
Kilogram złomu kosztuje dzisiaj w skupie 40-60 groszy. Wykonanie pięknego odlewu ludwisarskiego – to koszty idące w dziesiątki tysięcy złotych. Jak pogodzić te dwie wielkości? A, na przykład tak jak w Chorzelach. Tu od sierpnia tego roku będzie niósł się głos Dzwonu Pamięci. Dzwon sfinansowany… ze złomu.
Jesienią ubiegłego roku w niewielkich Chorzelach, miasteczku na skraju Mazowsza, padło hasło: ufundujmy Dzwon Pamięci dla żołnierzy Brygady Syberyjskiej. To najlepszy sposób na upamiętnienie setnej rocznicy wojny polsko-bolszewickiej, a także samej Bitwy Warszawskiej. Bo przecież warszawska to jest ona tylko z nazwy – toczyła się niemal na połowie linii Wisły, od Płocka po okolice Sandomierza. I zresztą nie tylko nad Wisłą.
Ale nie o nazewnictwo tu chodzi, tylko o gest. I czyn wobec ofiary wszystkich żołnierzy, którzy polegli sto lat temu w walkach z bolszewikami. Ale, jak to się ładnie dzisiaj mówi, dali odpór. W tym gronie znalazła się także Brygada Syberyjska – formacja złożona z niedobitków V Dywizji Strzelców Polskich, sformowanej jeszcze w dalekiej Rosji. Ta grupa potrzebowała około 1,5 roku, żeby przebić się do kraju. Wylądowała w Polsce dokładnie 1 lipca 1920 roku. I chwilę później została pchnięta w odmęty wojny z bolszewikami.
Brygada, wzmocniona zaciągiem z centralnej Polski, walczyła głównie na północy Mazowsza. Słynne walki o Borkowo, potem wyzwalanie kolejnych miejscowości z tego regionu… Wreszcie dramatyczny bój stoczony w Chorzelach 23 sierpnia 1920 roku. W walce lub już po niej ginie tu przynajmniej 74 żołnierzy. Chowani są do wspólnego grobu. Potem są rocznice, warty i okolicznościowe apele pamięci. Aż w 1939 roku wszystko się zmienia. Pamięć o Brygadzie staje się zakazana – najpierw pod okupacją niemiecką, potem w „jedynie słusznym ustroju”.
Mieszkańcy Chorzel słabo pamiętają już tamte czasy, gdy coś na szczęście się „odmraża”. W 2007 roku grupka ludzi skupiona w Towarzystwie Przyjaciół Chorzel zaczyna walczyć o przywrócenie pamięci Brygady Syberyjskiej. Odnawiana jest stopniowo mogiła, pojawiają się pierwsze nazwiska poległych… Ale trzeba czasu, żeby przywrócić w społeczeństwie pamięć o Sybirakach. I chęć niesienia tej pochodni dalej.
Teraz może się stać nieco prostsze. Wszystko za sprawą Dzwonu Pamięci, który zjednoczył praktycznie całą gminę. – Postanowiliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym. Przyjemna dla nas miała być myśl o wyjątkowym uczczeniu bohaterów z 1920 roku – zdradza prezes TPCh Michał Wiśnicki. – Pożyteczne zaś stało się pozyskiwanie środków głównie ze zbiórki złomu, przekazanego przez samych mieszkańców. I to głównie od samych mieszkańców, którzy podzielili się z nami tym, co mieli niepotrzebnego u siebie w domach.
– Oczywiste jest to, że stulecie chcieliśmy uczcić czymś wyjątkowym. Stąd w 2019 roku rozpoczęliśmy przygotowania do ufundowania dzwonu – wyjaśnia Michał Wiśnicki. – Choć nie skupialiśmy się wyłącznie na tym Jeszcze na przełomie roku w gminnych szkołach zorganizowaliśmy cykl żywych lekcji historii o Sybirakach. Pozyskaliśmy dotację na specjalne słupy informacyjne, które są już rozstawione w Chorzelach. Przedstawiamy na nich historię Brygady Syberyjskiej i bitwy chorzelskiej. Chodziło o przypominanie na wszelkie możliwe sposoby o tym, co przeszli i czego dokonali żołnierze tej formacji.
Wszystko to chyba jednak zblednie, kiedy tylko uda się dokończyć ostatni z pomysłów. Dzwon będzie bowiem unikatowym upamiętnieniem żołnierzy w skali całego regionu.
Łącznie na ten cel udało się zebrać prawie 31 ton złomu! Pierwsze zbiórki trwały na przełomie roku. Potem, ze względu na korona wirusa, w marcu i kwietniu nie działo się nic. W maju jednak zbiórka przyspieszyła i kolejne kilogramy żelastwa trafiły do TPCh.
Dużym ułatwieniem było też pozyskanie dotacji na 100-lecie obchodów wojny z bolszewikami. Środki wyłożyła Fundacja Orlen – Dar Serca, w ramach programu „Moje miejsce na Ziemi”. Na ten cel pozyskano 10 tysięcy złotych. Największą pracę wykonali jednak sami członkowie oraz towarzyszący im wolontariusze. Trudno zliczyć, ile wykonali wizyt, by pozyskać kolejne partie złomu.
– Mówi się, że koniec wieńczy dzieło. Oficjalnie dzwon zawiśnie w sierpniu, ale już w zasadzie mamy go u siebie. Mamy też piękny projekt stelażu, który ma pojawić się na chorzelskim cmentarzu – wylicza Michał Wiśnicki. – Do pełni szczęścia brakuje już niewiele. Przede wszystkim… zakończenia epidemii, tak by w sierpniu każdy mógł zobaczyć, jak wygląda Dzwon Pamięci. I posłuchać jego serca – puentuje prezes TPCh.
Całkowity koszt dzwonu to niemal 20 tysięcy złotych. Kolejne 8 tysięcy kosztować będzie stelaż. Trzeba też myśleć o odpowiednim zabezpieczeniu tego dzieła, bo na co dzień ma on wisieć przy mogile. Ze sprzedaży złomu udało się zdobyć ok. 15 tysięcy złotych. Grant z Fundacji i otrzymane darowizny prywatne pozwoliły domknąć cały budżet.
- Obchody 100-lecia w Chorzelach miały być dużo bardziej okazałe. Rzeczywistość zweryfikowała te plany – mówi prezes TPCh. – W tej sytuacji samo ufundowanie dzwonu stało się dla nas priorytetem. I cieszymy się, że to się właśnie dzieje. Wspólnie z mieszkańcami, szkołami, środkami zewnętrznymi robimy coś na daleką przyszłość. I mamy nadzieję, że przetrwa kolejne stulecia.
TPCh
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie