R. Gajda: Drugi zamach na JPII

MWS
09/03/2023 03:11

Drugi zamach na JPII

Reklama

„Marcin Gutowski w najnowszym reportażu ‘Franciszkańska 3 z cyklu ‘Bielmo’ pokazał nieznane wcześniej fakty z życia Karola Wojtyły z czasów, gdy jeszcze nie był on papieżem. Reporter rozmawiał z ofiarami księży, którzy jeszcze w latach 60. podlegali kardynałowi Wojtyle. Dotarł do ludzi, którzy osobiście informowali go o przestępstwach popełnianych przez duchownych, i do kościelnych dokumentów potwierdzających działania i zaniechania Wojtyły” – tak reklamuje swój materiał TVN. Rzecz w tym, że owi „ludzie, którzy informowali”, to tylko jeden człowiek, występujący anonimowo, a na dodatek używający sformułowania „uciszyć”, rzekomo mającego paść z ust ówczesnego metropolity krakowskiego. Dziwnym trafem identycznego samego słowa użyto w cytowanym w reportażu dokumencie Służby Bezpieczeństwa, który nawet nie jest zapisem przesłuchania informatora „bezpieki”, lecz notatką oficera analizującego sytuację w małopolskiej kurii biskupiej.

Podobno…

Wbrew przekonaniu dziennikarzy TVN prowadzących 6 marca br. debatę bezpośrednio po emisji reportażu nie dostarczył on żadnych „niepodważalnych dowodów” na to, że Karol Wojtyła wiedział o przypadkach pedofilii na terenie podległej mu diecezji i ukrywał, tuszował lub ignorował znane mu fakty. Podobnie nie dostarcza ich książka holenderskiego dziennikarza Ekke Overbeeka „Maxima Culpa. Jan Paweł II wiedział”, mimo iż jej premierę tydzień wcześniej szumnie zapowiadał tygodnik „Newsweek”, dowodzony aktualnie przez Tomasza Sekielskiego, współautora pierwszego, głośnego filmu o księżach wykorzystujących seksualnie dzieci pt.„Tylko nie mów nikomu”.

Niewątpliwie przypadki pedofilii wśród księży w okresie PRL się zdarzały. Nie ma powodu, by nie wierzyć relacjom ofiar „drapieżców w sutannach”, ani dziennikarzom, którzy tych relacji wysłuchali i jednogłośnie stwierdzają, że były one wstrząsające. Bez wątpienia należy okazać współczucie wszystkim pokrzywdzonym i nawet nie próbować usprawiedliwiać ohydnych czynów, które na nich zostały dokonane. Jednakże twierdzenie, że „Karol Wojtyła wiedział o pedofilii w Kościele, zanim został papieżem, co więcej – brał udział w jej tuszowaniu”, w kontekście opisywanych zdarzeń jest grubym oszczerstwem. Dziennikarskie śledztwa Gutowskiego i Overbeeka opierają się jedynie na poszlakach. W postępowaniu karnym istotą prowadzonego dochodzenia jest dążenie do ustalenia tzw. prawdy materialnej, czyli popartej niezbitymi dowodami. Jak twierdzi wielu prawników – tylko takiej prawdy można później dowodzić przed sądem, w odróżnieniu od prawdy obiektywnej, którą – ich zdaniem -  poznamy dopiero… na sądzie ostatecznym. Tymczasem w dziennikarskich materiałach jednym z najczęściej powtarzających się jest słowo „podobno”…

Poszlaki to jeszcze nie dowody

Nie jest żadnym dowodem rzekomego tuszowania pedofilii wyrażenie przez przyszłego papieża zgody na wyjazd obwinianego o molestowanie nieletnich ks. Bolesława Sadusia do Austrii. Nie jest też nim list referencyjny kardynała Wojtyły do swojego austriackiego odpowiednika. Z pisma jasno wynika, że ks. Saduś chce za granicą kontynuować swoją pracę naukową. Niewykluczone zatem, że sam Saduś, czując gęstniejącą atmosferę wokół siebie, postanowił wyjechać na Zachód, korzystając z faktu, że w Austrii brakuje księży. Niemal pewne jest, że jako tajny współpracownik SB uzyskał „błogosławieństwo” bezpieki, która zwietrzyła w tym zamiarze możliwość poszerzenia swojej siatki agentów w krajach kapitalistycznych. Karol Wojtyła, jeśli wiedziałby o przestępczej działalności swojego bliskiego kolegi, z pewnością nie odwiedzałby go w jego nowej parafii w Gaubitsch i nie nawiedzałby go, gdy ten leżał na łożu śmierci.

