
Wielkimi krokami zbliżają się jesienne wybory, od kilku tygodni trwają akcje zbierania podpisów pod listami wyborczymi; to samo robią Bezpartyjni i Samorządowcy.
Kandydaci osobiście pojawiają się na miejscach zbiórek, żeby rozmawiać i zapoznawać wyborców z propozycjami programowymi stowarzyszenia. To w czynnym kontakcie z ludźmi leży sens działania i nowe możliwości.
- Żeby ktoś wsparł nas swoim głosem w wyborach, musi poznać nasze postulaty i plany - mówi Paweł Kłobukowski, koordynator w okręgu 16 (Płock). - A żeby nas poznać, musi móc z nami rozmawiać i pytać o to, co akurat go interesuje. Bez tego nie ma nic.
Kłobukowski dodaje, że nie da się przecież wesprzeć ugrupowania, znanego wyłącznie z logo bądź haseł pokazanych na plakatach - to stanowi tylko małą część kampanii. Dlatego właśnie Bezpartyjni i Samorządowcy wybierają bycie wśród ludzi, a nie obok nich. Merytoryczne dyskusje to tor dla zdobywania sojuszników, a i gwarancja tego, że członkowie ruchu ciągle starają się w pracy dla obywateli.
- Przy zbieraniu podpisów prowadzimy rozmowy z różnymi osobami; z optymistami, z realistami, nawet ze sceptykami. Bazując na tych doświadczeniach, uczymy się wiele, jak i wyborcy zyskują świadomość tego, że mają wybór. Nie istnieje tylko PiS czy PO. Istnieją Bezpartyjni, którym zależy, żeby być blisko ludzi - dodaje Kłobukowski.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie