R. Gajda: Nie chcecie ekscesów Brauna? Dajcie nam wolność słowa!

MWS
15/12/2023 18:01

Krzysztof Gawkowski na antenie „Polsatu” nazwał wariactwem ostatnie ekscesy Grzegorza Brauna, który gaśnicą potraktował w Sejmie chanukowe świece. Głos świeżo upieczonego wicepremiera nie był jedynym w chórze oburzonych tym idiotycznym występkiem posła Konfederacji. Znamienne jednak, że niemal wszyscy, którzy dziś prześcigają się w obrzucaniu Brauna różnymi epitetami i oskarżeniami o antysemityzm, jeszcze całkiem niedawno udawali, że nie dostrzegają gwiazdy Dawida wrzuconej do kosza na śmieci na jednym z transparentów podczas zorganizowanego przez środowiska lewicowe w Warszawie protestu przeciwko izraelskiej interwencji zbrojnej w Strefie Gazy. Tym bardziej, że sześciokątna gwiazda nie jest li tylko symbolem religijnym, ale oficjalnym elementem flagi państwowej Izraela.

Sejmowy incydent nie był jedynym „wariactwem” Grzegorza Brauna w ostatnim czasie. W maju br. zdemolował on sprzęt nagłośnieniowy podczas zorganizowanego przez Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie wykładu prof. Jana Grabowskiego, który nazwał żołnierzy NSZ „mordercami Żydów”. Z kolei dwa lata temu Braun rozbił tzw. potykacz, czyli tablicę informującą o konieczności okazywania certyfikatu covidowego przed wejściem do Filharmonii Narodowej. Jestem więcej niż przekonany, że nie byłoby „wariactw” posła Brauna, gdyby w Polsce istniała prawdziwa wolność słowa. Prawdziwa, to znaczy taka, która daje prawdziwą swobodę wymiany poglądów, zaś nie przewiduje penalizowania za wypowiedziane słowa. Prawdziwa, czyli bez paragrafów w kodeksie karnym stanowiących o karach pozbawienia wolności za pomówienie, słowne poniżenie czy znieważenie.

Reklama

Równo 232 lata temu, czyli 15 grudnia 1791 r., Kongres USA przyjął pierwszą poprawkę do Konstytucji. Brzmi ona następująco: Kongres nie ustanowi ustaw wprowadzających religię lub zabraniających swobodnego wykonywania praktyk religijnych, ani ustaw ograniczających wolność słowa lub prasy, lub naruszających prawo do pokojowych zgromadzeń i wnoszenia do rządu petycji o naprawę krzywd.W 1919 r. przepis ten ugruntował wyrok Sądu Najwyższego, uzasadniony przez sędziego Olivera Wendella Holmesa. Ów stwierdził, że powinniśmy zachować nieustanną czujność wobec prób utrudniania wyrażania poglądów, których nienawidzimy. Wydane ponad sto lat temu orzeczenie, a zwłaszcza użyte przez sędziego Holmesa sformułowanie „freemarketplace of ideas” („wolny rynek idei”),skutecznie utrwaliło wolność słowa w Stanach Zjednoczonych i zagwarantowało nienaruszalność prawa do głoszenia własnego zdania. Nikogo tam za kratki za wyrażone poglądy posłać nie można, zaś wszelkie spory ideologiczne rozstrzyga się w procesach cywilnych, zgodnie z zasadą, że złej idei zawsze można przeciwstawić lepszą.Dodać przy tym jednak należy, że w spektakularnych rozprawach o dużym zasięgu medialnym, zapadają odszkodowania często liczone w setkach tysięcy dolarów. I to właśnie daje do myślenia.

