
INFORMACJA DNIA: Zmarł Czesław Kiszczak. Jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci drugiej połowy XX. wieku. Generał był odpowiedzialny m.in. za wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku. - Dla jednych "człowiek honoru", dla innych "morderca zza biurka z moskiewskiego nadania". Kiszczak od dłuższego czasu zmagał się z chorobą. Zmarł w wieku 90 lat.
Szanowni Państwo, trudno mówić o zmarłym źle, choćby ze względu na zwykłą ludzką przyzwoitość i uczucia członków rodziny, w tak trudnym dla nich momencie. Ale, mówiąc tylko dobrze, też można narazić się na urażenie uczuć tych wszystkich, którzy ucierpieli z powodu działania dzisiaj zmarłego generała, a było ich tysiące. Dlatego nie będę wygłaszał mowy pożegnalnej, tak w tonie uznania jak i w tonie pogardy, bo śmierć to moment szczególny dla wszystkich, bez wyjątku. Warto jednak przypomnieć wszystkim postać odchodzącego do „tamtego” świata, człowieka, którego działania polityczne odcisnęły piętno na historii Polski, ale też na życiu i losach wielu Polaków, walczących kiedyś o wolną niepodległą Ojczyznę.
WARTO TEŻ ROZWAŻYĆ, JAKI KONIEC CZEKA WALCZĄCYCH O WŁADZĘ ZA WSZELKĄ CENĘ.
O czym poniżej: kilka prasowych komentarzy:
Czesław Kiszczak – "człowiek honoru" ale i "morderca zza biurka"
Czesław Kiszczak urodził się w 1925 roku w komunistycznej rodzinie. Jego ojciec stracił pracę za działalność komunistyczną. Podczas wojennej zawieruchy trafił na roboty przymusowe do Wrocławia skąd został przeniesiony do obozu na Pustyni Błędowskiej. Z obozu wysłano go do pracy w kopalni, skąd uciekł kierując się w rodzinne strony. Dalej los rzucił go do stolicy Austrii, gdzie działał w komunistycznym podziemiu i współorganizował milicyjne oddziały. Do kraju wrócił w 1945 roku i od razu zapisał się do PPR. Był agentem kontrwywiadu wojskowego i Wojskowej Służby Wewnętrznej.
Jako komunistyczny dygnitarz
W latach 70. XX wieku piął się po szczeblach kariery agenturalnej. Najpierw został wiceszefem WSW, następnie objął stanowisko szefa wywiadu wojskowego. W 1979 został szefem Wojskowej Służby Wewnętrznej, a jego kariera nabrała rozpędu w latach 80. Przez wiele lat był jednym z najbliższych współpracowników gen. Wojciecha Jaruzelskiego. W 1981 roku, jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego, został ministrem spraw wewnętrznych.
Kierował resortem podczas wprowadzenia stanu wojennego i pacyfikacji protestów w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek" na Śląsku. 13 grudnia 1981 roku wysłał szyfrogram do jednostek milicji, który według prokuratorów stał się podstawą dla rozkazów użycia broni. Proces w sprawie umyślnego sprowadzenia "powszechnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi" (podczas pacyfikacji "Wujka" zginęło dziewięciu górników) toczył się przez kilkanaście lat. Ostatecznie proces został zawieszony ze względu na zły stan zdrowia Kiszczaka. Według biegłych generał nie rozumiał pytań i nie mógł udzielać precyzyjnych odpowiedzi.
Kiszczak, któremu groziło do 8 lat więzienia, nie przyznawał się do zarzutu. Jego pierwszy proces ruszył w 1994 r. W 1996 r. SO uniewinnił go. W 2004 r. skazał na 2 lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie go uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem SA.
Kiszczak usłyszał jednak wyrok skazujący go w innej sprawie - członkostwa w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym" mającym na celu m.in. likwidację NSZZ "Solidarność". W 2012 roku Sąd Okręgowy wymierzył mu karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu. W następnych latach proces był na zmianę wznawiany i zawieszany ze względu na stan zdrowia oskarżonego. W 2015 roku SA skazał Kiszczaka prawomocnie na dwa lata więzienia w zawieszeniu i tym samym oddalił apelację obrony.
Adam Michnik widział w nim człowieka honoru
Czesław Kiszczak i jego polityka wywoływały przez lata ogromne emocje. Obarczano go współwiną za wprowadzenie stanu wojennego i wspomnianą śmierć górników kopalni "Wujek". Jego obrońcy podkreślali jednak rolę Generała we współtworzeniu Okrągłego Stołu.
Jest człowiekiem honoru. (...) Dotrzymał wszystkich zobowiązań, jakie podjął przy Okrągłym Stole. To były najważniejsze dni w jego życiu. Szef bezpieki negocjował ze swoimi więźniami. Przyjął zobowiązania i dotrzymał słowa aż do bólu. Po 1989 r. nigdy nie zawiódł zaufania - tak mówił o nim w 2001 roku redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik. Kilka lat później tłumaczył jednak, że zagalopował się w swoich ocenach. - Nie powinien był tego mówić. Powiedziałem to w kontekście, że on dotrzymał słowa danego przy Okrągłym Stole - tłumaczył.
Słowa Adama Michnika stały się jednak symbolem dla przeciwników generała i krytyków Okrągłego Stołu. Poseł PiS, dziś rzecznik sztabu wyborczego tej partii, Marcin Mastalerek pisał o Kiszczaku na blogu w Onecie jako o "mordercy zza biurka z moskiewskiego nadania". Kiszczakowi wypominano również, że w 1989 roku zlecił służbom niszczenie akt operacyjnych komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, a obok gen. Wojciecha Jaruzelskiego przedstawiano obok najgorszych zbrodniarzy z czasów PRL.
W ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy Kiszczak praktycznie nie pokazywał się w mediach. W czerwcu 2013 roku udzielił obszernego wywiadu dziennikarzom TVN24 - mówił w nim m.in., że psychicznie czuje się "jak strzęp człowieka" i nigdy nie wróci już do pełni zdrowia. Do końca życia podtrzymywał tezę, że decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego uratowała Polskę przed klęską.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie