Paulina Kosiniak-Kamysz - specjalny wywiad dla MWS

MWS
20/06/2020 17:32

Specjalnie dla Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej
wywiad z Pauliną Kosiniak-Kamysz przeprowadził Dominik Łężak – rzecznik MWS.

,,Władek to przede wszystkim bardzo dobry człowiek, kochany mąż i tata’’.

Reklama

Dominik Łężak: Jakie cechy powinna mieć Pierwsza Dama?

Paulina Kosiniak-Kamysz: Każda z Pierwszych Dam była inna. Ogromnie szanuję to, co zrobiła Maria Kaczyńska, Jolanta Kwaśniewska, Anna Komorowska czy Agata Duda. Każda z nich musiała zrezygnować ze swojej pracy, także ze swojego życia i odnaleźć się w pałacu prezydenckim. Jolanta Kwaśniewska zaangażowała się w działalność charytatywną. Maria Kaczyńska z wielką determinacją walczyła o uratowanie Doliny Rospudy. Z kolei Anna Komorowska wspierała mojego męża, kiedy był ministrem pracy i polityki społecznej. Wydłużenie do roku urlopów rodzicielskich, Karta Dużej Rodziny czy 1000 zł kosiniakowego to też jej sukces. Bardzo szanuję też to, co obecna Pierwsza Dama robi dla Polonii.

Jaką byłabym ja? Na pewno nie umiałabym kalkulować, czy to, co robię opłaca się politycznie, czy nie. Taka jestem i nie umiałabym udawać kogoś innego. Nie stałabym dwa kroki za moim mężem-prezydentem, tylko razem z nim, walcząc o to wszystko na czym najbardziej mi zależy – zdrowie dla dzieci cierpiących na choroby rzadkie, czyste powietrze bez smogu, a także – dla mnie jako stomatologa bardzo ważne – program „Zdrowe zęby”.

DŁ: Polacy bardzo ciepło wypowiadają się na Pani temat. Z czego to wynika?

PKK: Najlepiej zapytać tych, którzy tak ciepło o mnie mówią [śmiech]. Może widzą, że nie robię nic na pokaz? Że jestem szczera w tym, co robię, co mówię. Że to wszystko płynie z serca, z moich wcześniejszych doświadczeń. Taka jestem, tak została wychowana i ani polityka, ani prezydentura mnie nie zmienią.

DŁ: Dlaczego chce Pani zostać Pierwszą Damą?

PKK: Nie mam parcia na szkło, na stanowiska, to mnie zupełnie nie interesuje. Dla mnie ważne jest to, że jako Pierwsza Dama mogłabym robić jeszcze więcej niż dotychczas. Od kiedy pamiętam pomagałam w fundacji mojego taty, której podopiecznymi są osoby z niepełnosprawnościami. Potem zaczęła pomaga w fundacji „Wiewiórki Julii”, która zapewnia opiekę stomatologiczną dzieciom z domów dziecka. Współpracowaliśmy też z fundacją „Budzik” Ewy Błaszczyk. Lataliśmy do Erywania leczyć dzieci. Po raz ostatni byłam tam w ciąży z Zosią. Dla mnie i dla mojego męża właśnie do tego sprowadza się polityka – do pomagania.

DŁ: Jest Pani zaangażowana w wiele akcji charytatywnych. Proszę opowiedzieć o aktualnych.

PKK: Po konwencji wyborczej Władka zasypała mnie lawina próśb o pomoc. Wspólnie włączyliśmy się w wiele publicznych zbiórek na kosztowne leczenie dzieci z chorobami rzadkimi w zagranicznych klinikach. Poznałam bardzo wielu rodziców i ich dzieci, których życie jest uzależnione od dobrego serca naszych Rodaków. I Polacy super tu zdają egzamin. Problem polega na tym, że jest tak dużo osób potrzebujących wsparcia, że nie wszystkie zbiórki się przebijają, o wielu z nich mało kto się dowiaduje. Już na konwencji w lutym mówiłam o potrzebie utworzenia Polskiej Fundacji Zdrowia. Uzupełniałaby ona zbiórki o brakujące fundusze, których nie udało się zebrać. Potem ten pomysł podłapał nawet prezydent Duda i sprzedał jako swój. Niestety poza hasłem wyborczym nic z tym dalej nie zrobił. Poza mglistymi obietnicami, żadnego projektu nie przygotował. Powiem szczerze: mnie nie interesuje, jak to się będzie nazywało. Najważniejsze, żeby taki fundusz powstał i ratował dzieciaki, które dziś straciły już nadzieję.

