
Niemal od początku kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej funkcjonariusze straży granicznej i policji oraz broniący naszej wschodniej rubieży żołnierze spotkali się z ostracyzmem. Celebryci –politycy i artyści - prześcigali się w formułowaniu obraźliwych komentarzy i epitetów. Co gorsza, nadal nie ustają w tym procederze, zaś do dotychczasowych hejterów wciąż dołączają nowi.
Rozpoczął Władek
Rozpoczęło się od wywiadu Władysława Frasyniuka w TVN24. Były dysydent, znany obecnie z tego, że próbuje na nowo zaistnieć politycznie, pełniących służbę na granicy określił mianem „watahy psów, która otoczyła biednych słabych ludzi”, dodając, że tak nie postępują żołnierze.„Śmieci po prostu"- podsumował. Chociaż słowa Frasyniuka spotkały się z powszechnym potępieniem, w sukurs przyszedł mu Lech Wałęsa z hasłem „Brawo, Władek!”. Były prezydent nie byłby sobą, gdyby nie dodał czegoś kontrowersyjnego od siebie. W rozmowie z dziennikarką Radia Zet, która starała się nieco tonować jego wypowiedzi, na stwierdzenie, że przecież wojsko i straż graniczna wypełnia rozkazy, wypalił: "Hitlerowcy też wykonywali rozkazy i co, sądzimy ich?". Próbując ratować sytuację prowadząca rozmowę podkreślała, że przecież hitlerowcy mordowali ludzi, ale Wałęsa nie dał za wygraną: - A czy tu nie dojdzie do morderstwa? Poczekajmy jeszcze trochę, ja przewiduję, że dojdzie. I co wtedy powiemy? Rozkazy wykonywaliśmy? – wieszczył niczym jasnowidz z Człuchowa. Zresztą z podobną, czyli bliską zeru wiarygodnością.
Krótko potem objawiła się niezawodna w tego typu sytuacjach posłanka PO Klaudia Jachira. Zarzucając władzom brak pomocy wobec koczujących na granicy imigrantów napisała na Twitterze: „Polacy tak samo pomagają uchodźcom, jak kiedyś Żydom w czasie wojny”. Najtrafniej ten wpis ocenił poseł Jan Mosiński (PiS): „Analfabetyzm historyczny poseł Jachiry nie usprawiedliwia kłamstw, które publikuje" . Dalszy komentarz do słów posłanki, od których odcięli się nawet jej partyjni koledzy, wydaje się zbędny.
Ból klatki piersiowej
Dalej w kolejce do opluwania polskich służb państwowych ustawili się artyści. Absolutnym numerem jeden, czyli mistrzynią infantylizmu, okazała się tu Barbara Kurdej-Szatan, aktorka znana głównie z występów w reklamach jednej z sieci telefonii komórkowych. Na Instagramie napisała: „Co tam się dzieje! To jest ku*wa »straż graniczna«? »Straż«? To są maszyny bez serca, bez mózgu, bez niczego! Maszyny ślepo wykonujące rozkazy! (...) Mordercy!". Napomknęła też coś o bólu swojego serca i całej klatki piersiowej. O bólu głowy nie wspomniała, gdyż pisząc ten post, zapewne jej nie używała. Co ciekawe, mimo ostrej krytyki, jaka spotkała aktorkę, a także przeprosin z jej strony, w sukurs koleżance po fachu niemal natychmiast przybyły dyżurne krytykantki obecnej władzy, m.in.Krystyna Janda, Anna Mucha i Paulina Młynarska. Żadna co prawda nie napisała nic mądrego ani godnego uwagi, ale ważniejsza była bezrefleksyjna celebrycka solidarność.
Zaistnieć postanowił także Piotr Zelt, swego czasu występujący w popularnym sitkomie „13 posterunek”, choć ostatnio pojawiający się na ekranie raczej rzadko. Za obiekt ataku wybrał sobie rzeczniczkę Straży Granicznej. Funkcjonariuszkę nazwał „twarzą bestialskich, bandyckich standardów państwa pis”. Wyjątkowo łagodnie przy tych słowach Zelta prezentuje się wypowiedź Anity Sokołowskiej z serialu „Przyjaciółki”, która powiedziała w „Zetce”, że wolontariusze na granicy (wśród których nie brakuje celebrytów) „czyszczą sumienia Straży Granicznej”.
