Andrzej Halicki chwali Bezpartyjnych Samorządowców w sprawie wniosku o referendum

MWS
14/08/2020 07:29

Z Andrzejem Halickim, eurodeputowanym z Warszawy (Koalicja Europejska, PO) rozmawia Łukasz Perzyna

Reklama

 

- Mazowiecka Wspólnota Samorządowa, Bezpartyjni Samorządowcy złożyli wniosek o referendum w sprawie ewentualnego podziału województwa mazowieckiego. Czy to dobry pomysł, żeby o przyszłości Mazowsza, czy będzie w jednym województwie czy w dwóch (przy czym inicjatorzy referendum zaznaczają, że są przeciwni takiemu rozczłonkowaniu) - zdecydowali bezpośrednio sami mieszkańcy, a nie tylko pisowska większość sejmowa?

- Oczywiście, że tak. Powiem nawet więcej. Nie ma możliwości by skutecznie to znaczy zgodnie z prawem podzielić Mazowsze na dwa województwa albo przeprowadzić jakąkolwiek zmianę granic bez pytania o zgodę mieszkańców w głosowaniu bezpośrednim. Referendum w tym wypadku jest obligatoryjne, tak stanowi polskie prawo. Ale również Europejska Karta Samorządu Lokalnego, której kształt Polska w sporej mierze współtworzyła. Referendum przy zmianach granic i liczby jednostek administracyjnych to obowiązek, co do tego nie ma wątpliwości, w świetle prawa polskiego i unijnego. Wszystkie regulacje pozostają w tej kwestii zgodne.

- Jak głosowanie powszechne ma się do zamiarów autorów pomysłu rozdzielenia województwa na dwa?

- Zwolennikom podziału nie chodzi o ułatwienie życia mieszkańcom, tylko o to, żeby PiS doszedł do władzy na Mazowszu po porażce, jaką poniósł tu dwa lata temu w wyborach samorządowych. Propagowany przez rządzących krajem podział regionu na dwa jest szkodliwy gospodarczo i społecznie. Zwłaszcza z uwagi na środki europejskie w przededniu nowej unijnej perspektywy budżetowej. 

- Zwolennicy podziału mówią, że będzie sprawiedliwie?

- Statystyczny podział regionu, już obowiązujący i zgodny z unijnymi oraz polskimi zasadami nie wymaga wzmocnienia dalszymi zmianami administracyjnymi, ponieważ już teraz pozwala uboższym obszarom korzystać w pierwszym rzędzie z dofinansowania inwestycji. Właśnie to jest sprawiedliwe. Gdybyśmy z Mazowsza jak chce PiS wydzielili Warszawę z okolicznymi powiatami - robimy wyspę pośrodku regionu, zamożną, ale taką, która pieniędzy z Unii nie dostanie, bo wyrasta ponad średnią statystyczną dochodów w UE.

- ...ale za to będzie musiała zapłacić monstrualne janosikowe, ten trybut...

- Proporcje dofinansowania z Unii Warszawy i okolic oraz uboższych części teraz kształtują się jak 20 do 80 jeśli chodzi o mapę nowych dróg, komunikację kolejową, wreszcie inwestycje punktowe w infrastrukturę szpitalną, szkolną czy sportową. To duża inwestycja w region. Wykrojenie z Mazowsza Warszawy i okolic zmniejszy do połowy liczbę mieszkańców województwa, a środki unijne w wielu projektach pozostają proporcjonalne do liczby ludności. 

- Czyli lepiej tego nie zmieniać?

- Zburzenie dotychczasowego podziału oznacza cofnięcie się w negocjacjach, zablokowanie środków dla regionu w ogóle. W 2015 r. sam byłem inicjatorem wprowadzenia podziału statystycznego. który dzisiaj obowiązuje i wystarczy do optymalnego pozyskiwania środków. Rząd PiS przyjął ten podział za swój. Potwierdził jego sens, w tym akurat wypadku byliśmy zgodni, Platforma i PiS. Zanegowanie własnego stanowiska przez obecnie rządzących byłoby dziwne. Ludzie pomyślą przecież: skoro nie służy to temu, czemu niby ma służyć, to czemu innemu.

- A czemu konkretnie?

- Jacek Sasin powiedział przy okazji ustawy metropolitalnej, że jak nie można władzy zdobyć bezpośrednio to trzeba próbować pośrednio. Skoro w wyborach nie potrafili zdobyć większości w sejmiku, próbują w inny sposób.    

- Jak zagłosują mieszkańcy Mazowsza, jeśli do referendum dojdzie?

- Wcale nie przypadkiem przywołałem przykład ustawy metropolitalnej, kiedy PiS planowało dołączenie do Warszawy okolicznych obszarów, by osłabić prezydenta miasta albo zrobić tu starostwo. W licznych miejscowościach podwarszawskich, przy wymaganej frekwencji - co warto podkreślić - obywatele opowiedzieli się przeciw tym planom, niekiedy proporcje wynosiły nawet 93 do 7. Zwolennicy zamieszania legislacyjnego ponieśli sromotną porażkę. Bo stało się jasne, że to, czego nie zdobyli w wyborach, próbują uzyskać przy zielonym stoliku. I tym razem mieszkańcy Mazowsza złych zmian nie poprą. Nowe rozwiązania nie mogą być wprowadzane w trakcie kadencji samorządu. Co najwyżej gdy dobiegnie ona końca, w 2023 r. Zaś referendum pozostaje w tym wypadku obligatoryjne dla władzy państwowej, wracamy tu do punktu wyjścia tej rozmowy. Jeśli pisowska ekipa spróbuje to zignorować, złamie prawo.

Źródło: https://wio.waw.pl/artykul/andrzej-halicki-przy/1036321

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do