11 Listopada 1918 r: Polska po latach

06/11/2023 11:44

Tak ni z tegoni z owegobyła Polska od pierwszego - głosiło znane powiedzenie samego Naczelnika odrodzonego Państwa Józefa Piłsudskiego na zjeździe legionistów w Kaliszu (1927 r.). O radości z odzyskanego śmietnika mówił z kolei jego podwładny z legionowych okopów i znakomity prozaik Juliusz Kaden-Bandrowski.

Reklama

Data 11 Listopada, wybrana w międzywojniu na święto narodowe (rozstrzygnął o tym Sejm w 1937 r. a więc dopiero pod koniec istnienia II RP) , pozostaje umowna, ale nie przypadkowa. Lepiej niż inne oddaje też skuteczne współdziałanie Polaków z różnych obozów politycznych. Wystarczy przypomnieć, co tamtego dnia robili ich liderzy.

Ich wysiłki okazały by się jednak bezowocne, gdyby nie determinacja ale i roztropność gimnazjalistów i studentów z Polskiej Organizacji Wojskowej oraz robotników z bojówek Polskiej Partii Socjalistycznej, rozbrajających Niemców w sprzyjającej chwili, przy minimalnych stratach, gdy po przegranej wojnie żołnierze okupanta pragnęli wrócić do domów. A także rozumne decyzje narodowych demokratów z Podhala, którzy w chwili odbierania broni innej zaborczej armii austro-węgierskiej powołali na prezydenta nieformalnej "republiki zakopiańskiej", zalążka polskiej lokalnej władzy cywilnej - pisarza Stefana Żeromskiego, którego wcześniej i później wielokrotnie krytykowali za "wolnomyślicielskie" przekonania.

Warszawiacy nie wiedzieli, że przyjechał Piłsudski

Jak opisuje najwierniejszy biograf Józefa Piłsudskiego, Wacław Jędrzejewicz: "Wczesnym rankiem, w niedzielę 10 listopada 1918 r. Piłsudski z Sosnkowskim przybyli na dworzec wiedeński w Warszawie. Mieszkańcy stolicy o tym nie wiedzieli. W nocy władze gubernatorskie poinformowały regenta, ks. Lubomirskiego, że Piłsudski ma rano przybyć do Warszawy. Przypadkowo dowiedział się o tym także Adam Koc, Komendant Naczelny POW i zawiadomił kilka osób, wśród nich Aleksandra Prystora który, zwolniony z więzienia w Rosji przez rewolucję, znalazł się w Warszawie. Tak, że na dworcu witało Piłsudskiego tylko parę osób" [1].

Piłsudski jedzie do pałacyku Lubomirskiego przy Wiejskiej. Rozmawiają krótko. Koc zarezerwował mu pokój w pensjonacie na Moniuszki 2. Tam udaje się Komendant.

W Warszawie, z której uciekł statkiem w dół Wisły niemiecki generalny gubernator Hans Beseler, rozbraja się Niemców. Poza nią polskie ośrodki władzy formują się wcześniej: w Galicji już 31 października władzę przejmuje Polska Komisja Likwidacyjna pod przewodnictwem Wincentego Witosa i z zaczątkiem polskiego wojska, dowodzonego przez płk. Bolesława Roję.

W Lublinie po rozbrojeniu Austriaków w nocy z 6 na 7 listopada lewica społeczna (m.in. PPS i PSL-Wyzwolenie) tworzy rząd socjalisty Ignacego Daszyńskiego, wcześniej posła do parlamentu Austro-Węgier. Przybiera on nazwę "Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej". Nawet słowo "Rzeczpospolita" przy rozhuśtanych wtedy nastrojach brzmi bowiem zanadto konserwatywnie. Ministrem spraw wewnętrznych zostaje w nim Stanisław Thugutt, informacji i propagandy znakomity pisarz i etnograf syberyjski (z konieczności, bo przebywał tam na zsyłce) Wacław Sieroszewski, zaś wojny Edward Rydz-Śmigły, ale - to znacząca formuła - "w zastępstwie" Piłsudskiego.

