Jak to dobrze, że na Mazowszu nie ma bramek z tych szczątkowych autostrad jakie do Mazowsza docierają (tak na marginesie warto zauważyć, iż polskimi autostradami najlepiej skomunikowany jest Berlin, a nie stolica Polski!). Po tym horrorze wakacyjnych weekendów i kolejnym błyskotliwym bon-mocie pani premier Beńkowskiej ulga jest jeszcze większa. No i po raz kolejny okazało się, iż państwo "okupowane" przez partyjnych "fachowców" nie radzi sobie z kolejną sferą życia. Po niekursujących zima pociągach ("sory taki mamy klimat") i "okazyjnych" zakupach bezużytecznych na naszych torach superszybkiego pendolino, okazało się iż w drogownictwie jest podobnie. Państwo i na tym polu sobie nie radzi. Skąd inąd wiadomo to od dawna jak się patrzy na budowy autostrad i stopień korupcji oraz nieudolności jaki przy tym występuje. Co gorsza okazało się, iż nie tylko, że partyjne układy nie są w stanie rozwiązać takich podstawowych dla obywateli problemów komunikacyjnych, ale również lekką ręką szastają pieniędzmi obywateli, do których kieszeni z chęcią sięgają co raz głębiej. Oto bowiem premier zapowiedział, że - aby żyło się lepiej - zapłaci z pieniędzy podatników za niedziałające (z winy partyjnych urzędników) autostrady. Również z pieniędzy podatników Mazowsza, gdzie bramek na szczęście (na razie) nie ma, ale z efektywnością budowy przez układy partyjne autostrad na Mazowszu można się zapoznać podróżując w kosztownych tunelach-ekranach akustycznych, za które znów zapłacił podatnik. Bagatela... pół miliarda złotych! I winnych nie ma.... A pieniądze wciąż się wydaje lekką ręka. Nie swoje - a nasze. I tak, od afery do afery. Od Amber Gold do Amber One. A.U.
Komentarze opinie