Niczego nie dowodzi też samo „przerzucanie księży z parafii na parafię”, jak choćby w przypadku ks. Eugeniusza Surgenta. Również i dziś wikariuszy przenosi się w taki sam sposób średnio co dwa lata. Czasem nawet żartuje się, że jeśli jakiś ksiądz pełni posługę w jednej parafii dłużej, to znaczy, że ma dobre układy w kurii. Wreszcie nie można się dziwić dość łagodnemu podejściu metropolity krakowskiego do skazanego prawomocnym wyrokiem ks. Józefa Loranca, który po odbyciu kary więzienia skierowany został do jednej z parafii w Zakopanem, gdzie miał się zajmować prowadzeniem ksiąg kościelnych. W cytowanym w reportażu Gutowskiego piśmie sygnowanym przez Karola Wojtyłę czytamy, iż Trybunał Metropolitalny opierając się na prawie kanonicznym "skorzystał z prawa łaski i powstrzymał się od wymiaru kary" w związku z tym, że „ksiądz został już ukarany przez władzę świecką”. W dokumencie nie omieszkano przy tym podkreślić, że "zaniechanie kary nie przekreśla przestępstwa, ani nie zmazuje jego winy". 

Nie przekonuje również anonimowy świadek, który po pięćdziesięciu latach przypomniał sobie, że był w kurii i przekazywał informacje o pedofilskich czynach ks. Surgenta, zaś kardynał Wojtyła prosił go, by sprawę „uciszyć”. Niemal identyczne sformułowanie pada bowiem również w cytowanym w materiale TVN wewnętrznym dokumencie SB, notatce służbowej będącej elementem sprawozdań z inwigilacji kurii. Przypadek?

Osaczeni przez bezpiekę

Oczywiście można by sobie zadać pytanie, czy do kardynała (a wcześniej biskupa) Karola Wojtyły docierały jakieś sygnały o niemoralnym prowadzeniu księży? Z pewnością takie informacje do krakowskiej kurii trafiały. I niekoniecznie musiały one dotyczyć pedofilii, lecz także łamania celibatu, skłonności do alkoholu czy ciągotek do hazardu. Nie można było jednak ich przyjmować na wiarę bez dostatecznej weryfikacji. Służba Bezpieczeństwa nie tylko inwigilowała księży w PRL, ale również, szantażowała, zastraszała, a w konsekwencji werbowała.Jak pisze w swojej książce „Księża wobec bezpieki” ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, „funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa prowadzili obserwację takiej osoby, zbierali o niej informacje – szukając m.in. kompromitujących materiałów – a następnie opracowywali plan pozyskania”.

SB nierzadko uciekała się również do prowokacji – od pomówień czy oszczerczych donosów począwszy, aż do podrzucania kompromitujących materiałów. Wystarczy wspomnieć ks. Jerzego Popiełuszkę, którego oskarżono o to, iż rzekomo przechowywał „38 sztuk amunicji kalibru 9 mm do pistoletu (…), 3 bojowe granaty łzawiące (…), materiały wybuchowe (…) wraz z potrzebnymi do spowodowania eksplozji detonatorami i przewodami elektrycznymi”. Atmosfera osaczenia kapłanów przez bezpiekę nie raz wpychała ich w stany lęku czy depresji. Nawet ks. Popiełuszko – jak pisze Zbigniew Branach w książce „Piętno księżobójcy” – czuł zagrożenie swego życia, mimo iż nie wszyscy wokół niego to  dostrzegali. „Ksiądz powtarzał przyjaciołom, że długo nie pożyje. Jedni zalecali ostrożność. Inni podszeptywali o przeczuleniu. Nie wiedzieli, że kiedyś przyjdzie im się za to wstydzić”.