"Bosze" jak wtedy Francuzi nazywają niemieckich zbrodniarzy wojennych, przegrywają już nie tylko na froncie ale i we własnym parlamencie, skoro 25 października z trybuny Reichstagu poseł Wojciech Korfanty domaga się zjednoczenia wszystkich ziem polskich z dostępem do morza. Jednak na powrót do Polski rodzinnego Górnego Śląska wraz z Katowicami przyjdzie Korfantemu poczekać jeszcze cztery lata... z trzema zbrojnymi powstaniami. Za to w listopadzie 1918 r. przelewu krwi na większą skalę uda się uniknąć. Za sprawą mądrości zbiorowej Polaków i talentów ich przywódców.

Nocny kompromis Komendanta

W nocy z 10 na 11 listopada 1918 r. Piłsudski negocjuje z niemiecką Radą Żołnierską, zrewoltowaną i sprawującą władzę po ucieczce Beselera. Nastroje rewolucyjne w Niemczech poznał już po uwolnieniu z Magdeburga, gdzie więziono go za odmowę złożenia przysięgi przez Legiony Niemcom - kiedy zmierzając na dworzec przejeżdżał przez ogarnięty falą buntu Berlin. Teraz ustala z delegatami ewakuację oddziałów niemieckich, liczących 80 tys. żołnierzy z ziem b. Królestwa Polskiego. Dla porównania w dyspozycji Rady Regencyjnej są Polskie Siły Zbrojne z 5 tys żołnierzy. POW ma pod bronią swoich, ale to raczej bojówki. Dogadanie się Piłsudskiego z Radą Żołnierską zapobiegło masakrze, bo w jej gestii pozostawały siły doskonale wyszkolone i sprawdzone na frontach wojny światowej. Jednak teraz żołnierze niemieccy pragną nade wszystko powrotu do domów. "Kajzer" Wilhelm zostaje zdetronizowany. Niemcy zwane "wilhelmińskimi" przechodzą do historii. W niesławie. Demony ekspansji przebudzi dopiero w 15 lat później kiepski malarz Adolf Hitler.

Naprawdę historyczna data

"11 listopada Rada Regencyjna przekazała Józefowi Piłsudskiemu naczelne dowództwo wojsk polskich i zwróciła się do niego o utworzenie rządu narodowego" - relacjonuje jego biograf Wacław Jędrzejewicz, pomimo upływu lat wciąż najbardziej rzetelny, bo nikt dziejów Komendanta nie opisał lepiej, niż jego towarzysz broni [2].

To wystarczy, by w międzywojniu, a ściślej już u jego schyłku uznano 11 Listopada za święto narodowe, chociaż nawet w samej Warszawie w oczach przechodniów ten dzień nie różnił się zasadniczo od poprzedniego ani tych, co po nim nastąpiły.

Za to okazał się ważny dla przedstawiciela Komitetu Narodowego Polskiego Romana Dmowskiego. Jak opisuje jego biograf Krzysztof Kawalec: "Koniec wojny zastał Dmowskiego w Waszyngtonie. 11 listopada w dniu zawieszenia broni odbył jeszcze jedną rozmowę z Wilsonem, zaś cztery dni później na pokładzie "France" udał się z powrotem do Europy" [3]. Jeszcze przed przełomową datą, w toku poprzednich rozmów z prezydentem Woodrowem Wilsonem i jego współpracownikami osiągnął wiele. Wiadomo było bowiem, że "terytoria (..) opuszczone przez armię niemiecką narażone zostałyby na inwazję Armii Czerwonej. Toteż Dmowski niezwłocznie podjął starania na rzecz opóźnienia ewakuacji wojsk niemieckich z frontu rosyjskiego do czasu, który alianci zechcą wyznaczyć. Takie też postanowienie zawierał artykuł 12 konwencji rozejmowej, podpisany 11 listopada (..). Postanowienia artykułu 12 układu o zawieszeniu broni umożliwiły bowiem formowanie się Polski innej niż komunistyczna" [4].

