
Czas wyborów i czas święta
W wyborach samorządowych zagłosujemy zapewne 18 listopada przyszłego roku. Termin pozostaje w gestii parlamentarnej większości, a towarzyszące mu spekulacje sporo mówią o mentalności rządzących.
Gdyby literalnie trzymać się obowiązującego kodeksu wyborczego – Państwowa Komisja Wyborcza powinna przeprowadzić głosowanie do samorządów wszystkich szczebli 11 listopada 2018 r. Ta niedzielna data wynika bowiem bezpośrednio z kalendarza wyborczego. Tyle, że w tym samym dniu przypada również święto narodowe o wyjątkowym właśnie w przyszłym roku przesłaniu – stulecie niepodległego państwa polskiego. Jednak to nie szacunek dla historycznej okazji określa zachowania polityków lecz rozmaite kalkulacje. A termin wyborów parlamentarna większość może decyzją Sejmu zmienić. Oprócz świątecznej daty w grę wchodzi o tydzień wcześniejsza lub późniejsza. Z dobiegających od polityków informacji wynika jednak, że nie zagłosujemy 4 ani 11 listopada. PiS szykuje wybory na 18 listopada.
Najwcześniejszy z potencjalnych terminów pozbawiłby rządzących możliwości pokazania się i przypomnienia jeszcze przed wyborami przy okazji uroczystości jubileuszu państwa. Można oczywiście odpowiedzieć, że do samorządów startują inni politycy. W przyszłym roku wcale nie okaże się to oczywiste. Wobec kryzysu obozu rządzącego (spór z prezydentem, afery: Macierewicza i billboardowa) tratw ratunkowych w samorządach poszukać mogą nawet marszałkowie Senatu (Stanisław Karczewski) i Sejmu (Ryszard Terlecki) – pierwszy w postaci prezydentury Warszawy, drugi Krakowa.
Dlaczego więc nie zorganizować obywatelom głosowania po prostu 11 listopada, kiedy cisza wyborcza dotknie tylko opozycję i niezależnych kandydatów, ale wyłączeni z niej zostaną przedstawiciele władz centralnych, bo trudno ich pominąć przy relacjonowaniu uroczystości? Na 11 listopada 2018 skonfliktowany z Jarosławem Kaczyńskim prezydent Andrzej Duda zapowiedział referendum w sprawie kształtu nowej konstytucji. Jak przyznała wpływowa rzeczniczka PiS Beata Mazurek - z partią tego nie konsultował. Dwa jednoczesne głosowania powszechne odbywane jednego dnia oznaczają zwiększoną frekwencję. A w PiS liczą po cichu, że na prezydenckie referendum mało kto pójdzie. Co więcej – że niska frekwencja referendalna okaże się dla Dudy początkiem końca, jak przed dwoma laty dla Bronisława Komorowskiego. Partyjni liderzy nie zamierzają więc głosowań łączyć.
W tej sytuacji pozostaje 18 listopada 2018. Tydzień wcześniej liderzy obozu rządzącego pokażą się w telewizji na defiladach i przy składaniu wieńców, a ewentualna porażka frekwencyjna Dudy sprawi, że tradycyjny wyborca PiS znów uzna Kaczyńskiego za jedyną ostoję partii.
Również politycy opozycji, z którymi rozmawiałem w piątek w Sejmie – przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna czy były rzecznik rządu Ewy Kopacz Cezary Tomczyk nie ukrywają, że szykują się do wyborów 18 listopada.
Przypomina się anegdota o Aleksandrze Kwaśniewskim, który kiedyś wyliczając scenariusze możliwe przy obsadzie jednego z ministerstw spotkał się z kontrą w postaci dziennikarskiego pytania:
- A dobro Polski?
- Dobropolski? Nie znam takiego kandydata – zdziwił się uprzejmie prezydent.
Wprawdzie to tylko epizod, ale wart przypominania w sytuacji gdy powaga święta narodowego pomimo niezwykłości setnej rocznicy odrodzenia państwa ustępuje pola doraźnym kalkulacjom.
Chińczycy w czasach globalnej walki USA i ZSRR mieli swoją „teorię mądrej małpy”, która patrzy z góry, jak dwa tygrysy naparzają się w dolinie. W ich bijatykę się nie włącza, ale wnioski na swój użytek z niej wyciąga.
Zaś rolą samorządowców niezależnych pozostanie również wskazywanie, że dla demokracji lokalnej istnieją sprawy dalece ważniejsze niż bez reszty mieszczące się w formule „tydzień wcześniej – tydzień później”. A nawet takie, na które cała czteroletnia kadencja to za mało…
Łukasz Perzyna
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jesień sredniowiecza
Mam nadzieję że nie wejdziecie-na Ochocie pokazujecie co jesteście warci.