Miesiąc przed wyborami 30:40 dla Komorowskiego z topniejąca przewagą obecnego prezydenta, nie koniecznie na rzecz Dudy. Na trzecim miejscu można powiedzieć ex-equo czterech kandydatów: dwóch systemowych (Jarubas i Ogórek) i dwóch antysystemowych (Kukiz i Korwin), którzy oscylują mniej więcej miedzy 3-7%. Dalej tzw. "drobnica" oscylująca w granicach od 0,1 do 3% (Palikot, Kowalski, Braun, Wilk, Tanajno). Co to może oznaczać?
Wszystko się może zdarzyć. Początkowa stabilna sytuacja urzędującego prezydenta liczącego na zwycięstwo w pierwszej turze rozwiała się raczej definitywnie. W ciągu zaledwie kilku ostatnich miesięcy jego popularność zmniejszyła się blisko o połowę! Takiego spadku w tak krótkim czasie nie odnotował chyba nikt w dziejach wyborów III RP. Dwukrotny natomiast wzrost poparcia Dudy (poruwnując obecne notowania do tych sprzed kliku miesięcy) zbliżony jest do wzrostu poparcia jakie swego czasu notował Lech Kaczyński. Zapewne i on - podobnie jak Lech Kaczyński w wyborach 2005 przegra w pierwszej turze, ale...
W 2005 r. Donald Tusk uzyskał w pierwszej turze 36% zaś Lech Kaczyński 33%. W drugiej turze zaś to Lech Kaczyński uzyskał 54% a Donald Tusk 46%. W pięć lat później - po katastrofie smoleńskiej - w 2010 r. Jarosław Kaczyński uzyskał 36,5% zaś Bronisław Komorowski 41,5%. W drugiej turze zaś Jarosław Kaczyński nie powtórzył efektu swojego brata i zdobył 47%, zaś Bronisław Komorowski 53%. W liczbach bezwzględnych to 1 milion głosów różnicy. Wszystko więc może się zdarzyć.
Języczkiem u wagi okażą się elektoraty kandydatów tzw. trzeciego rzutu. Od ich zachowania będzie zależał wynik drugiej tury. W przypadku Lecha Kczyńskiego były to elektoraty Leppera i Korwina (łącznie ok 17%) oraz po części Borowskiego (10%), dla których posiadający liberalna twarz Tusk był nie do zaakceptowania. W 2010 r. sytuacja się zmieniła. Wystarczyło dodać elektorat Napieralskiego (13%), któremu "przemysł pogardy" przez pieć lat obrzydał braci Kaczyńskich i rządy PiS-u, by Komorowski wygrał (41%+13%). Jarosław Kaczyński nie miał nawet skąd uzyskać dodatkowych głosów, gdyż żaden z pozostałych kandydatów nie przekroczył nawet 2,5% oscylując wokół 1% (Korwin, Leper, Olechowski, Pawlak, Jurek).
Dziś sytuacja póki co jest odmienna od roku 2010. Zarówno sytuacja w tzw. trzecim miejscu na podium wyborczym może jeszcze się dalece zmienić dając koncentrację elektoratu przy 1-2 kandydatów, jak i pozycja Komorowskiego może ulec dalszemu osłabieniu. Zwiększa to póki co szanse Dudy, ale... wszystko się może jeszcze zdarzyć. Czeka nas najbardziej intensywny okres kampanii, w której emocje, haki, i brudne zagrywki mogą jeszcze przynieść nieoczekiwane zwroty sytuacji, zwłaszcza, iż zmęczenie materiału (czyli elektoratu) jest większe niżby zdawało się to rządzącym i zleceniodawcom nowych sondaży jakimi będziemy teraz zasypywani.
Komentarze opinie