R. Gajda: Jazda bez trzymanki

MWS
29/12/2023 06:07

19 grudnia br. Donald Tusk zapowiedział przed południem koncyliacyjne tworzenie ustawy odpolityczniającej Telewizję Polską, wieczorem zaś Sejm przegłosował uchwałę wzywającą de facto rząd do zmian personalnych we władzach publicznych mediów. Zatem skoro parę dni później rano premier poinformował, że w rezerwie ogólnej znajdują się pieniądze budżetowe dla TVP, to oznaczało, że po południu wydarzy się coś zupełnie odwrotnego. I tak się stało. 27 grudnia br. ok. godz. 18 minister kultury i dziedzictwa narodowego ogłosił, że właśnie postawił w stan likwidacji publiczną telewizję, radio i Polską Agencję Prasową. Powodem miał być… brak w budżecie państwa pieniędzy na ich funkcjonowanie.

3 miliardy niezgody

Reklama

Zamieszanie zrobiło się po tym, jak prezydent Andrzej Duda zapowiedział zawetowanie ustawy okołobudżetowej, w której znalazły się 3 miliardy zł na funkcjonowanie przejmowanych przez obecną władzę mediów publicznych. Niezadowolenie koalicji rządzącej od razu przywołało skojarzenia z sytuacją, gdy PiS przeforsował prawie cztery lata temu przyznanie TVP 2 mld zł przy sprzeciwie ówczesnej opozycji i awanturze wywołanej słynnym „gestem Lichockiej”. Teraz brak środków dla telewizji wykorzystał szef resortu kultury Bartłomiej Sienkiewicz do realizacji planu alternatywnego dla wątpliwych prawnie roszad w kierownictwie publicznych mediów, ogłaszając postawienie w stan likwidacji spółek medialnych. W zamieszczonym na internetowej stronie ministerstwa oświadczeniu napisał: „W obecnej sytuacji takie działanie pozwoli na zabezpieczenie dalszego funkcjonowanie tych spółek, przeprowadzenie w nich koniecznej restrukturyzacji oraz niedopuszczenie do zwolnień zatrudnionych w ww. spółkach pracowników z powodu braku finansowania”. Tyle że i w tym przypadku pojawiają się kolejne poważne wątpliwości natury prawnej. Wynikające z kodeksu spółek handlowych (KSH) uprawnienie zgromadzenia akcjonariuszy do rozwiązania spółki może się okazać zbyt słabym umocowaniem w przepisach prawa, przed czym przestrzegał już ponad tydzień wcześniej na łamach „Rzeczpospolitej” adwokat Błażej Wojnicz. Publiczna telewizja i radio jako spółki akcyjne utworzone zostały w 1992 ustawą o radiofonii i telewizji, stanowiącą wobec KSH lex specialis. A zatem tylko w analogiczny sposób można je rozwiązać. Dopiero wtedy minister reprezentujący Skarb Państwa wykonując swoje kodeksowe obowiązki może wszcząć proces likwidacji zmierzający ostatecznie do wykreślenia spółek z rejestru. Podobnie rzecz tyczy się PAP, którą w formie spółki powołano do życia pięć lat później. 

Od obrony Konstytucji do anarchii

Minister Sienkiewicz od początku jednak postanowił jechać bez trzymanki. Konsekwentnie powołując się wyłącznie na KSH, ignoruje ustawy o radiofonii i telewizji, o Radzie Mediów Narodowych oraz o Polskiej Agencji Prasowej. Zadziwiające, że sekundują mu w tym nie tylko polityczni sprzymierzeńcy czy  dziennikarze z konkurencyjnych wobec TVP mediów, ale także prawnicy uchodzący za tzw. autorytety. Przykładem może być chociażby prof. Ewa Łętowska, która – jak cytuje portal Oko.press – twierdzi, iż „wykorzystanie uprawnień właścicielskich wobec mediów przez ministra kultury, dzięki odwołaniu się  do kodeksu spółek handlowych, może być uznane za proporcjonalne i zakotwiczone konstytucyjne”. W praktyce oznacza to mniej więcej tyle, że minister sam może dokonywać oceny, które przepisy są zgodne z Konstytucją, a które nie, i stosować się wyłącznie do tych, które ocenił pozytywnie.

