Czy biznes to sztuka, a sztuka to biznes? Rozważania z udziałem konia

MWS
17/07/2022 05:01

Czy te dwa pytania, to pytania o to samo? Czy są może komplementarne? Czy warto je w ogóle zadać? Czy postawić je samym sobie z retoryką w tle, czy rzucić je w media, jako wyzwanie szerokiej publiczności?

Reklama

Im głębiej w las, tym więcej drzew, a w tym temacie więcej pytań niż odpowiedzi. Czy wrażliwy biznesmen może zachwycić się sztuką (w pełnym spektrum, z możliwością wyboru ulubionej dziedziny)? Czy „stąpającego pewnie po ziemi(?)” twórcę sztuki może zainteresować biznes? Cóż to takiego zachwyt nad niepospolitym dziełem sztuki, albo nad niezwykłym osiągiem biznesmena? Może jakieś nazwiska? Da Vinci, Picasso, Dali, Matejko, Beksiński, Van Gogh, Szopen, List, Penderecki, Mozart, Debussy, Verne, Mickiewicz, Dostojewski, Steinbeck, Man, Ford, Rotszyld, Gates, Porsche, Kulczyk…

Czy takie pojęcia, jak otwartość, kreatywność, oryginalność, wszechstronność oraz odwaga, to słowa, które integrują biznesmana z artystą, czy budują między nimi niewidzialną granicę dzielącą kreatywność na dwa poligony do działania par excellence twórczego?

Co może doradzić artysta wiedzy/sztuki wszelakiej - biznesmenowi?
Nie rób biznesu tylko dla zysku! Zastanów się od czasu do czasu, po co prowadzisz swoją działalność/firmę? Spójrz na swoje poczynania jakby z zewnątrz. Czy podoba ci się wszystko co robisz? Buduj wartość swojej firmy, a nie tylko zyski. Może twój sposób prowadzenia interesów to też sztuka opasana pięknym wieńcem etycznym? Czy słowo finezja pasuje choć trochę do twojej działalności? Czy ogólne określenie „piękno” może mieć formalne tło takie jak: plan, sprawozdanie, faktury, interwencje, skargi, reklamacje, inwestycje, zyski, straty. Czy w gabinecie wiszą na ścianie interesujące np. grafiki, może kilka obrazków, jakaś figurka? Czy oprawione w subtelną ramkę zdjęcie rodzinne stoi na biurku?

Czy twarda wiedza techniczna, prawna czy ekonomiczna nie ogranicza twojej kreatywności? Czy poruszasz się między paragrafami, wśród ograniczeń i norm, albo przesiąkłeś para intelektualnym żargonem ekonomicznym i niewielu rozumie to, co do nich „naukowo” mówisz. Może warto spojrzeć w niebo, wyszukać kształtny obłok kojarzący się z sercem, kotem, aniołem i wpaść w zachwyt? Może spróbuj wychylić się przez kreatywne okno wyobraźni i rozegrać swój problem z fantazją i dobrym efektem praktycznym?

Miejsce poezji

Umysł mieszka w poezji.

To w poezji najwięcej fantazji.

Poezja weny uwalnia, pozwala ci

Stworzyć dzieło skrzydlate.

Abstrakty, aberaty, nowe pojęcia,

Wywodzą się z fantazji poetyckiej.

Naukowiec z poezją to artysta,

Architekt bez poezji to budowlaniec.

Każdy bez poezji to taki, jak każdy

A ktoś z poezją, to już niekażdy.

Muzyk z poezją tworzy, komponuje,

Bez poezji, to tylko utwór wykonuje.

Malarz bez poezji to rzemieślnik,

Rzemieślnik z poezją to twórca,

Pisarz bez poezji to grafoman.

Bóg z poezją to stwórca...

Wiara pomaga...

 

Próbowałeś kiedyś zostać mistrzem? Nie koniecznie w swojej branży. Może w swoim alter ego? Zdobyć trudną górę, wziąć udział w triatlonie, napisać interesujący wiersz, albo opowiadanie, narysować autoportret, wygrać z kumplem na rękę, zagrać na gitarze, albo innym instrumencie, wygrać konkurs na strój na balu maskowym? Osiągnąłeś biegłość w swojej dziedzinie, ale czy umiesz być elastyczny w swoim działaniu, aby łamać drętwe, nudne konwencje, co warunkuje produktywną, osobistą wielokierunkową kreatywność?