W takiej atmosferze przyszło też kierować metropolią krakowską Karolowi Wojtyle, który w tamtych czasach nawet nie mógłby udać się na wizytację do parafii, z której dobiegały jakieś niepokojące wieści, by nie pociągnąć tam za sobą esbeckiego „ogona”. Każda pochopna czy nerwowa reakcja kurii skrzętnie zostałaby przez SB odnotowana i wykorzystana do operacyjnych planów. Dostarczyłaby argumentów do szantażu czy gróźb wobec księdza będącego na celowniku bezpiekii „hodowanego” na tajnego współpracownika. Albo też – gdyby uznano go za zbyt groźnego dla ustroju – byłaby przesłanką do uciszenia go na zawsze.Miejmy na uwadze choćby przypadki księży Zycha czy Suchowolca, których przed zamordowaniem próbowano kompromitować. Stąd też weryfikacja wszelkich doniesień, choć niezbędna, była dla kurii niezwykle trudna. A miejmy do tego świadomość, że były to czasy, gdy nie było telefonów komórkowych, kamerek internetowych, monitoringu i tym podobnych urządzeń, które mogłyby dostarczyć obraz z dowodem popełnianych przez księży czynów zabronionych.

Pedofilia jako narzędzie walki politycznej

Charakteru reakcji na reportaż „Franciszkańska 3” w TVN oraz książkę „Maxima Culpa” można było się spodziewać z góry. Dominują skrajności. Z jednej strony histeria i wściekły atak środowisk lewackich i bez mała żądanie burzenia pomników papieża Polaka (tygodnik „Do rzeczy” pisze wręcz o zorganizowanej akcji „Dopaść Wojtyłę”), z drugiej bezkompromisowa, ale i bezrefleksyjna obrona papieża jako świętego Kościoła katolickiego. Oczywiście wszystko podszyte podtekstem politycznym w kontekście zbliżających się wielkimi krokami jesiennych wyborów parlamentarnych. Tymczasem bezkrytyczne podejście do zaserwowanych nam w tym tygodniu medialnych „rewelacji”, a w konsekwencji próba jak najszybszego zadeptania autorytetu JPII, to de facto nic innego, jak drugi zamach na Ojca św. (ten pierwszy, przypomnijmy, miał miejsce 13 maja 1981 r.). Jednakże mimo wszystko spośród zalewających Internet histerycznych opinii da się wyłowić także i te zdecydowanie zrównoważone, oparte na racjonalnych analizach, a nie na emocjach. Szczególnie interesujące jest stanowisko Tomasza Krzyżaka z „Rzeczpospolitej”, który, choć sam pisał o pedofilach w sutannach, to występując jako dziennikarski komentator zarówno w reportażu „Franciszkańska 3”, jak i w dyskusji po jego emisji, zachowywał daleko idącą powściągliwość. W felietonie zamieszczonym 8 marca br. w macierzystym dzienniku sam zwraca uwagę na funkcjonujący relatywizm interpretacyjny w odniesieniu do zgromadzonych w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej materiałów SB. Podkreśla też, że „walkę z pedofilią w Kościele zapoczątkował nie kto inny, jak właśnie Jan Paweł II”. I wreszcie wyraża nadzieję, iż „dyskusja wokół Jana Pawła II może spowodować, że zauważymy pedofilię także poza Kościołem”. Jakkolwiek podpisując się obiema rękami pod tym ostatnim zdaniem, nie sposób nie dostrzec rozgrywających się równolegle innych głośnych spraw o podłożu pedofilskim - samobójstwa 16-latka, ofiary urzędnika ze Szczecina, oraz skazania przez sąd I instancji „łowcy nastolatek” z Sopotu.Fala niewybrednych komentarzy i oskarżeń, jaka tym sprawom towarzyszyła i dalej towarzyszy, buduje wrażenie, że tak naprawdę dzisiejszej klasie politycznej świadomość krzywdy dzieci jest całkowicie obojętna. Ważne jest jedynie to, czy przy pomocy tej wiedzy da się uderzyć w politycznych przeciwników.

