Partie przystępują do kontrofensywy sondażowej, próbując jak zawsze zaczarować rzeczywistość i wprowadzić w błąd wyborców. Mechanizm jest ten sam: najpierw pompuje się sondaże, a potem mówi się, by nie marnować głosu i głosować na partie, bo one i tak wygrają.Na tą propagandę wyssaną często z wirtualnej rzeczywistości Polacy nabierali się przez wiele lat. Ostatnie jednak partiom idzie jak po grudzie...
Po pierwsze - mimo medialnego zaklinania rzeczywistości - przebiła się w wyborach do Europarlamentu nowa partia (Nowa Prawica) nieobecna dotąd w sejmie, kanalizująca głosy niezadowolonych z partokracji. Po drugie już w ostatnich wyborach samorządowych komitety niezależne, bezpartyjne, zaczęły się skutecznie przebijać do Sejmików. Z poparciem ok. 23% wyborców wszedł komitet niezależnych bezpartyjnych samorządowców na Dolnym Śląsku. Podobnie zaporowy próg wyborczy (bo bezpartyjni startują bez dotacji z budżetu państwa) przekroczyły bezpartyjne komitety w woj. świętokrzyskim, pomorskim czy małopolskim.
Obecnie sytuacja jest jeszcze groźniejsza dla komitetów partyjnych, gdyż deklarację oddania głosów na kandydatów bezpartyjnych deklaruje na poziomie gmin i powiatów 50-70% wyborców. Również do zdominowanych przez partie Sejmików bezpartyjni uzyskują nawet w oficjalnych sondażach poparcie ok. 10-15%.
Jednym z dobrych przykładów "zaczarowywania" rzeczywistości jest materiał przygotowany i upubliczniony w dzień po konwencjach wyborczych partii politycznych autorstwa akademików: dr. Tomasza Jurkiewicza i dr. hab. Norberta Maliszewskiego z UW.
Jak piszą w rozdziale dotyczącym komitetów bezpartyjnych "Wprawdzie w sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej" deklarację głosowania na lokalne komitety składa 15 proc. ankietowanych (w sondażu CBOS jest to 6 proc. przy bardzo dużym odsetku osób, które jeszcze nie wiedzą, na kogo zagłosują), niemniej istnieje kilka przesłanek, które mogą skłaniać ku pierwszej tezie (dominacji partii): komitet Rafała Dutkiewicza, który w 2010 r. osiągnął największy sukces list lokalnych (dziewięć mandatów w dolnośląskim) startuje wspólnie z PO z jednej listy".
I tu już mamy pierwsze - nazwijmy to delikatnie - rozmijanie się z faktami. Ludzie tworzący komitet Dudkiewicza w 2010 r. kontynuują swój start w ramach bezpartyjnego komitetu na Dolnym Ślasku i współtworzą go m.in. prezydenci Lubina, Bolesławca oraz innych pomniejszych miast Dolnego Śląska, które w 2010 współtworzyły samorządową infrstrukturę lokalną tego komitetu. Co więcej dziś wspierają go działacze niezależni, środowiska społeczne i artyści - m.in. Paweł Kukiz. Skąd więc u dr Jurkiewicz i dr Maliszewskiego próba zblatowania ich z PO? Dalej zaś autorzy raportu dają szansę jedynie niepartyjnym ruchom autonomii Ślaska i mniejszości niemieckiej na Opolszczyźnie. Zabieg ten ma oczywisty wydźwięk - niezależni, którzy wygrywają to element niepolski.Polacy nie głosują na bezpartyjnych. Tak zaczarowuje się rzeczywistość.