Dysponowanie wiedzą ciągnie za sobą efektywną realizację zawodową. Poświęciłeś na jej zdobycie czas studiów, albo nauki fachu. Nie zasiadaj na wygodnym fotelu osobistej wiedzy, który pozwala ci jedynie na monotonne „obcinanie kuponów”. Konkurencja może cię ich pozbawić, przez podstępne/mądre przejęcie czegoś dotąd twojego. Może warto dla osobistego wzbogacenia się szukać uzupełnienia swojej wiedzy i umiejętności, które mogą pozwolić na zbudowanie czegoś nowego, rozbudowanie starego, korzystny w perspektywie układ alternatywny? Uwaga, podążajmy w kierunku efektywnym, nie tylko efektownym.

Nie dajmy się uspokoić wiedzą, że ci wybitni – może i ty, mają w swoim dorobku wielkie osiągnięcia, ale również różnego kalibru porażki. Porażki należy analizować i później na bazie osobistego doświadczenia z dobrym refleksem antycypować wpadkom. Jak temu zapobiegać, albo jak wzbogacać/rozwijać? Nasza wiedza powinna być bardziej różnorodna i opierana na doświadczeniach. Nie należy zamykać się na nowości, na inne języki i obce kultury. W nich są/mogą być nowe „soki” twórcze, które powinniśmy umieć wykorzystać. Warto wspomnieć czasami intelektualne osady doświadczeń z dobrymi nauczycielami/ wykładowcami/autorytetami nawet z dzieciństwa. „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. Ile w tym szlachetnej treści. Reagujmy na krytykę. Warto to analizować. Może to nie tylko zawiść, złośliwość, zazdrość, może to wskazówka dla nas, co poprawić, albo z jakiej drogi zawrócić.

Teraz o sztuce. Ktoś rzucił obrazoburczą tezę, że: „Malarstwo nie jest sztuką”. Czy warto tej tezy bronić? Po co jej bronić? Zaczęło się ono jednak tysiące lat temu. Jaskinie/galerie Lascaux i Altamira mają na ścianach niezwykłości rysunkowo-malarskie. Potwierdza to moją z kolei tezę, że ciąg do sztuki był w człowieku od zawsze. Nie chodziło tylko o utrwalenie historyczne scen myśliwskich lecz o chęć porysowania sobie, bo taki miał prehistoryczny artysta kaprys. Dziś niektórzy tworzą z kaprysu. Są utwory, które twórcy nazywają kaprysami. Ślady historyczne wskazują, że od zawsze działali aktywnie/twórczo rysownicy, malarze, rzeźbiarze, ceramicy i jeszcze inni. Ziemia się sztuką zatrzęsła w dniu urodzin Leonarda da Vinci. Architekt, naukowiec, filozof, muzyk, pisarz, odkrywca, matematyk, mechanik, anatom, wynalazca, geolog, … MALARZ! Stworzył najsłynniejszy obraz w dziejach sztuki – Monę Lisę Giocondę. Do tego jeszcze kilkanaście niedoścignionych arcydzieł. Jedno z nich znajduje się w polskich zbiorach: Dama z gronostajem/łasiczką.

Wracając do upiornej, ale jednak koniecznej/użytecznej statystyki, okazuje się, że więcej dzieł sztuki powstała nie z inicjatywy autora, lecz na zlecenie bogatego klienta. To tak, jakby kapitalizm i pieniądze za dzieło sprzyjały artystom bardziej (np. Kaplica Sykstyńska wymalowana przez Michała Anioła na zamówienie), niż idea socjalistyczna bez honorarium, ku chwale, jak „Podaj cegłę” Kobzdeja, Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina i wiele innych „arcydzieł” socrealizmu narzuconego przez wschodniego, wyrafinowanego w gustach, kolegialnego „mecenasa sztuki”.

Czy pieniądze – honorarium artysty demoralizują go, albo kierują jego pracę artystyczną na manowce? Jednych tak, innych nie, a jeszcze innych trochę. Analogicznie prezentuje się biznes. Jedni chcą wyłącznie na czymś zarobić, drudzy nie muszą, ale chcą z tego skorzystać w inny sposób, a jeszcze inni trochę tego i trochę tamtego. Czy niewątpliwy artysta Andy Warhol, to taki sam malarz jak Matisse, Lautrec, Cézanne, Tintoretto, Goya i wielu innych wielkich? Moim zdaniem niezupełnie. Wiele jego prac, to oryginalne pomysły – kreacje, ale osiągane efekty, to włączenie w to mechanicznych powieleń techniką serigrafii, zestawień kolorystycznych, geometrycznych, trochę komercyjnych/efekciarskich kompozycji. Tło do tego tworzy rodzaj dość pozytywnego snobizmu i tworzona/kreowana moda.

