
"Racja stanu (fr. raison d"Etat, łac. ratio status) - nadrzędny interes państwowy, interes narodowy, wyższość interesu państwa nad innymi interesami i normami; wspólny dla większości obywateli i organizacji działających w państwie lub poza jego granicami ale na jego rzecz (..). Racja stanu, choć różnie rozumiana, przedstawiana bywa jako kwestia nadrzędna. Powołują się na nią organizacje i partie polityczne bez względu na orientacje ideowe. Zwykle dotyczy zagadnień suwerenności kraju, jego pozycji ekonomicznej oraz pozycji w sojuszach gospodarczych i politycznych"
(Wikipedia. Wolna encyklopedia)
Historyczna frekwencja - 74 proc, wskazuje że marzenia się spełniają. Nieprawda, jak pochopnie dywagowano, że Polaków nie interesuje przyszłość ich państwa.
Wola obywateli została jasno wyrażona. To moment przełomowy.
Masowy udział w wyborach wzmacnia nas wszystkich, nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady, w obliczu rysujących się wyzwań. W pryncypialnym wymiarze liczy się całościowe bezpieczeństwo Polski, którego zapewnieniu musi być podporządkowane budowanie polityki państwa i zarządzanie nim. Łączy się to z zewnętrznymi zagrożeniami: wojną na Ukrainie spowodowaną kremlowską agresją, również sytuacją na Bliskim Wschodzie i jej możliwymi reperkusjami dla świata, a także kolejnymi falami imigracji. Ryzyko jakie sobie uświadamiamy zmusić powinno elity do myślenia nie tylko w kategoriach walki o władzę, ale również racji stanu.
Wysoką frekwencję wyborczą odczytać trzeba jako miarę wzmożonych oczekiwań i nadziei na przeciwdziałanie poczuciu zagrożenia. Skargi na bierność Polaków okazały się całkowicie pozbawione podstaw. Młodzi ludzie w tym wyborcy głosujący po raz pierwszy poszli do urn bardziej masowo niż kiedykolwiek wcześniej. W grupie wiekowej 18-29 lat frekwencja wynosiła 68,8 proc. Równie znaczące okazuje się, że najwyższą aktywność wyborczą 83 proc. przejawiły roczniki (50-59 lat) stanowiące najmłodszą grupę wiekową pamiętającą Solidarność i historyczne wybory z 4 czerwca 1989 r.
W każdych wyborach najważniejszy okazuje się wynik, wyłaniający przyszłą władzę. Polskie społeczeństwo podzieliło głosy między obóz dotychczas rządzący a formacje opozycyjne. Rezultat tego wyboru nie uprawnia nikogo do prób zdominowania innych. Żadna z sił politycznych nie zyskała bezwzględnej przewagi . Nakłada to na wszystkie z nich oczywiste zobowiązania do powściągnięcia własnych ambicji w imię dobra wspólnego.
Nie znamy wszystkich motywacji głosujących 15 października Polaków. Nie ulega jednak wątpliwości, że przeważyły te, które wiążą się z odpowiedzialnością i poczuciem wspólnoty.
Bliska nam data 11 Listopada ułatwia wskazanie wzorców pozytywnych, które posłużyć mogą dzisiejszym politykom. Wyzbycie się egoizmu nie było wówczas mrzonką, lecz przesłanką do godnego zapisania rozstrzygającego rozdziału polskiej historii. W 1918 i kolejnych latach, ponad podziałami i dla dobra racji stanu współdziałali nawzajem Józef Piłsudski i Ignacy Paderewski, Ignacy Daszyński i Wincenty Witos, zaś ich działania na arenie międzynarodowej i w kraju sumowały się dla dobra Polski.
Uzasadnione dziś poczucie dumy z wysokiej frekwencji wyborczej nie likwiduje z dnia na dzień bieżących zagrożeń polskiej polityki, ujawniających się również w niedawnej kampanii - ale także już powyborczych perturbacji, łączących się z wyłanianiem rządu. Wciąż grozi nam utrwalanie istniejących podziałów i pęknięć oraz podsycanie fikcyjnego podziału plemiennego, opisywanego wprawdzie drobiazgowo przez publicystów ale obcego przeważającej części opinii publicznej. Ponowne pogarszanie się obrazu polskiej polityki, poprawionego przez wysoką frekwencję wyborczą, skutkować będzie wycofywaniem się obywateli do prywatnej niszy i ich zniechęceniem do życia publicznego. Wyzwoloną przy okazji masowego głosowania energię warto podtrzymać i wykorzystać dla dobra państwa.
Gorszące często w niedawnym czasie wewnętrzne podziały osłabiały nas na arenie międzynarodowej. Polska, w której wyborcy potwierdzili swoje zainteresowanie publicznymi sprawami, aktywnie włączyć się powinna w umacnianie wspólnoty wolnego świata oraz sojuszy, których lojalnymi uczestnikami pozostajemy: dotyczy to zarówno zmieniającej się choćby pod wpływem wydarzeń na Ukrainie i jej integracyjnych aspiracji Unii Europejskiej jak Sojuszu Atlantyckiego. Polska ma szansę pozostać pomostem dla innych do wolnego świata. Powszechne zaangażowanie obywateli w pomoc dla wojennych uchodźców ukraińskich pokazuje społeczną aprobatę dla takiej właśnie historycznej roli.