Resumując autorzy raportu piszą: "Zatem chociaż poparcie dla różnych komitetów lokalnych może osiągnąć w sumie około 15%, to tak jak w 2010 r. głosy te mogą się rozproszyć, a organizacje te w skali kraju mogą uzyskać niewielką liczbę mandatów." I trudno się z tym nie zgodzić. Krótko mówiąc: zapotrzebowanie społeczne na komitet bezpartyjny jest. I obywatele chcę i chętnie zagłosowaliby na taki komitet bezpartyjny, muszą tylko (!) wiedzieć, że on jest. Muszą mieć informacje, iż np. Mazowiecka Wspólnota Samorządowa jest pierwsza, największą bezpartyjna listą samorządową na Mazwoszu.
I tu wiele zależy od kampanii MWS, ale też trzeba mieć świadomość iż bezpartyjni stają do nierównego boju. Bezpartyjni nie maja bowiem dotacji z budżetu. Bezpartyjni już na starcie są dyskryminowani przez partie. Poprzez system jaki partie wytworzyły (tworząc odpowiednie ustawodawstwo w sejmie) zmuszają obywateli do łożenia na partie. A jak obywatele chcą stworzyć swój, niezależny od partii komitet wyborczy, to muszą go sfinansować już ze swych - opodatkowanych wcześniej - pieniędzy prywatnych. Innymi słowy obywatele musza finansować partyjna konkurencję polityczna i dopiero później mogą sfinansować siebie. To wymaga zaskarżenia przez obywateli do Trybunału Konstytucyjnego. To jakiś pańszczyźniano-niewolniczy system antydemokratyczny. Tu by się przydał pakiet wolnościowy w Sejmie! Ale partie się go boją.
Jest to o tyle ważne, iż w kampanii mogą zdecydować się oddać swój głos tzw. niezdecydowani co do swych preferencji. Dotarcie do nich najłatwiejsze mają ci, którzy mają duże środki finansowe. A niezdecydowanych jest wg. sondaży od 7% do 27 %.
I wreszcie wnioski końcowe autorów raportu wprawiają w osłupienie. Bo uważają oni, iż bezpartyjni w skali kraju (poza wspomnianą już Opolszczyzną i Górnym Śląskiem) nie zdobędą żadnych mandatów! A na Mazowszu np. SLD zdobędzie 1, a PSL 4 (resztę "zgarnie PO i PiS). Skąd to przekonanie? Trudno wyczuć, bo ci sami autorzy piszą raz, że PSL jest niedoszacowane po czym przyjmują zaniżone wyniki wyborcze dla tej partii. W przypadku bezpartyjnych są jeszcze bardziej nastawieni na "nie", bo mówią o poparciu na poziomie trzeciej siły w Polsce, a zakładają, iż ta trzecia siła, która trzykrotnie w sondażach wyprzedza SLD i PSL nie zdobędzie żadnego mandatu. To ciekawa "analiza" matematyczna.
I jak tu nie mówić o manipulacją sondażami i próbie wmówienia wyborcom, żeby nie marnowali swojego głosu na swoich sąsiadów tylko znów głosowali na partie.
Myślę, że taka ofensywa propagandzistów "magdalenkowych", mających zadanie za wszelką cenę bronić, zgranego do cna, systemu partyjnego w Polsce - trój lub pięcio-partyjnego (jak w PRL-u) - ma charakter potwierdzenia, że panowanie partii parlamentarnych w samorządzie się kończy. - Przypominam, że, tam gdzie są jednomandatowe okręgi, ponad 80% mandatów biorą niezależni od partii. Dzisiaj jest bój koalicji z opozycją parlamentarną - czego nie kryją liderzy PO - o WIELKIE PIENIĄDZE, kierowane z UE do SAMORZĄDÓW TERYTORIALNYCH w Polsce. - Stara metoda: bądź tam, gdzie dają pieniądze! Musimy wszystkim uświadamiać, że walka partii o mandaty samorządowe, to "skok na kasę" - być może ostatnią -, który ma tymże partiom przedłużyć żywot polityczny. - Bo pomysłów na rozwój kraju to oni nie mają!!! Potrafią tylko wydawać pieniądze z kieszeni podatnika polskiego albo unijnego. Oni tak są rozbestwieni (od trzech kadencji) komfortem działania za cudze pieniądze, że gdyby im te pieniądze zabrać, to nie umieliby ruszyć palcem w przysłowiowym bucie, a co dopiero zarządzać państwem. Bezpartyjni, tacy jak Wspólnota Samorządowa, potrafią często "robić z niczego coś", bo są z zimnego twardego chowu społeczno-politycznego. Sami finansują swoją kampanię i wszelkie działania pomiędzy wyborami. Doskonale czują potrzeby lokalnych społeczności przez co ich programy nie są atrakcyjnymi wydmuszkami projektowymi, tylko realnymi planami poprawy lokalnej rzeczywistości. Dlatego jestem przekonany, że mimo natrętnej propagandy anty obywatelskiej, prowadzonej przez układ magdalenkowy, w tych wyborach Polacy pokaźnie zredukują szkodliwe partyjniackie wpływy na losy ich małych ojczyzn.