Tymczasem w Polsce, a nawet szerzej – w Unii Europejskiej, za polemikę z publikacjami czy wypowiedziami głoszącymi udział Polaków w holocauście zyskuje się miano antysemity. Za powątpiewanie w słuszność polityki przeciwdziałania covidowi przez lockdowny i szczepionki nazywanym się jest płaskoziemcem. Za krytyczne głosy wobec działalności środowisk LGBT jest się okrzykniętym homofobem. I pół biedy, jeśli tylko na epitetach by się skończyło, ale w ślad za nimi słane są doniesienia do prokuratury, wnoszone prywatne akty oskarżenia, czy – jak w przypadku medyków naukowo uzasadniających swą wątpliwość skuteczność i bezpieczeństwo antycovidowych szczepionek – postępowania dyscyplinarne prowadzone przez izby lekarskie. Szczytem absurdu jest już uchylenie immunitetu europarlamentarzystom za udostępnianie i lajkowanie w mediach społecznościowych wyborczego spotu nt. migrantów z krajów islamskich.

Autocenzura, którą narzucają sobie media w niektórych kwestiach, sprawia bowiem, że trzeba opinię publiczną czymś zaszokować, aby pojawić się w telewizji lub na internetowych portalach. Wszak zadane głośno pytanie, dlaczego w gmachu polskiego parlamentu znajduje się symbol wyznania mojżeszowego, skoro narodowość żydowską deklaruje raptem 0,02% populacji naszego kraju, albo zostałoby zignorowane, albo pytający – a także ten, kto powiela takie pytanie - dowiedziałby się, że jest antysemitą i grozi mu za to 2 lata więzienia.Korzystający z immunitetu poselskiego i świadomy, że dzięki temu wolno mu więcej niż innym, Braun prowokuje i prowokować będzie, gdyż przynosi mu to medialny rozgłos. Jak zwykli mawiać spece od politycznego PR, nie jest ważne, czy w mediach mówią o tobie dobrze czy źle, ważne, żeby nazwiska nie przekręcili. Tak samo dla zyskania rozgłosu posłanka Joanna Scheuring-Wielgus prowadziła protest na środku kościoła w czasie odprawionej właśnie mszy. Oboje czynili to w poczuciu bezkarności. Choć pozornie może się to wydać paradoksalne, to gdyby przepisy penalizujące głoszone poglądy poprzez przypisywanie im cech znieważenia czy pomówienia znikły z kodeksu karnego, dyskusja na kontrowersyjne tematy mogłaby przybrać na tyle szeroki kontekst społeczny, że i Braun, i Scheuring-Wielgus mieliby znacznie mniejsze szanse zaistnieć, gdyż po prostu zginęliby w tłumie. Oczywiście nie wolno lekceważyć kwestii ewidentnego pojawienia się wskutek swobody dyskusji obelg, sformułowań jawnie obraźliwych czy po prostu kłamstw. Ale od tego są sądy cywilne, a nie prokurator. Nawet ekscesy, jak te z udziałem wspomnianych wyżej posłów, sąd mógłby wycenić na kilkadziesiąt tysięcy złotych tytułem odszkodowania dla gminy żydowskiej czy parafii rzymskokatolickiej za doznane zniewagi. Biedniejsi o taką kwotę parlamentarzyści przed kolejną planowaną „zadymą” poważnie by się zastanowili, czy aby w taki sposób zdobywana popularność nie kosztuje ich zbyt wiele.

Radosław Gajda - woj. łódzkie

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Marek Czarnecki - niezalogowany 2023-12-16 10:03:27

    Święto Chanuka nie jest świętem religijnym tylko historycznym. Incydent z udziałem posła Brauna nie stanowi więc przstępstwa określonego w kodeksie karnym. Adw. Marek Czarnecki

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Adam Zieliński - niezalogowany 2023-12-16 15:11:08

    To taka sama historia jak ta że Superman pochodzi z planety Krypton. Każdy może mieć swojego fikcyjnego idola ale problem zaczyna się jak z powodu postaci fikcyjnych robi komuś krzywdę. Niestety fanatycy religijni do takich osób należą i trzeba z tym walczyć.

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do