
Pytania przygotował i zebrał odpowiedzi - STANISŁAW PIECYK
Kiedy siadam do stołu świątecznego wraz z moją wspaniałą rodzinką, to mam wrażenie, że czegoś brak, że święta Bożego Narodzenia z lat dzieciństwa i młodości były lepsze, radośniejsze, mimo, że na pewno były uboższe. Pomyślałem sobie, że pewnie tylko ja mam takie „skrzywienie” i postanowiłem sprawdzić czy tak jest. Wybrałem trzy osoby z grona warszawskich społeczników. Trzy osoby znane mieszkańcom z aktywności, solidności oraz samodzielnych ocen. Zadałem im trzy jednakowe pytania:
Jaki obraz świąt Bożego Narodzenia z dzieciństwa i młodości pozostał w Pani/Pana pamięci?
Jak dziś obchodzicie święta Bożego Narodzenia i jaka w nich jest Pani/Pana rola?
Czego Pani/Panu żal z dawnych obrazów świąt i jakie zmiany w zwyczajach i obrządku świątecznym uważacie za korzystne?
A oto odpowiedzi. Oddajmy głos najpierw kobiecie.
Anna Lewandowska – wiceprzewodnicząca Rady Dzielnicy Warszawa Ursus, a także wiceprezes Stowarzyszenia Obywatelskiego w Ursusie.
*
Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas, czas przepełniony ciepłem rodzinnym, cudownym zapachem choinki i potraw przygotowywanych na wieczerzę wigilijną. Trudno wyobrazić sobie, aby wraz ze zbliżającymi się Świętami, jako dziecko nie marzyć o prezentach - oczywiście od Świętego Mikołaja. I właśnie w tym, być może mało oryginalnym opisie namalował się obraz moich wspomnień. Czy mało oryginalny, być może, ale z pewnością obraz tradycyjnych Świąt Bożego Narodzenia. Wigilię wspominam jako czas oczekiwania na przepyszne łazanki z kapustą, moje ulubione danie, które na stół babcia podawała dopiero po grochu. Grochu nie lubiłam, ale z racji symboliki zjadałam (mimo, że z zamkniętymi oczami). Jako mała dziewczynka zawsze zastanawiałam się jak to jest możliwe, że Święty Mikołaj niezauważony zostawia prezenty pod choinką.
Jedno z wydarzeń, które zostało mi w pamięci to znalezienie dobrze ukrytych, a może jednak nie tak dobrze – prezentów, na kilka dni przed wigilią. Zupełnie nie cieszyłam się, że odkryłam co będzie czekało na mnie i na siostrę pod choinką.
*
Pierwszą kobietą, która skutecznie utrwaliła obraz Świąt była moja babcia. Pochodziła z Bochni i zwyczaje wigilijne z tamtych rejonów Polski przeniosła do swojej rodziny. Dlatego np. na stole wigilijnym zawsze królowała u nas zupa grzybowa. Świadomie nie ingeruję w tradycyjne przepisy, które podpatrywałam od dziecka, bo dzięki temu przygotowane potrawy przenoszą nas myślami w smaki dzieciństwa.
Do tej pory nic nie napisałam o wspólnym kolędowaniu, z prostej przyczyny - zupełnie nie mamy talentów muzycznych, co nie znaczy, że nie mierzymy się ze śpiewem kolęd i pastorałek.
Budowanie rodzinnej atmosfery łatwo przenosi się na inne obszary życia. Będąc wiceprezeską Stowarzyszenia Obywatelskiego w Ursusie, Stowarzyszenia z ponad trzydziestoletnią historią, okres Świąt Bożego Narodzenia wykorzystuję wraz z innymi członkiniami i członkami na organizację spotkań świąteczno-noworocznych. Kontynuujemy ten zwyczaj od wielu lat. Wspólne spotkania, szczere rozmowy w dzisiejszych czasach mają niezwykle istotne znaczenie. Chcemy, aby końcówka grudnia, utożsamiana przez coraz więcej osób z czasem wolnym i spokojem, kojarzona była przede wszystkim z Bożym Narodzeniem.
*
Powiem przekornie, że brak mi tylko zimowego krajobrazu, bo śnieg gości coraz rzadziej za oknem podczas wieczerzy wigilijnej. Skąd taka opinia? Jeżeli pielęgnuje się tradycje, dba o to, aby magia Bożego Narodzenia została zachowana w następnych latach i podczas kolejnych Świąt to żałować możemy tylko tego, „że nic dwa razy się nie zdarza”.
Okres świąteczny to czas obdarowywania się nie tylko dobrym słowem i prezentami. Boże Narodzenie otwiera nasze serca, budzi w nas potrzebę niesienia pomocy.
