
Historia zatacza koło
Klasyczne deja vu. Kompletnie nie jestem zaskoczony wydarzeniami z udziałem naszych
"Orłów", jakie przyszło nam wszystkim przeżyć w miniony wczesnowiosenny piątkowy wieczór. I właściwie na tym stwierdzeniu mógłbym zakończyć swoją wypowiedź, jednak w obliczu niekończących się połajanek płynących przede wszystkim w kierunku nowego
selekcjonera Fernando Santosa ze strony coraz to większych specjalistów i uznanych na
świecie piłkarskich ekspertów, postaram się uargumentować moje stanowisko.
Wróćmy pamięcią do roku 2006, gdzie 2 września w Bydgoszczy na początku drogi na
wymarzone i dotychczas nieosiągalne Euro 2008. Rozpoczęliśmy równie tragicznie (jak nie
bardziej patrząc na klasę przeciwnika) jak w opłakiwanym przez nas obecnie meczu z
Czechami. Przegraliśmy jako gospodarze z Finlandią 1-3. Wtedy także rozpoczynaliśmy
drogę z zachodnią myślą szkoleniową pod dowództwem Leo Beenhakkera. Późniejsze
dokonania w tych znacznie bardziej wymagających eliminacjach (przyp. w grupie, z której
awans zapewniały sobie dwie pierwsze drużyny, graliśmy z takimi reprezentacjami jak:
Portugalia, Serbia, wspomniana Finlandia, Belgia, Kazachstan, Azerbejdżan i Armenia)
pokazały, że na wdrożenie naszych zawodników do nowego podejścia do gry wymagało
czasu. Efekt był taki, że eliminacje zakończyliśmy wygrywając grupę.
Minęło siedemnaście lat i wracamy do początku procesu zderzenia naszych reprezentantów z
regułami zagranicznego selekcjonera. Już pierwsze decyzje pokazują, że Portugalczyk widzi
konieczność nowego uporządkowania i zdyscyplinowania naszych rodzimych gwiazd piłki
nożnej. Puzzle najlepiej układa się w ciszy i skupieniu. Tak właśnie wygląda dzisiaj praca,
jaką piłkarze wraz z trenerem muszą wykonać. Ułożyć muszą się na nowo. Scalić się
ponownie w drużynę, gdyż katarskie tsunami, je całkowicie rozsypało. Niewiele w naszej grupie, zwanej reprezentacją, na razie można uznać, że działa. Santos podobnie jak
Beenhakker mierzy się przede wszystkim z niskim morale i brakami mentalnymi. Historia
zatacza koło.
Decyzja o ciszy medialnej dotyka przede wszystkim opinię publiczną, którą nasycają blisko
związani z reprezentantami dziennikarze, wcześniej prześcigający się w ogłaszaniu
zakulisowych nowinek z życia kadry. Obecnie nie ma peanów zachwytu, ale jest ciągłe
umniejszanie dorobku, jaki posiada obecny selekcjoner biało-czerwonej kadry.
Kilka godzin po meczu z Albanią wiemy, że coś pozytywnego drgnęło w kadrze. Osobiście
cieszę się, że Karol Świderski dostał szansę i ją wykorzystał. W poprzednich eliminacjach był
raczej jokerem w talii kolejnych selekcjonerów. Wydaje się, że strzelając jedynego gola w
meczu z Albańczykami zapewnił sobie miejsce w pierwszej jedenastce na dłużej.
Można było przewidzieć, że zdecydowanej poprawy w grze Polaków jeszcze nie będzie.
Przyjdzie ona z czasem, jak wprowadzone zasady zaczną działać na zawodników.
Wygraliśmy i szacunek należy oddać trenerowi, gdyż na tle słabo prezentującego się
przeciwnika był wstanie zmobilizować swój zespół oraz przywrócić nadzieję, że wygrać
można. Na etapie, na jakim jest obecnie nasza reprezentacja, zwycięstwo było niezwykle
potrzebne. Pytanie jak wykorzysta je selekcjoner w dalszym procesie.
Marcin Zalewski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie