Wszystko się może zdarzyć

12/04/2015 22:36
Miesiąc przed wyborami 30:40 dla Komorowskiego z topniejąca przewagą obecnego prezydenta, nie koniecznie na rzecz Dudy. Na trzecim miejscu można powiedzieć ex-equo czterech kandydatów: dwóch systemowych (Jarubas i Ogórek) i dwóch antysystemowych (Kukiz i Korwin), którzy oscylują mniej więcej miedzy 3-7%. Dalej tzw. "drobnica" oscylująca w granicach od 0,1 do 3% (Palikot, Kowalski, Braun, Wilk, Tanajno). Co to może oznaczać?

Wszystko się może zdarzyć. Początkowa stabilna sytuacja urzędującego prezydenta liczącego na zwycięstwo w pierwszej turze rozwiała się raczej definitywnie. W ciągu zaledwie kilku ostatnich miesięcy jego popularność zmniejszyła się blisko o połowę! Takiego spadku w tak krótkim czasie nie odnotował chyba nikt w dziejach wyborów III RP. Dwukrotny natomiast wzrost poparcia Dudy (poruwnując obecne notowania do tych sprzed kliku miesięcy) zbliżony jest do wzrostu poparcia jakie swego czasu notował Lech Kaczyński. Zapewne i on - podobnie jak Lech Kaczyński w wyborach 2005 przegra w pierwszej turze, ale...

W 2005 r. Donald Tusk uzyskał w pierwszej turze 36% zaś Lech Kaczyński 33%. W drugiej turze zaś to Lech Kaczyński uzyskał 54% a Donald Tusk 46%. W pięć lat później - po katastrofie smoleńskiej - w 2010 r. Jarosław Kaczyński uzyskał 36,5% zaś Bronisław Komorowski 41,5%. W drugiej turze zaś Jarosław Kaczyński nie powtórzył efektu swojego brata i zdobył 47%, zaś Bronisław Komorowski 53%. W liczbach bezwzględnych to 1 milion głosów różnicy. Wszystko więc może się zdarzyć.

Języczkiem u wagi okażą się elektoraty kandydatów tzw. trzeciego rzutu. Od ich zachowania będzie zależał wynik drugiej tury. W przypadku Lecha Kczyńskiego były to elektoraty Leppera i Korwina (łącznie ok 17%) oraz po części Borowskiego (10%), dla których posiadający liberalna twarz Tusk był nie do zaakceptowania. W 2010 r. sytuacja się zmieniła. Wystarczyło dodać elektorat Napieralskiego (13%), któremu "przemysł pogardy" przez pieć lat obrzydał braci Kaczyńskich i rządy PiS-u, by Komorowski wygrał (41%+13%). Jarosław Kaczyński nie miał nawet skąd uzyskać dodatkowych głosów, gdyż żaden z pozostałych kandydatów nie przekroczył nawet 2,5% oscylując wokół 1% (Korwin, Leper, Olechowski, Pawlak, Jurek).

Dziś sytuacja póki co jest odmienna od roku 2010. Zarówno sytuacja w tzw. trzecim miejscu na podium wyborczym może jeszcze się dalece zmienić dając koncentrację elektoratu przy 1-2 kandydatów, jak i pozycja Komorowskiego może ulec dalszemu osłabieniu. Zwiększa to póki co szanse Dudy, ale... wszystko się może jeszcze zdarzyć. Czeka nas najbardziej intensywny okres kampanii, w której emocje, haki, i brudne zagrywki mogą jeszcze przynieść nieoczekiwane zwroty sytuacji, zwłaszcza, iż zmęczenie materiału (czyli elektoratu) jest większe niżby zdawało się to rządzącym i zleceniodawcom nowych sondaży jakimi będziemy teraz zasypywani.
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do