Wykorzystujemy ten czas w Stowarzyszeniu, tę pozytywną energię do dzielenia się z innymi. Od kilku lat w okolicach Bożego Narodzenia organizujemy akcję „Mieszkańcy Mieszkańcom” przygotowując upominki dla tych, którym taka niespodziewana, drobna pomoc pozwala uwierzyć w magię Bożego Narodzenia.
Skoro kończy się mój wywiad, to z okazji zbliżających się Świąt chciałabym przytoczyć fragment „Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa: „Jest mnóstwo rzeczy, które przyniosły mi wiele dobrego, choć nie przyniosły mi żadnego zysku. Taką rzeczą są właśnie święta Bożego Narodzenia (…) te święta to także miły czas dobroci, wybaczania i miłosierdzia”. Życzę Czytelnikom, Mieszkańcom Ursusa, a więc nam wszystkim miłego czasu dobroci, wybaczania i miłosierdzia, czasu, który przyniesie wiele dobrego dla nas i naszych rodzin. Spokojnych Świąt.
Paweł Skwierawski – producent muzyczny i realizator dźwięku, społecznik, współzałożyciel porozumienia „Stop korkom”, członek stowarzyszenia Mazowiecka Wspólnota Samorządowa.
*
Pierwsze święta zapamiętałem pewnie dlatego, ze rodzice po raz pierwszy ustawili 2 choinki w domu. Pamiętam jak biegałem podekscytowany od jednej do drugiej, jednak byłem za mały by zapamiętać coś ponadto. Później już jestem w stanie odkopać więcej emocji i wspomnień. Dawniej ze względu na sytuację w kraju, przygotowania były dużo skromniejsze niż obecnie. Oczywiście zawsze była wyprawa z sankami po choinkę. Czekało się na to z wytęsknieniem, bo gdy choinka przekraczała próg, był to oczywisty znak, że Święta tuż, tuż. Nawet mimo siermiężnych czasów, na święta czekało się nie tylko jak to dzieci, ze względu na prezenty, ale też dlatego że większość ulegała ich magii. Ciężko to nazwać jednym słowem. Nie tylko rodzina, ale i sąsiedzi, czy obcy ludzie stawali się pogodniejsi i życzliwsi, mimo panującej wokół szarości PRL. Gdy wyczekiwało się na pierwszą gwiazdkę, widać było że w innych domach ludzie gromadzą się by razem świętować. I wszyscy, zarówno domownicy, jak i goście, starali się by były to naprawdę wyjątkowe dni.
*
Dziś choć niewątpliwie łatwiej o produkty na świąteczny stół, jest trochę skromniej. Nie mamy dzieci, a z rodziny pozostała mi już jedynie mama, która zawsze pragnie by Święta spędzić pod jej dachem, tak więc spędzamy we troje. Oczywiście włączamy się w zakupy i przygotowania świąteczne. Zawsze jest opłatek, są życzenia, choinka i sianko pod obrusem. Bez tych elementów nie wyobrażam sobie Świąt. Zmienił się jedynie skład przy świątecznym stole, trochę menu i może już nie zaczynamy dokładnie w momencie pojawienia się pierwszej gwiazdki. Jednak czuję że atmosfera została w dużym stopniu zachowana, bo nie tworzą jej ilość choinek i dań, tylko ludzie. Zawsze jednak w naszym domu też jest naturalna choć oczywiście już mniejsza choinka i jej zapach.
*
Ciężko powiedzieć o zwyczajach wszystkich Polaków, bo widzę że ewoluowaliśmy społecznie w różnych kierunkach. Jedni obchodzą Święta bardziej tradycyjnie, inni nowocześniej. Pojawiły się wyjazdy świąteczne. Zdejmują one oczywiście z zapracowanych rodziców obowiązek przygotowań, ale osobiście nie jestem entuzjastą takich rozwiązań. Święta to jednak dom i czas jaki warto spędzić w możliwie jak najliczniejszym gronie rodzinnym. Oczywiście jak wspomniałem, dużo łatwiej przygotować Święta pod względem kulinarnym, czy prezentów, albo ozdób choinkowych. Jednak jest to okupione rozmyciem świątecznej atmosfery oczekiwania. Gdy zaraz po dniu Wszystkich Świętych widzę w sklepach zabawki choinkowe i słyszę kolędy, jest mi zwyczajnie przykro. Jest to widomym znakiem rozmycia i komercjalizacji Świąt. A już na pewno nie chciałbym by nazywać je „Świętem Zimowym”, jak proponują niektóre kręgi. Boże Narodzenie jest głęboko wpisane w nasza tradycję i niech tak pozostanie.
Korzystając z okazji chciałbym wszystkim czytelnikom złożyć najserdeczniejsze życzenia zdrowia, szczęścia i wszelkiej pomyślności. Wesołych, spokojnych i rodzinnych Świąt.
Grażyna Lechowska – radna Rady Seniorów Dzielnicy Ursus, aktywistka Stowarzyszenia Obywatelskiego w Ursusie i Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej.