Chwilowej popularności cytowanym ochoczo przez różne portale internetowe aktorom najwyraźniej pozazdrościł naczelny „Newsweeka” Tomasz Lis, który zarzucił polskim służbom rzekome zaatakowanie samochodu jednej z organizacji humanitarnych. „Nasi mundurowi zaprezentowali chwałę polskiego oręża– napisał na Twitterze. - Zaatakowali pojazdy ludzi z organizacji »Medycy na granicy«. Wała bochaterom” [pisownia oryg.]. Lisowi niemal natychmiast stanowczo odpowiedział rzecznik policji Mariusz Ciarka: - Jest to kłamstwo i powinien Pan przeprosić. Oszukuje Pan opinię publiczną i podważa dobre imię służb mundurowych.
Naganne są też wynurzenia wiceministra Sebastiana Kalety, który określił przybyłych w rejon strefy nadgranicznej aktorów (konkretnie dotyczyło to Mai Ostaszewskiej) mianem „pożytecznych idiotów”organizujących„łzawe konferencje”. Nie usprawiedliwia takich słów nawet wyjaśnienie, że poprzez podkręcanie dramatyzmu sytuacji migrantów celebryci „pomagają rosyjskiej propagandzie w kreowaniu w skali międzynarodowej Polski jako winnej kryzysu”. Członkowi rządu, w dodatku reprezentującemu resort sprawiedliwości, publikowanie takich wypowiedzi po prostu nie przystoi.
Gdybym nie wiedział, że głupota…
Przy okazji cytowanego wpisu Tomasza Lisa warto wspomnieć o innych fake newsach, jakie pojawiły się w związku z sytuacja na granicy. Palmę pierwszeństwa w ich rozsiewaniu zdecydowanie dzierży zastępca burmistrza Michałowa Konrad Sikora.W wywiadzie dla niemieckiej gazety „Focus” mówił o ok. 200 zmarłych w rejonie granicy migrantach oraz o trupach pływających w przygranicznej rzece Świsłocz, rzekomo spychanych w stronę Białorusi. Jego „rewelacje”, zaczynające się od słów „podobno” oraz„z tego, co słyszałem…” , okazały się tak absurdalne, że w zasadzie żadne z poważnych mediów nie zdecydowały się na ich powielanie. Można by je skomentować wypowiedzianymi dawno temu słowami Jana Pietrzaka: „Gdybym nie wiedział, że głupota, tobym pomyślał, że prowokacja”.
Ostatnią (jak do tej pory)osobą, która postanowiła włączyć w dyskusję o sytuacji na granicy swoje trzy grosze, jest europosłanka Janina Ochojska.„Użycie armatek wodnych na migrantów, którzy nie mają się gdzie osuszyć, grozi śmiercią z powodu zamarznięcia – zatwittowała. - Obciąży ona Straż Graniczną i Mariusza Kamińskiego”. Riposty udzielił jej w programie „Gość Wydarzeń” w Polsacie komendant główny policji Jarosław Szymczyk, wyjaśniając, że migranci „mieliby nadal suchą odzież, gdyby nie zaczęli rzucać kamieniami w funkcjonariuszy polskich służb i polskich żołnierzy”.
Szacunek się należy
Z jednej strony mamy zatem akcję „Murem za polskim mundurem”, ogromne społeczne wsparcie dla polskich służb operujących na wschodniej granicy oraz oczekiwania wobec opozycji podjęcia współpracy z rządem w celu rozwiązania kryzysu. Z drugiej, podszyty nieustanną polityczną walką prawdziwy festiwal chamstwa i głupoty. Zresztą inne słowa cytowanego wcześniej gen. insp. Jarosława Szymczyka, wypowiedziane w „Gościu Wydarzeń”, mogą być posumowaniem wszystkich opisanych wyżej przypadków celebryckiej pisaniny: „To żadna odwaga zza klawiatury formułować tego typu oskarżenia. Odwagą jest stanąć naprzeciwko tych ludzi [migrantów]”. Wypowiadając się zapewne w imieniu wszystkich mundurowych, pełniących służbę na polsko-białoruskiej granicy w czasie kryzysu migracyjnego, szef policji dodał także: „Ja nie oczekuję, żeby nas wszyscy kochali, ale elementarny szacunek dla tych, którzy narażają życie, się należy”.
Radosław Gajda - bezpartyjny woj. łódzkie
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Szkoda, że tacy ludzie ja Wałęsa i Frasyniuk, takimi wypowiedziami tracą szacunek nie tylko chyba w moich oczach. Redaktor Lis już dawno przestał być dziennikarzem. Skąd u niego taka frustracja? Marnuje swój niewątpliwy talent. Też szkoda.
Też nie zgadzam się z tym co piszą celebryci ale skoro Pan i wielu innych o nich pisze to osiągnęli cel - mówi się o nich. Szanujmy polski mundur, ale nadal nie widzę powodu żebyśmy nie wpuścili na granicę przedstawicieli Unii Europejskiej. Zapewne wiele tych celebryckich wpisów nie pojawiłoby się.