Bez wątpienia PiS popełnił błąd lekceważąc wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 16 grudnia 2016 r., gdzie stwierdzono, że przepisy ustawy o radiofonii i telewizji wyłączające udział Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w procedurze powoływania i odwoływania członków organów spółek publicznej radiofonii i telewizji są niezgodne z Konstytucją RP. A wystarczyłoby przecież wprowadzić zapis, iż Rada Mediów Narodowych przed podjęciem decyzji o zmianie członków rad nadzorczych lub zarządów TVP czy Polskiego Radia obowiązana jest zasięgnąć opinii KRRiT i dyspozycje Trybunału byłyby wypełnione. Niemniej jednak przepisy ustawy o Radzie Mediów Narodowych nie były przedmiotem kontroli TK, wobec czego wciąż obowiązują i nie ma podstaw, by ich nie stosować. Z kolei kodeksowe działania Sienkiewicza wobec mediów publicznych wcale nie włączają Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w personalne procesy decyzyjne. Zatem nie sposób go rozgrzeszać uzasadniając to zamiarem wykonania przezeń wyroku TK z 2016 r. A już to, co proponuje prof. Łętowska, jest nakreśleniem prostej drogi do prawnej anarchii. Wyobraźmy sobie sytuację, że część kierowców nagle uzna, że ustalone prawem o ruchu drogowym limity prędkości na autostradach ograniczają ich konstytucyjnie zagwarantowane prawa wolnościowe. Wszak ustawa zasadnicza nie zakazuje wciskania gazu „do dechy”, a pojęcie bezpieczeństwa jest w tym przypadku względne, skoro np. w Niemczech można pędzić autostradą tak szybko, jak się chce i jakoś prawo nie uznaje tam prędkości ponad 140 km/h za niebezpieczną. Jednakże w kontekście choćby śmiertelnego wypadku na autostradzie pod Piotrkowem Tryb., gdzie kilka miesięcy temu trzyosobowa rodzina zginęła w płonącym aucie, uderzonym przez sunące ponad 200 km na godzinę bmw, większość z nas zapewne krytycznie podeszłaby do formalnej legalizacji tak rozumianych swobód obywatelskich.

„Trzeba rozmawiać, trzeba się porozumieć…”

Owo rzekome„przywracanie ładu konstytucyjnego”przez ministra Sienkiewicza może zrodzić dalsze konsekwencje. Oto bowiem po wyłączeniu przez powołane przez niego władze publicznej telewizji informacyjnych kanałów TVP Info, TVP3 i TVP World pojawia się dylemat, czy powinniśmy wciąż płacić abonament? Wszak zgodnie z ustawą opłaty abonamentowe pobiera się w celu umożliwienia realizacji misji publicznej przez jednostki publicznej radiofonii i telewizji. Te zaś realizują misję oferując społeczeństwu zróżnicowane programy i inne usługi m.in. w zakresie informacji i publicystyki. Nikt mnie nie przekona, że 20-minutowym erzacem pod nazwą „19.30” publiczna „Jedynka” zaspokoi społeczne zapotrzebowanie na informację po uprzednim zniknięciu z eteru 24-godzinnegoprogramuTVP Info.

Prowadząc przez osiem lat rządów różne wątpliwej jakości procesy legislacyjne Prawo i Sprawiedliwość doprowadziło do chaosu w wielu dziedzinach funkcjonowania państwa oraz wywołało największą od lat 90-tych inflację. Jednakże naprawianie tego przy pomocy wybiórczego stosowania przepisów lub wprost ich omijania nie da się nijak uznać za leczenie – jak to ujęła prof. Łętowska – konstytucyjnej sepsy.Raczej przypomina to terapię doktora Gruensteina z „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, który na wszelkie żołnierskie choroby i dolegliwości stosował… lewatywę.Zdecydowanie bardziej przekonująco brzmią rady innego znanego prawnika-konstytucjonalisty prof. Ryszarda Piotrowskiego w wywiadzie dla Polskiego Radia 24 - Trzeba rozmawiać, trzeba się porozumieć. W założeniu obecna większość i opozycja mają przecież działać dla dobra Polski przez najbliższe cztery lata (…). Innego wyjścia, jak przestrzegania prawa zgodnego z Konstytucją nie ma. Wątpliwości mieć można jedynie co do tego, czy zwaśnione od prawie dwóch dekad polityczne plemiona są w jeszcze stanie prowadzić ze sobą racjonalny dialog?

                                                                                                                                             Radosław Gajda

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Adam Zieliński - niezalogowany 2023-12-29 11:00:24

    Jeszcze raz powtarzam: wygrana a szczeblu państwowym wspolnota decyduje komu płacimy za zarządzanie mediami publicznymi. Ten portal należy do Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej i moim zdaniem nie powinien publikować treści promujących poglądy jednej partii politycznej.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do