Myślę, że dla każdej „dojrzałej” osoby, a za taką się uważam, wspomnienia z czasów dziecięcych i młodości wywołują stan rozrzewnienia, szczególnie gdy wspomnienia te dotyczą Świąt Bożego Narodzenia. Gdy zamknę oczy, to widzę jak moja mama krząta się po kuchni wśród rozstawionych we wszystkich wolnych miejscach garów, brytfanek i innych naczyń. Moje komórki węchowe przypominają sobie zapachy ciast i pieczeni mięsnych, w których przygotowanie zamieszany był także mój ojciec i starsze rodzeństwo. Bardzo chciałam brać udział w tych przygotowaniach. Początkowo raczej chyba przeszkadzałam, ale z biegiem lat mama przydzielała mi coraz więcej zadań, dzięki czemu, gdy już miałam własną rodzinę, własne dzieci, to mogłam przygotowywać święta zgodnie z wiedzą i tradycją przejętą z domu rodzinnego. Bardzo lubiłam pomagać ojcu przy ubieraniu choinki, a jak była już ubrana, to siadałam naprzeciw niej na taborecie, oglądałam z zachwytem i czekałam na pierwszą gwiazdkę na niebie, aby szybko zasiąść do uroczystej kolacji wigilijnej (czasy były wówczas ciężkie, ale mama zawsze coś dobrego wyczarowała). Prezenty w moim domu dostawaliśmy na Mikołaja, mama podkładała je nam w nocy pod poduszkę. Smutny był dzień, kiedy dowiedziałam się, że tym Mikołajem są rodzice. No cóż, trzeba było to jakoś przeżyć.
*
Teraz, gdy już mieszkam sama, staram się nadal obchodzić święta uroczyście i urządzam je u mnie w domu. Moja córka też mieszka w Ursusie i na Wigilię Bożego Narodzenia zapraszam ją z rodziną do siebie. Często w tych pięknych dniach uczestniczy również mój syn wraz ze swoją rodzinką, chociaż dla niego to już większa wyprawa, ponieważ mieszka w Mysłowicach. Bardzo się wszyscy staramy, by były one zgodne z tradycją wyniesioną z mojego domu rodzinnego. Przy stole wigilijnym, na którym jest obowiązkowo dwanaście potraw (wnuczka zawsze sprawdza ich ilość), dzielimy się opłatkiem i składamy sobie życzenia. W połowie uczty otwieramy prezenty i co najmniej przez najbliższą godzinę one właśnie są przedmiotem rozmów, wesołych komentarzy i ogólnej radości. Zgodnie ze zwyczajem śpiewamy kolędy.
*
Nie tęsknię za tym, ale brak mi tej przedświątecznej krzątaniny i zakupów. W czasach socjalizmu wszystkie towary luksusowe, a do takich należały nie tylko południowe owoce, ale także szlachetne wędliny (szynka, polędwica, baleron) raczej zdobywało się, a nie kupowało, więc zrozumiałym jest, że wszystkie te zdobycze sprawiały wielką radość i smakowały inaczej niż dzisiaj. Smak pomarańczy z dzieciństwa jest niezapomniany, tak samo jak kruche ciasteczka schowane w zawiązanym woreczku na szafie (rzadko kiedy doczekały momentu skruszenia, ubywały w tempie zastraszającym). Dzisiaj jest inaczej i to inaczej jest korzystną zmianą.
Dzisiaj święta można „obkupić” w ciągu jednego dnia, no może z wyjątkiem prezentów, bo tu jest problem, ale raczej z wyborem prezentu niż z jego zakupem. Dwa dni na sprzątanie, ubranie choinki i święta gotowe. Ale jak ktoś nie ma ochoty nawet na taki wysiłek, to może wykupić święta w hotelu, w jakimś atrakcyjnym miejscu. Oczywiście jest pewien wymóg – trzeba mieć dużo pieniędzy.
Ja jestem emerytką i mam raczej skromny budżet, ale staram się zawsze zaoszczędzić trochę pieniędzy, zwłaszcza na święta. Lubię sprawić sobie przyjemność i biorę udział w charytatywnej akcji zbiórki prezentów dla ubogich rodzin, organizowanych w sklepach lub w akcji „szlachetna paczka”, bo Święta Bożego Narodzenia i nasza chrześcijańska tradycja nakazują nam pamiętać o bliźnich, szczególnie tych ubogich, bo tak się zrodziła tradycja Świętego Mikołaja.
Na zakończenie mojego wywiadu życzę Koleżankom i Kolegom z Rady Seniorów w Ursusie, mieszkańcom Warszawy, a szczególnie Ursusa, by zbliżające się święta Bożego Narodzenia obdarzyły Was radością, zdrowiem i miłością osób Wam bliskich.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie