
Rozpoczynamy debatę o projekcie wprowadzenia limitu w liczbie sprawowanych kadencji przez wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Dzisiaj poprosiliśmy o wypowiedź Pana Zbigniewa Janasa, posła na Sejm X, I, II i III kadencji, działacza opozycji demokratycznej w PRL.
„Na pytanie jakie niosą za sobą skutki zmiany ordynacji wyborczej do samorządu, odpowiem krótko. Warto rozważyć pomysł , który spowoduje, ze wójtowie , burmistrzowie i prezydenci miast będą wybierani najwyżej na dwie kadencje. Ale nie można robić tego pod presją ani pod naciskiem politycznym tylko po to aby osiągnąć propagandowy sukces. Takie działania to zwykły populizm. Bo czy można w „czambuł” potępiać długoletnie przewodzenie gminą czy miastem jeżeli przyniosło to społeczności lokalnej wymierne korzyści ? Likwidacja tak zwanych układów to chwytliwe hasło, które może zyskać poklask Tylko czy limit kadencyjności realnie jest w stanie zwiększyć kontrolę społeczną nad samorządem ? Mam poważne wątpliwości. Szczególnie jeżeli projekt wypływa ze strony partii, która sama chce kontrolować i wpływać bezpośrednio na wszystkie dziedziny życia w kraju.”
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Zbigniew Janas jak zwykle nie merytorycznie a politycznie... Co z tej wypowiedzi można wywnioskować w sprawie zalet czy wad proponowanego ograniczenia ilości kadencji we władzach wykonawczych samorządu terytorialnego? - NIC! Po prostu nic. Szanowny Zbigniewie, więcej dbałości o losy Rzeczypospolitej, a w tym przypadku o czystość samorządności w naszym kraju, a mniej przeciągania tego zielonego sukna na stole obrad DO SIEBIE, czyli do beneficjentów układu okrągłostołowego, do którego niewątpliwie od początku należysz. - Sprawdza się powiedzenie: "Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia"
Nie ma co pytać: czy przywracać kadencyjność?, raczej trzeba zapytać: kiedy i dlaczego zgodziliśmy się na odejście od kadencyjności.? Brak kadencyjności oznacza w praktyce trwanie tego samego człowieka kilkanaście lat na jednym stanowisku. Kreatywny człowiek sam by tego unikał. Samorządowi grozi to pasywnością działania. Skutków braku kadencyjności doświadczamy w Warszawie, bilans trzech kadencji Prezydent Warszawy jest tragiczny - jeden wybudowany most, kilka kilometrów metra, brak innowacyjnych rozwiązań w komunikacji, brudu tyle lata w powietrzu, że nie wiadomo czy wychodzić z domu, odpady komunalne nie są efektywnie zagospodarowywane .... itd