DŁ: Jak Pani ocenia obecną kampanię wyborczą na Prezydenta RP? Który z kandydatów najbardziej Panią zaskoczył i dlaczego?

PKK: Pozytywnie najbardziej zaskoczył – chyba nikogo nie zaskoczę – mój mąż. Nie mam pojęcia skąd on bierze na to wszystko siłę. To przecież czwarta jego kampania wyborcza pod rząd. W trybie kampanijnym jesteśmy nieprzerwanie praktycznie od dwóch i pół roku. Najsilniejszych by to wykończyło, ale nie jego. Szanuję to, że nie daje się wciągnąć w hejterskie akcje przeciwników, kłótnie i spory o sprawy trzecio- i czwartorzędne. On wie, że Polacy nie chcą takiej polityki, nie chcą kłótni, są już nimi zmęczeni. Władek walczy na argumenty, merytorycznie. To trudniejsze, ale ktoś musi zmieniać politykę. Wierzę, wiem, że Władkowi się uda.

DŁ: Ze wszystkich żon-kandydatów na urząd Prezydenta RP jest Pani najbardziej aktywna zarówno w mediach społecznościowych jak i w terenie. Pani przemowa z konwencji wyborczej WKK i słowa o tygrysie zapisały się już na dobre w tej kampanii. Z czego wynika tak mocne zaangażowanie? Czy posiada Pani wcześniejsze doświadczenie w działalności politycznej?

PKK: W liceum znajomi powtarzali mi, że będę ministrem zdrowia [śmiech]. Ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby pójść w politykę. Mój tata to wieloletni samorządowiec i wiedziałam z jakimi wyrzeczeniami wiążę się służba publiczna. Wychowywałam się w mocno rozpolitykowanym domu. Byłam dobrze zaprawiona w bojach jeszcze zanim związałam się z Władkiem. A że sama zabrałam głos w kampanię? Taka jestem, nie umiem milczeć. Są sprawy dla mnie najważniejsze i zawsze będę ich bronić.

DŁ: Jakie są główny atuty Władysława Kosiniaka-Kamysza?

PKK: Władek to przede wszystkim bardzo dobry człowiek, kochany mąż i tata. To także zdecydowany i konkretny mężczyzna, a także skuteczny polityk. Jego działalność to zupełnie nowa jakość w polskiej polityce. Zawsze podkreślam, że nie ma dwóch różnych Władków – w Sejmie i w domu – jest jeden prawdziwy. 

DŁ: Czy może Pani zdradzić do czego Władysław Kosiniak-Kamysz ma słabość oprócz czekolady?

PKK: Gotowanie! Jak ma trochę wolnego, potrafi nie wychodzić z kuchni. Nie jest tak, że wałkuje jedno i to samo w kółko. Bardzo lubi próbować nowych rzeczy. Wszystko robi sam od podstaw. Jak masło czosnkowe, to nie ze sklepu, tylko własnej roboty. Do chili con carne nie kupuje gotowej przyprawy, ale od początku przygotowuje sam. Genialnie wychodzi mu tradycyjny rosół. No i umie zrobić coś z niczego. Mama go tego nauczyła, za co jestem jej bardzo wdzięczna.

DŁ: Jaki wynik w 1 turze osiągnie Władysław Kosiniak-Kamysz?

PKK: Taki, który pozwoli mu wejść do II tury i w niej wygrać z Andrzejem Dudą.

: Jeżeli w tych wyborach WKK nie zostanie Prezydentem RP, to będzie Pani Go namawiać do startu w kolejnych wyborach prezydenckich?

PKK: Nie wyobrażam sobie kolejnych 5 lat niekończących się wojenek POPiSu. Ktoś musi to przerwać i wierzę, że Władkowi się to uda.

DŁ: Czy imię dla pociechy zostało już wybrane? Czy może Pani się tym podzielić z naszymi czytelnikami?

PKK: Niech to na razie pozostanie naszą tajemnicą. Mogę tylko zdradzić, że wybór był szybki i jednogłośny. Zostajemy w kręgu tradycyjnych, polskich imion.

DŁ: Dziękuję za poświęcony czas i rozmowę. Życzę dużo zdrowia i sił!

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do