                                                                                                                             Radosław Gajda, woj. łódzkie

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Marek Czarnecki - niezalogowany 2023-03-09 12:50:13

    Skąd u Polaków ten gen destrukcji, niszczenia autorytetów, których tak niewielu mamy?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Adam Zieliński - niezalogowany 2023-03-09 13:40:38

    Wojtyła był szefem największej w Europie organizacji posiadającej nawet własne Państwo, zrzeszającej wielu Europejczyków i działającej też poza Europą. Tusk był szefem największej unii narodów europejskich w historii Świata i też jego autorytet jest podważany. Podobnie z Wałęsą. W polityce i mediach nie liczą się autorytety tylko zdobywanie pieniędzy

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Marek Czarnecki - niezalogowany 2023-03-09 19:24:23

    ,,Naród deprawowany przez wiele lat, nagradzany za serwilizm i podłość, prześladowany za odwagę nie mógł zmienić się z dnia na dzień. Zbyt wielu miało nieczyste sumienie, tym więc gorliwiej szukali pretekstu, aby opluć tych z czystym sumieniem i tym gorliwiej wierzyli w kłamstwa i potwarze”

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Jacek Pietrzak - niezalogowany 2023-03-14 16:58:21

    Radku, Zasługi Papieża Polaka są wielkie i nie słyszałem w reportażu aby ktoś je umniejszał. Chyba trochę nieuważnie oglądałeś. Piszesz o jednym anonimowym świadku. Ja widziałem w reportażu dwóch i słyszałem trzeciego. Dziwi Cię, że występowali anonimowo? Jeszcze Cię dziwi? Zapomniałeś co stało się z 16-to letnim Mikołajem jak przestał być anonimowy. Piszesz "Niewątpliwie przypadki pedofilii wśród księży w okresie PRL się zdarzały." Słyszałeś, żeby sam Kościół w Polsce ukarał jakiegoś księdza za czasów PRL? Piszesz, że autor nadużywa słowa "podobno". Sam używasz określeń "Niewykluczone zatem...", Niemal pewne jest...". Autor reportażu przez wiele miesięcy weryfikował różne dokumenty. W tym dokumenty SB. Ty nie widziałeś tych dokumentów, ba nie wiesz nawet o jakie dokumenty chodzi, ale wiesz, że są niewiarygodne. Ciekawe że w tym przypadku na pewno są niewiarygodne a w przypadku niektórych osób publicznych były podstawą ich dezawuowania. Jak to jest ze wspomnianym przez Ciebie słowem "uciszyć". W nagłówku piszesz "Dziwnym trafem identycznego samego słowa użyto w cytowanym w reportażu dokumencie Służby Bezpieczeństwa". W tekście piszesz już trochę inaczej "Niemal identyczne sformułowanie pada bowiem również w cytowanym w materiale TVN wewnętrznym dokumencie SB." To identycznego czy niemal identycznego? Nie widzisz różnicy? Piszesz "W postępowaniu karnym istotą prowadzonego dochodzenia jest dążenie do ustalenia tzw. prawdy materialnej, czyli popartej niezbitymi dowodami." To jest reportaż, a nie sprawa karna. I z oczywistych względów sprawą karną nie będzie. Piszesz "Wreszcie nie można się dziwić dość łagodnemu podejściu metropolity krakowskiego do skazanego prawomocnym wyrokiem ks. Józefa Loranca, który po odbyciu kary więzienia skierowany został do jednej z parafii w Zakopanem, gdzie miał się zajmować prowadzeniem ksiąg kościelnych. W cytowanym w reportażu Gutowskiego piśmie sygnowanym przez Karola Wojtyłę czytamy, iż Trybunał Metropolitalny opierając się na prawie kanonicznym "skorzystał z prawa łaski i powstrzymał się od wymiaru kary" w związku z tym, że „ksiądz został już ukarany przez władzę świecką”. Naprawdę nie dziwi Cię takie łagodne podejście. Może dlatego że to dawno było, gdzieś daleko. Gdyby sprawa dotyczyła kogoś Ci bliskiego, też byłbyś taki wyrozumiały? Kodeks Prawa Kanonicznego z roku 1917, Kanon 2359 § 2, wtedy jeszcze obowiązujący nie dawał wyboru w tym