zrobienia porządku brukselskim bajzlem. Mam nadzieję, że nie oznacza to wysłania polskich czołgów pod siedzibę Komisji Europejskiej, zwłaszcza, że po przekazaniu sporej partii Ukrainie, niewiele nam ich zostało.
Kaczyński odgrzał też kotleta pod nazwą „Niemcy wreszcie muszą zapłacić Polsce reparacje wojenne”. Nie twierdzę, że nie powinni, tyle że w tej kwestii wyjątkowo zgadzam się z Radosławem Sikorskim, który uznał, że gdyby PiS-owi naprawdę zależało na odszkodowaniu za zniszczenia i zbrodnie niemieckie dokonane w Polsce, to już dawno temu złożyłby w Berlinie stosowną notę dyplomatyczną w tej kwestii. A tymczasem prezes cały czas goni króliczka…
Obu liderów – i władzy, i opozycji – połączyła na wiecach jedna wspólna cecha. Obaj zachwalają rządy własnych formacji. Tylko skoro było tak dobrze za PO, to dlaczego ponad 2 miliony Polaków wyjechało wtedy z kraju z pracą? A skoro za PiS-u jest tak świetnie, to dlaczego mamy najwyższą w XXI wieku, prawie 20-procentową inflację?
W odbywającym się właśnie festiwalu populizmu obu partii brakuje oczywiście jednego – programów wyborczych. A w zasadzie to programy takie są, choć sprowadzają się tylko jednego elementu. PO chce odebrać władzę PiS, a PiS chce tę władzę utrzymać. Cała reszta jest tylko kwestią marketingu, a konkretnie tego, kto wymyśli bardziej atrakcyjne opakowanie dla oferowanego przez Tuska i Kaczyńskiego marnej jakości towaru.
Radosław Gajda - bezpartyjny woj. łódzkie
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jarosław Gowin to wyjątkowy szkodnik w polskiej polityce, ale miał rację mówiąc, że wybór między PiS-em a Platformą, to jak wybór między dżumą i cholerą, co nie przeszkodziło mu sprawować funkcję wicepremiera w rządzie… PiS-u. Czas na nową partię, aby raz na zawsze skończyć z tym przeklętym duopolem. Tylko czy Polacy naprawdę tego chcą?
Uważam , że niestety nie. Chcą zawsze mieć swojego guru(aby mieć za niepowodzenia na kogo winę zwalać).Zresztą we wszystkich partiach i partyjkach jest jakiś guru i jego przyboczna świta i wyszczekani lobbyści .Normalny i uczciwy a co za tym idzie mało wyszczekany nie przebije się i zawsze będziemy mieli wybór pomiędzy bogatym (nie zawsze finansowo, nieraz przebiegłym krętaczem i inną szumowiną) a drugimi cwaniakami. Ludzie wybiorą tego co ładniej ich okłamuje i kadzi.