Pamiętamy również wzajemną pomoc, sąsiedzką i środowiskową, jakiej sobie udzielaliśmy w czasie pandemii. W tym sensie wysoka frekwencja z 15 października okazuje się fenomenem, ale nie cudem niemożliwym do wytłumaczenia.
Na rządzących nakłada ona konieczność myślenia w perspektywie dalszej niż jedna kadencja.
Programowanie rozwoju społecznego w państwie ma sens wówczas, gdy obliczone jest na dekady. Powinno uwzględnić również aspiracje tych, którzy przyjdą po nas, a dziś jeszcze nie głosują. Politycy muszą nauczyć się respektować ciągłość działania w życiu publicznym. Oznacza to poszanowanie dorobku poprzedników i jego kontynuację z chwilą, gdy dochodzi się do władzy. W demokracji władza to bowiem służba a nie zaszczyty.
W sytuacji dotkliwej drożyzny i wciąż odczuwalnych następstw pandemii koronawirusa rolą tych, którzy obejmą władzę, stanie się pogodzenie oczekiwań rozmaitych grup społecznych oraz niezbędnych priorytetów polityki państwa, wiążących się w głównej mierze z bezpieczeństwem naszych granic i domów. Wymaga to rozumnych kompromisów. Wyłącznie tą drogą oczekiwania mogą zostać spełnione.
Polacy nie mieli kłopotów z tym, żeby rozmawiać ze sobą w kolejkach do punktów wyborczych w niedawną październikową niedzielę. Podobną zdolność przejawić muszą teraz wybrani przez nas wówczas politycy.
Cele do realizacji przyjdzie negocjować z grupami społecznymi, w pierwszym rzędzie tymi, których proponowane rozwiązania dotyczą. Najwięcej wyzwań dotyczy ochrony zdrowia, szkolnictwa i sfery bezpieczeństwa obywateli ale również samorządu, który - w myśl formuły zawartej w Konstytucji - skupia w naturalny sposób wszystkich obywateli.
Mazowiecka Wspólnota Samorządowa zawsze zachęcała do udziału w wyborach. Również w tych, w których nie wystawiała ani nie popierała konkretnych kandydatów. Realizacja tego celu stanowi jednak początek a nie koniec drogi.
Masowe uczestnictwo obywateli w niedawnym głosowaniu do parlamentu traktujemy jako zobowiązanie dla polityków. Nie mogą już utrzymywać, że Polaków nie interesuje życie publiczne. A tym bardziej uzasadniać tym przekonaniem własnej samowoli.
Jeśli najważniejszym przekazem, płynącym z tych wyborów, pozostaje imponująco wysoka frekwencja - zmusza to polityków do porzucenia rozumowania, że cieszy nas niepowodzenie oponenta. I do zgodnego podejmowania zadań.
Demokracja to nie gra o sumie zerowej, lecz dobro wspólne.
Wyborcy wiedzą, dlaczego głosowali. To od polityków należy teraz oczekiwać, że sprostają oczekiwaniom, wyrażonym przez ogół Polaków w tę październikową niedzielę. Tak, żeby wynik nie przerodził się w kolejne rozczarowanie. Jeszcze w kampanii, poprzedzającej te przechodzące już do historii powszechne głosowanie, politycy absorbowali nas nagminnie kwestiami ważnymi dla nich samych, ale drugorzędnymi z punktu widzenia opinii publicznej. Teraz trzeba oczekiwać, że zajmą się sprawami wspólnymi i najważniejszymi. W imię racji stanu właśnie.
Mariusz Ambroziak
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
"Nie znamy wszystkich motywacji głosujących 15 października Polaków. Nie ulega jednak wątpliwości, że przeważyły te, które wiążą się z odpowiedzialnością i poczuciem wspólnoty." Warto podkreślić że to były 2 wspólnoty i wygrała ta, która opowiadała się za większym otwarciem Polaków a Europę i Świat. Niepodległość jest ważna jeżeli podległość oznacza pogorszenie naszego życia. Było tak wtedy gdy obywatele silniejszego kraju traktowali gorzej obywateli tego kraju podległego. W dzisiejszej Europie jest wiele okupantów - Anglia okupuje Walie i Szkocje, Hiszpania Katalonie itd. Jednak nie żyje im się gorzej pod tą okupacją. Utrata suwerenności na rzecz Unii Europejskiej w której jesteśmy równoprawnym członkiem i współrządzimy jest jeszcze mniejszym zagrożeniem dla nas. Nam i naszym przyszłym pokoleniom będzie żyło się lepiej jak przetrwa Ziemia. Dlatego obecna definicja Racji Stanu powinna zostać rozszerzona - "wyższość interesu naszej planety nad innymi interesami i normami".