odpowiedz
Zgłoś wpis
gość
2014-10-08 07:28:14
Moim zdaniem dzieje się tak dlatego, że partie widza w MWS i innych niepartyjnych ugrupowaniach zagrożenie... To zmusz ich do działania. Tylko szkoda, że do działania nie na rzecz mieszkańców, a na rzecz mydlenia oczu mieszkańcom...
odpowiedz
Zgłoś wpis
gość
2014-11-11 15:40:43
O to przynajmniej dzięki MWSowi udało się troche ruszyć tych, którzy w sumie powinni działać w taki sposób zawsze.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Myślę, że taka ofensywa propagandzistów "magdalenkowych", mających zadanie za wszelką cenę bronić, zgranego do cna, systemu partyjnego w Polsce - trój lub pięcio-partyjnego (jak w PRL-u) - ma charakter potwierdzenia, że panowanie partii parlamentarnych w samorządzie się kończy. - Przypominam, że, tam gdzie są jednomandatowe okręgi, ponad 80% mandatów biorą niezależni od partii. Dzisiaj jest bój koalicji z opozycją parlamentarną - czego nie kryją liderzy PO - o WIELKIE PIENIĄDZE, kierowane z UE do SAMORZĄDÓW TERYTORIALNYCH w Polsce. - Stara metoda: bądź tam, gdzie dają pieniądze! Musimy wszystkim uświadamiać, że walka partii o mandaty samorządowe, to "skok na kasę" - być może ostatnią -, który ma tymże partiom przedłużyć żywot polityczny. - Bo pomysłów na rozwój kraju to oni nie mają!!! Potrafią tylko wydawać pieniądze z kieszeni podatnika polskiego albo unijnego. Oni tak są rozbestwieni (od trzech kadencji) komfortem działania za cudze pieniądze, że gdyby im te pieniądze zabrać, to nie umieliby ruszyć palcem w przysłowiowym bucie, a co dopiero zarządzać państwem. Bezpartyjni, tacy jak Wspólnota Samorządowa, potrafią często "robić z niczego coś", bo są z zimnego twardego chowu społeczno-politycznego. Sami finansują swoją kampanię i wszelkie działania pomiędzy wyborami. Doskonale czują potrzeby lokalnych społeczności przez co ich programy nie są atrakcyjnymi wydmuszkami projektowymi, tylko realnymi planami poprawy lokalnej rzeczywistości. Dlatego jestem przekonany, że mimo natrętnej propagandy anty obywatelskiej, prowadzonej przez układ magdalenkowy, w tych wyborach Polacy pokaźnie zredukują szkodliwe partyjniackie wpływy na losy ich małych ojczyzn.
Moim zdaniem dzieje się tak dlatego, że partie widza w MWS i innych niepartyjnych ugrupowaniach zagrożenie... To zmusz ich do działania. Tylko szkoda, że do działania nie na rzecz mieszkańców, a na rzecz mydlenia oczu mieszkańcom...
O to przynajmniej dzięki MWSowi udało się troche ruszyć tych, którzy w sumie powinni działać w taki sposób zawsze.