Manowce sztuki i biznesu to właściwie paralelne działania z pogranicza prawa. Pisuar z inskrypcją: R. Mutt 1917, ustawiony w galerii sztuki jako rzeźba, nabrał cech dzieła sztuki. Ktoś na to pozwolił i to zaakceptował. Czy aby na pewno miał rację? Przecież to nadal pisuar, tylko w szczególnym miejscu. Jeżeli przypadkowy człowiek przekroczy mury wyższej uczelni, nie staje się tym samym naukowcem z tytułem profesora.

Kiedyś będąc w Muzeum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim gdzie eksponowano awangardowe kierunki sztuki i performans, byłem świadkiem szczególnej sceny: Szliśmy, jako komisja oceniająca prezentowane tam dzieła sztuki (kilku profesorów, dwaj dziennikarze i ja jako gadatliwy grafik), eleganckim korytarzem z marmurową podłogą. Napotkaliśmy na dziwnie wyglądające resztki materiałów budowlanych (kupka piasku, trochę cementu w porwanym worku, rozbite cegły, kawałki desek, duży młotek i szlagbor). Jeden z młodych profesorów zatrzymał się przy dziwnym obiekcie i:
– Panowie, zwróćcie uwagę ile świeżości artystycznej zawarł twórca w tym obiekcie! Jak to doskonale zakomponował w przestrzeni tego korytarza!
– Podzielam zachwyt pana profesora włączył się drugi, też dość młody pan profesor. To absolutna awangarda w aspekcie nowej prezentacji dzieła!
Dyrektor Krukowski milczał. Ja patrzyłem zdumiony na nich i obiekt, który wywołał ich szczery i świeży zachwyt. Trochę się zdziwiłem ich spontaniczną reakcją, bo opierając się o twierdzenie mojego guru sztuki – Waldemara Łysiaka: „Sztuka musi być piękna”, potraktowałem to, co widziałem, delikatnie mówiąc, jako eksperyment, a nie żadne dzieło sztuki. Nagle zza zamkniętych w sąsiedztwie drzwi pojawił się robotnik w waciaku, kasku i walonkach, podszedł do „świeżego dzieła sztuki” i:
– Bardzo przepraszam panie dyrektorze, że nie zdążyliśmy uprzątnąć tych odpadów pobudowlanych. Mieliśmy awarię wody w piwnicy i tam pracowaliśmy. Ja to za chwilę uprzątnę, jeszcze raz panów przepraszam…

Czy są granice sztuki? Nie wiem, ale czy trzeba je konkretnie wyznaczać? Niejaki Piero Mazonii zamknął w puszkach ekskrementy i wstawił jako obiekty do galerii sztuki. Tłumy przychodziły to oglądać (dobrze, że nie wąchać). Bezczelność i arogancja „twórcza” chyba nie ma granic. Jedną z ogólnych definicji sztuki jest rezygnacja z definicji, czyli Sztuka jako pojęcie otwarte. Poszukiwania definicji sztuki trwają. Czy to czas efektywnie i sensownie wykorzystywany?

Czy tym, co robimy w pracy, wnosimy wartości do dorobku kulturowego naszej cywilizacji? Jeżeli są to konkretne przedmioty, to historia sama oceni, czy to było „coś”. Jeżeli jesteśmy jednym z wielu kółek ludzkiej maszyny/zespołu i naszą obecnością/udziałem podtrzymujemy funkcjonowanie organizmu korporacji/fabryki, to nasz osobisty udział raczej nie będzie wyodrębniony i osobno oceniony, chyba że, nasza obecność/nieobecność spowoduje awarię funkcjonowania zespołu wytwórczego.

Jeden z ważnych artystów Steve Jobs powiedział coś uniwersalnego do wszystkich biznesmenów i tworzących artystów, a może jeszcze wielu innych:
„Nie zależy mi na tym, by zostać najbogatszym człowiekiem na cmentarzu. Pójść spać, mogąc powiedzieć, że zrobiło się coś cudownego – to jest dla mnie ważne.”

Czy to nie powinno nam przyświecać przy realizacji naszego życiowego powołania? Firma przyszłości jest sztuką bo:

Ma swojego kreatywnego autora chronionego, jako podmiot, prawem autorskim,
Spełnia swoich kreatorów dając satysfakcję i zysk, bo ich dzieła znalazły uznanie i popyt,
Biznes z ascendentem sztuki to misja. Nie każdy jest świadom tego.
Stworzone przez autora wartości przeżyją go. Warunek, że muszą być wartościowe.

Jerzy Burski

Artysta grafik, wykładowca, Wiceprezes

Warszawskiego Towarzystwa Twórców Kultury

Artykuł ukazał się w 68 nr gazety Samorządność

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do