
K jak komisja
Na początku byłem sceptycznie nastawiony do powołania komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich w Polsce. Jedynym efektem jej działania, którego się spodziewałem, było bowiem – wzorem wcześniejszych komisji śledczych - wykreowanie się jakichś kolejnych posłów na gwiazdy polityki.
Gonić króliczka
Do świeżo obowiązującej ustawy przekonał mnie jednak prezydent Andrzej Duda, który stwierdził, że nie tyle werdykty komisji będą istotne, jak to, kto zostanie przed nią wezwany i co powie. Prawdziwy werdykt wydadzą zaś wyborcy, którzy będą mogli śledzić rozprawy na żywo. Wszak „nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go”. Przekonuje mnie to tym bardziej, że do zbojkotowania zagwarantowanej w art. 22 ustawy jawności rozpraw nawołuje prawie cała opozycja, domagając się od stacji telewizyjnych, by ich nie relacjonowały. Nie wierząc w to, że którakolwiek z telewizji pozytywnie odpowie na wezwanie do bojkotu, zaopatrzyłem się już w pokaźny zapas coli i popcornu, przeświadczony, że szykuje nam się wieloodcinkowa telenowela. Kupiłem też chusteczki higieniczne na wypadek wzruszeń, jakie dostarczą zeznania Tuska i Sikorskiego. Co do tytułu serialu jeszcze się waham - „K jak komisja” czy „Na Wiejskiej”? A może „Czerwone chmury” lub „Stawka większa niż wybory”?
„Autorytety” o „niekonstytucyjności”
Na ustawę sypią się gromy, a „niekonstytucyjność” to najczęstszy zarzut wobec niej. W obliczu kryzysu personalnego w Trybunale Konstytucyjnym pomyślałem, że tak naprawdę ta instytucja wcale nie jest niepotrzebna. Wystarczy, że wyjdzie Budka lub inny Giertych i orzeknie, że coś jest niezgodne z Konstytucją, a cała gawiedź przyklęknie, spuści głowy i międląc czapki w dłoniach przyjmie w pokorze ów osąd. Przywykłem też do tego, że należy weryfikować wygłaszane publicznie stanowiska tzw. autorytetów. Nie przekonał mnie nawet na gorąco komentujący ustawę prof. Adam Strzembosz, którego szanuję z racji na wiek i siwe włosy, ale który od czasu upadku głoszonej teorii, jakoby środowisko sędziowskie po upadku PRL miało się samo oczyścić, nie powiedział niczego, pod czym podpisałbym się bez zastrzeżeń. I tak było tym razem. Jego niczym niepoparte zarzuty pod adresem prezydenta o rzekome wielokrotne łamanie Konstytucji w ustach byłego pierwszego prezesa Sądu Najwyższego zabrzmiały po prostu niesmacznie. Podobnie wypowiedzi mecenasa Ryszarda Kalisza, który w dyskusji z posłem Markiem Astem w studiu TVN sprawiał wrażenie kompletnie nieprzygotowanego do omawianego tematu.
Parę mitów na temat komisji
Nieprawdą jest, że decyzje komisji będą niepodważalne. Sąd będzie mógł je wzruszyć, gdyż wynika to z jego uprawnień określonych w art. 3 Prawa postępowania przed sądami administracyjnymi. Nie jest też prawdą, że komisja w poszukiwaniu dowodów może przeprowadzić przeszukanie np. czyjegoś mieszkania. Może natomiast zawnioskować do prokuratury w tej sprawie, a to już prokurator oceni, czy taki wniosek zasługuje na uwzględnienie. Ewentualne zastosowane przez komisję sankcje – tzw. środki zaradcze - wcale nie wyeliminują polityka z życia publicznego, ani nie zamykają mu drogi np. do kandydowania do parlamentu, co potwierdziła nawet Państwowa Komisja Wyborcza. Zresztą katalog owych środków zaradczych jest bardzo skromy, bo dotyczy tylko cofnięcia pozwolenia na broń, dostępu do informacji niejawnych oraz – co chyba najbardziej boli polityków opozycji – zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi. Ta ostatnia sankcja (istniejąca już od dawna w przepisach art. 31 ustawy o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych) wcale nie musi być zastosowana wyłącznie przez sąd, jak perorują niektóre „autorytety”, bowiem uprawnienia do jej stosowania posiadają choćby komisje orzekające w sprawach o naruszenie dyscypliny finansów publicznych.
Lex Tusk vs Lex Anty-Putin
Jednym poważnym mankamentem nowej ustawy, zwanej „Lex Tusk” (wersja TVN) łamane na „Lex Anty-Putin” (wersja TVP), jest przepis artykułu 15 ust. 4 stanowiący, że decyzje administracyjne, postanowienia i uchwały komisji są ostateczne. Jednoinstancyjne postępowanie administracyjne – jako odstępstwo od reguły – istnieje już w polskim prawodawstwie. Sam regulujący to artykuł 15 Kodeksu postępowania administracyjnego przewiduje takie wyjątki. Najbardziej typowym przykładem są decyzje wydawane przez ministrów lub prezesów urzędów centralnych. Jednakże w przypadku komisji ds. wpływów rosyjskich nadanie decyzji przymiotu ostateczności oznacza jej natychmiastową wykonalność. Wojewódzki sąd administracyjny, do którego wpłynie ewentualna skarga, może co prawda nakazać wstrzymanie wykonania decyzji, ale w okresie od jej doręczenia zainteresowanemu do chwili wydania postanowienia przez WSA, rozstrzygnięcie Komisji może już zostać de facto wykonane, a sankcja zastosowana. A wystarczyło przenieść gotowe rozwiązania z Kpa, gdzie sąd administracyjny w praktyce działa jak instancja odwoławcza i dopiero jego orzeczenie pozwala na uprawomocnienie, a co za tym idzie wykonanie decyzji.
Tak czy owak zanim ustawa skierowana przez prezydenta do TK trafi na wokandę, będzie ciekawie. Obstawiam, że posypią się grzywny za niestawiennictwo osób wzywanych w charakterze biegłych lub świadków, a może nawet trafią się doprowadzenia przed oblicze komisji. Chyba zatem do coli i popcornu dokupię jeszcze chipsy.
Radosław Gajda, woj. łódzkie
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Bardziej Pan broni tej ustawy niż PAD, który chce ją nowelizować.