Wybór daty 11 Listopada na święto narodowe okazuje się więc nieprzypadkowy.

Tym bardziej, że tego dnia rozwiązał się lubelski gabinet Daszyńskiego. Wprawdzie Piłsudski zaraz właśnie jemu ponownie powierzył utworzenie rządu, ale misja się nie powiodła. Dokonał tego dopiero 18 listopada 1918 r. inny socjalista Jędrzej Moraczewski.

Daszyńskiemu nie przeszkadzało, że Piłsudski, wedle znanego powiedzenia wysiadał właśnie z czerwonego tramwaju na przystanku niepodległość. Jak opisuje Jerzy Myśliński: "Na miesiąc przed odzyskaniem niepodległości wystąpił Daszyński na łamach "Naprzodu" w liście otwartym do socjalisty, sekretarza stanu w rządzie niemieckim, Philippa Scheidemanna z apelem o uwolnienie Piłsudskiego i najbliższych jego współpracowników. 24 X z tych samych łamów apelował o organizowanie się Polaków w zaborze austriackim, by wejść "do wolnej Polski w ładzie i bez ciężaru dla niej". Podczas zgromadzenia ludowego w Sokole w dniu 3 XI - z udziałem licznych ludowców (przewodniczył Wincenty Witos) (..) ostrzegał równocześnie klasy posiadające, że "Polska nie może być macochą ludu, lecz winna być jego matką najmilszą, domem najdroższym, jego własnością, dumą i prawem" [5].

Trochę z powodu radykalnej retoryki Daszyński wymieniony został przez Piłsudskiego na Moraczewskiego, który ostatecznie - lepiej widziany przez prawicę - sformował pierwszy rząd Polski odrodzonej.

Groźba konfliktu wewnętrznego nie okazała się iluzoryczna, ale Dmowski po przyjeździe do Paryża z amerykańskiej misji kategorycznie sprzeciwił się pomysłowi współpracowników wzniecenia fali protestów w Polsce przeciwko "rządom Piłsudskiego" odbieranych przez tychże jako proniemieckie czy wręcz, to nie żart... bolszewickie. Rok 1920 miał dopiero nadejść.

Z kolei Piłsudski jako tymczasowy Naczelnik Państwa już w styczniu 1919 r. wymienił z kolei premiera Moraczewskiego na wybitnego pianistę Ignacego Paderewskiego, patronującego prawicy. Cieszył się autorytetem tak wielkim, że sam jego przyjazd do Poznania w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia 1918 r. stał się sygnałem do wybuchu już w dniu następnym Powstania Wielkopolskiego, jak zauważają historycy - jedynego zwycięskiego w naszych dziejach.

Zwyciężyła również demokracja. W wyborach do Sejmu Ustawodawczego, pierwszych w historii Polski, 26 stycznia 1919 r. pomimo zbierającej śmiertelne żniwo epidemii grypy "hiszpanki", trzaskającego mrozu oraz zniszczonych przez wojnę dróg i mostów - uczestniczyło 78 proc uprawnionych. Udział Polaków w tym niezwykłym głosowaniu okazał się więc jeszcze bardziej masowy, niż w niedawnych wyborach do Sejmu i Senatu dn. 15 października, chociaż słusznie szczycimy się wysoką i rekordową od czasu zmiany ustrojowej 74-procentową w nich frekwencją.


Łukasz Perzyna
 

[1] Wacław Jędrzejewicz. Józef Piłsudski 1867-1935. Życiorys. Polska Fundacja Kulturalna, Londyn 1986, s. 56 

[2] Jędrzejewicz. Józef Piłsudski... op. cit, s. 58

[3] Krzysztof Kawalec. Roman Dmowski 1864-1935. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2002, s. 193

[4] Kawalec. Roman Dmowski... op. cit, s. 192-193

[5] Jerzy Myśliński. Ludowy trybun [wstęp do:] Ignacy Daszyński. Teksty. Czytelnik, Warszawa 1986, s. 27-28

 

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do