Majstrowanie w ordynacji wyborczej jest pasją każdego polskiego rządu

MWS
12/07/2022 12:44

Początkowo omawiany w wąskim gronie na wewnętrznych spotkaniach PiS, dziś coraz śmielej prezentowany w mediach przez większość rządową – wydłużenie kadencji samorządów to temat, który od ponad roku świadomie oswaja opinię publiczną z niemożliwością przeprowadzenia wyborów samorządowych i parlamentarnych w krótkim odstępie czasu. Wybuchła nawet kontrolowana dyskusja o niewydolności instytucji państwa. Śmiała opinia, podczas gdy to ci sami rządzący, którzy w jedną noc dokonują zmiany kształtu Państwowej Komisji Wyborczej.

Reklama

W systemach demokratycznych żywotność instytucji politycznych jest precyzyjnie określona. Każda otrzymuje mandat do działania i każda z nich musi w konkretnym czasie rozliczyć się z tego mandatu. Wyborcy, którzy go przyznają, wiedzą dokładnie kiedy on wygasa. Kadencja, czyli czas działania władzy publicznej, daje mu początek i koniec. Im demokracja dojrzalsza, tym ten czas jest precyzyjniejszy.

Wyborca wskazując osobę bądź organizację, której powierza mandat publiczny, musi wiedzieć na jak długo ten mandat zostaje przyznany. Terminowość tego mandatu stanowi fundament demokracji. Władza także musi wiedzieć jak długo rządzi, aby w trakcie kampanii wyborczej przedstawić realne projekty.

Pierwotną istotą demokracji było ograniczanie rządzenia w konkretnym czasie przez konsulów rzymskich czy urzędników ateńskich. Upadek demokracji zawsze następował w chwili, gdy politycy sami bądź poprzez atrapowe ciała kolegialne dożywotnio wydłużali swoje kadencje. Ich dowolne wydłużanie przez urzędników sprawujących władze, tj. wójtów, radnych, posłów, senatorów, sędziów czy prezydentów, jest najbliższą drogą do odebrania obywatelom suwerenności, a stąd już tylko krok do zamordyzmu.

Majstrowanie w ordynacji wyborczej jest pasją każdego polskiego rządu. Pokazuje to ostatnie trzydzieści lat. Przed każdymi wyborami zmieniana była ordynacja wyborcza, a termin wyborów do ostatniej chwili był utrzymywany w ścisłej tajemnicy przez każdego Premiera, bo to on zgadnie z prawem zarządzał wybory i miał realną możliwość przesuwania ich nawet o kilkadziesiąt dni.

Czym kierowali się rządzący zmieniając ordynację i terminy wyborów? Zawsze tym samym. Sprytem. Każda ekipa rządząca zmieniała ordynację tak, aby wykiwać politycznych przeciwników. Działo się tak dlatego, że nie liczyły się interesy obywatelskie, a interesy aktualnej większości parlamentarnej. Więc jaki interes może mieć PiS wydłużając kadencję samorządowców?

Jeśli dotychczasowe działania każdej większości parlamentarnej miały na celu realizację interesu partii rządzącej w wyborach samorządowych, to co chce osiągnąć PiS manipulując wyborami samorządowymi? Załóżmy, że rzeczywiście PiS uważa, że służby państwa nie przeprowadzą uczciwie wyborów parlamentarnych i samorządowych. PiS może wiedzieć coś czego nie wiedzą pozostałe siły polityczne. Ale co? Dewastacja, bezczynność, niewydolność i lichość kadr? Trudno uznać ten argument za prawdziwą i szczerą opinię ze strony PiS. Prawdziwy cel jest świadomie zatajany. Może być tak, że politycy PiS zastosowali nową sztuczkę PR, a kontrolowana dyskusja o terminie ma coś ukryć. Tylko co?

Spróbujmy zarysować przyszłoroczny scenariusz politycznych wydarzeń. Kto będzie chciał sięgnąć po władzę? Oczywiście środowiska, które już działają w parlamencie, czyli PiS, PO, PSL, SLD i Konfederacja. Będą to oczywiście także nowe środowiska, czyli Szymon Hołownia ze swoim projektem Polska 2050, Stowarzyszenie Tak dla Polski, Bezpartyjni i Samorządowcy oraz nowe formacje, które nie istnieją jeszcze w strukturze Parlamentu. Ciężko dziś wyrokować w jakich koalicjach wystąpią te środowiska. Jednak skupmy się na samej technice wyborczej.

Co ma dać  wydłużenie do pół roku czasu pomiędzy wyborami? Niemożliwe jest zamienienie kolejności wyborów. Pierwsze odbędą się wybory parlamentarne, a w tych chcą startować nowi kandydaci, na przykład założyciele stowarzyszenia Tak Dla Polski. Czyli może to być Prezydent Poznania, Warszawy, Białegostoku, Sopotu, Wałbrzycha, i wielu wielu innych. Można założyć, że startując do Parlamentu z list opozycji – kilka dni temu podpisali list o współpracy – zdobędą mandaty senatorskie, bo o tym rozmawiano. Wówczas natychmiast wygasną im mandaty prezydencie, a PiS wreszcie wprowadzi do tych miast swoich komisarzy.

To realny motyw rządzących, którzy w oficjalnych przekazach powołują się na niewydolność instytucji państwowych odpowiedzialnych za wybory. Argument o tyle dziwny, że za kształt tychże instytucji w całości odpowiada PiS. Trudno więc przyjąć do wiadomości samokrytykę rządzących.

Ogólnopolska Federacja Bezpartyjni i Samorządowcy

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do