przypadku wyraźnie jest w nim napisane "ma on zostać suspendowany, ogłoszony zhańbionym, pozbawiony urzędu, przywilejów, godności i pozycji, którą zajmuje, a w najbardziej poważnych przypadkach wydalony ze stanu duchownego." Ja wiem że zwłaszcza obecnie prawo to cos abstrakcyjnego, do czego niektórzy podchodzą bardzo luźno... Piszesz "Niczego nie dowodzi też samo „przerzucanie księży z parafii na parafię”. Zgoda. Ale znasz jakiś dokument kościelny w którym wyraźnie jest napisane, że z powodu przestępstwa pedofilii ksiądz poniósł jakąś karę? Przypomnę sam piszesz, że "Niewątpliwie przypadki pedofilii wśród księży w okresie PRL się zdarzały." Kary też się zdarzały? Obecny Papież Franciszek zapytany o docierające z Polski informacje o tym, Karol Wojtyła wiedział o nadużyciach seksualnych księży, powiedział: "Musisz umiejscowić rzeczy w czasie, w którym do nich dochodziło. Anachronizm zawsze czyni zło. W tamtych czasach ukrywane było wszystko. Do czasu skandalu bostońskiego, wszystko było ukrywane" - powiedział papież, nie odpowiadając wprost na pytanie o Karola Wojtyłę. "Wcześniej rozwiązaniem było przeniesienie księdza w inne miejsce, a co najwyżej zmniejszenie jego roli, jeśli nie było inne opcji, ale bez skandalu". W oświadczeniu Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski w związku z publikacjami dotyczącymi Metropolity krakowskiego Kard. Karola Wojtyły w jednym akapicie czytamy: "Obrona świętości i wielkości Jana Pawła II nie oznacza, oczywiście, twierdzenia, że nie mógł on popełniać błędów.(...) Trzeba też być świadomym tego, że w tamtym okresie obowiązywały, nie tylko w Polsce, inne niż dzisiaj prawa, inna była świadomość społeczna i zwyczajowe sposoby rozwiązywania problemów." Nie wiem jak rozumieć zdanie że w tamtym czasie obowiązywały inne prawa. Pedofilia zawsze była przestępstwem. Według prawa kościelnego przed 1983 rokiem nawet bardziej surowo traktowanym. To nasz Papież złagodził kary za pedofilię. Może byłoby łatwiej wyciągnąć wnioski co do roli Karola Wojtyły w powyższej sprawie, gdyby władze kościelne były zainteresowane nie wyjaśnianiem sprawy, a jej WYJAŚNIENIEM. Kilkadziesiąt lat brakło Kościołowi aby zainteresował się ofiarami kościelnych pedofili. A może o to właśnie chodzi - poczekamy jak już nikt nie będzie pamiętał, łatwiej będzie wtedy zaprzeczać faktom. Zamykanie archiwów kościelnych na pewno nie sprzyja wyjaśnieniu sprawy. Czy Karol Wojtyła wiedział? Póki co każdy powinien sobie sam odpowiedzieć na to pytanie. Moim zdaniem wiedział. A jeżeli nie wiedział to tez chyba nie świadczy zbyt dobrze, skoro jak piszesz "...przypadki pedofilii wśród księży w okresie PRL się zdarzały". Gorzej że niestety nie skończyły się wraz z PRL-em... Pozdrawiam

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Radosław Gajda - niezalogowany 2023-03-15 15:33:51

    Doprawdy, Jacku, nie wiem, gdzie wypatrzyłeś tych dwóch dodatkowych świadków. A co do innych wątków, to gorąco polecam Ci inny mój artykuł. Dość długi, zatem wystarczy przeczytać mniej więcej od połowy. https://mws.org.pl/artykul/r-gajda-dobrzy-zli/1104854

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Jacek Pietrzak - niezalogowany 2023-03-19 20:02:02

    Radku, reportaż jest długo więc wystarczy obejrzeć tylko trzy fragmenty, aby usłyszeć tych świadków których przegapiłeś. Nie wiem, którego zapamiętałeś więc wymieniam: 1 - ok. 3 minuty 2 - 22:00 do 23:15 3. 39:35-41:00 Może Ci umknęło, a może nie oglądałeś do końca, bo po co. skoro wiesz lepiej. Gdybym chciał komentować wspomniany przez Ciebie artykuł, to na pewno bym to zrobił. Ja odniosłem się do tego co napisałeś powyżej. Jeżeli się z czymś nie zgadzasz, Twoje prawo. Pozdrawiam.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do