Wreszcie dyskusja o kosztach władzy...

    Dzisiejsza dyskusja medialna o serwitutach „zdobywców mandatów parlamentarnych”, czyli posłów i senatorów RP, z jednej strony jest napędzana przez tracących wpływy ideowe liderów medialnych (tj. Gazeta Wyborcza i TVN), a z drugiej strony puste gadanie przegranych polityków, którzy kiedyś długo korzystali z tych „przywilejów władzy”, a dzisiaj nie mogą się pogodzić z tym, że to inni będą korzystali z łatwej kasy, na swoje, często puste ideowo, życie w promieniach władzy!!!... Mówię o tym „jak było” i wierzę, że teraz będzie inaczej. - Ten skład Parlamentu RP jest porównywalny, jeśli chodzi o ideowość, z dwoma pierwszymi w III. RP. – Przewaga parlamentarzystów, dla których najważniejsza jest naprawa państwa, jest warta wielokrotnie większego finansowania przez obywateli!!! Poprzednia zgraja rządząca, w dużej części (co najmniej połowa) nie była godna naszego obywatelskiego wysiłku finansowego...

      Jedno co można zarzucić naszemu systemowi politycznemu, to nadmierna ilość "rządzących". – O tym warto rozmawiać, warto liczyć, warto mówić!!!

       W naszej Mazowieckiej Wspólnocie Samorządowej wielokrotnie podejmowaliśmy dyskusje o kosztach i efektach polskiej polityki na szczeblu krajowym. Wynikało z tego prawie zawsze, że Polską mogłaby zarządzać jakościowo lepsza i ilościowo mniejsza grupa polityków. Myślę, że Parlament RP wymaga remontu generalnego i zdecydowanego odchudzenia. Bo za dużo w nim „pustych” mandatów!!!

       Moim zdaniem, rzucając hasłowo tylko ilości miejsc w parlamencie: senatorów mogłoby być tylu ile województw plus 10 miast na prawach powiatów, liczących ponad 300 tys. mieszkańców, czyli 26-ciu, a posłów nie więcej jak ilość pozostałych powiatów 370-ciu. – To w kontekście walki o JOW-y.

   – Można też rozważyć zmianę istoty Senatu, co mogłoby powiększyć ich liczbę o reprezentacje pracowników i pracodawców, jako najistotniejsze grupy interesów w państwie.

       A oto wielkie rozliczanie kosztów utrzymania polityków organów centralnych państwa wg mediów (moim zdaniem banalne, bo państwem nie mogą rządzić żebracy, podatni na korupcję):

  Dlaczego kampania i walka o miejsce w parlamencie jest często taka zacięta? Wcale nie chodzi tu tylko o spory ideowe, światopoglądowe, czy chęć zmieniania Polski. Posada posła to przede wszystkim nawet 25 tysięcy złotych miesięcznie, immunitet i masa innych przywilejów.

Każdy poseł i senator otrzymuje co miesiąc 9892,30 zł brutto pensji. To ponad 5 razy tyle, ile wynosić ma w przyszłym roku minimalne wynagrodzenie. Co więcej, wielce prawdopodobnym jest, że na jednym z pierwszych posiedzeń, posłowie przegłosują nowelizację, która sprawi, że kwota poszybuje o kilkaset złotych w górę. Wszystko dzięki odmrożeniu płac w sferze budżetowej.

Na tym jednak nie koniec. Do tego trzeba bowiem doliczyć 2473,08 zł miesięcznej diety. Poseł lub senator może ją wydawać na wszystko, co ma związek z pracą posła, a więc chociażby na dojazdy, wyżywienie czy organizację spotkań z wyborcami.

Co miesiąc każdy parlamentarzysta inkasuje ponad 12 tysięcy złotych brutto. Kolejny przywilej to tzw. ryczałt na prowadzenie biura poselskiego. Każdy parlamentarzysta otrzymuje z tego tytułu co miesiąc 12 150 złotych, z których musi pokryć wszystkie wydatki poniesione na funkcjonowanie biura. Zaliczają się do nich m. in. wynagrodzenia pracowników, czynsz, opłaty za media, koszty dojazdów i inne podróże służbowe.

Tak co miesiąc zarabiają posłowie i senatorowie

Reklama

Źródło: Kancelaria Sejmu

Pieniądze dla posła, kwota brutto uposażenie 9 892,30 zł

dieta poselska 2 473,08 zł

ryczałt na prowadzenie biura 12 150 zł

Co miesiąc utrzymanie parlamentarzystów kosztuje polski budżet w sumie ponad 11 milionów złotych.


Dodatki za komisje i gigantyczna kwota wolna

Jeszcze więcej mogą zarobić ci, którzy zasiadają w parlamentarnych komisjach. A w tych jest miejsce dla każdego. Pod koniec mijającej kadencji w Sejmie funkcjonowało prawie 30 różnych komisji - mniejszych (kilkunastu członków), średnich (ok. 30) i dużych (ok. 40). Kolejnych 16 było natomiast w Senacie.

Przewodniczący komisji inkasuje dodatkowo 20 proc. uposażenia (1978,46 zł), a wiceprzewodniczący - 15 proc. (1483,85 zł). Jedna dziesiąta uposażenia (989 złotych) to z kolei dodatek dla przewodniczącego podkomisji.

 W sumie, obrotny parlamentarzysta może co miesiąc zarabiać około 27 tysięcy złotych. I wcale nie musi dzielić się tym z fiskusem w takim stopniu, jak "zwykły" obywatel. Wszystko przez kwotę wolną od podatku.

Zwolnione z PIT są bowiem dochody posła, nieprzekraczające 2280 złotych miesięcznie. Oznacza to, że rocznie kwota wolna wynosi ponad 27 tysięcy złotych, czyli prawie 10 razy więcej, niż dla każdego szeregowego pracownika. Fiskus daruje więc parlamentarzystom rocznie ponad 5 tysięcy złotych należnego podatku.

Pozostałe przywileje

Każdy parlamentarzysta ma również mnóstwo innych, mniej lub bardziej wymiernych przywilejów związanych z wykonywaniem mandatu. Immunitet to tylko ten najbardziej znany, oprócz tego każdy poseł i senator mają zagwarantowane darmowe podróżowanie środkami komunikacji publicznej oraz samolotami.

Przysługuje im również miejsce w hotelu sejmowym, darmowe noclegi podczas wyjazdów służbowych, nisko oprocentowane pożyczki czy dopłata do wynajmu mieszkania w Warszawie. Parlamentarzysta nie musi się też martwić tak przyziemnymi sprawami jak płacenie za przesyłki czy kupowanie znaczków pocztowych.

Nie trzeba chyba dodawać, że za wszystko płaci Kancelaria Sejmu, czyli budżet państwa, a więc wszyscy podatnicy. A na koniec kadencji posłom należy się jeszcze odprawa pieniężna w wysokości trzech pensji.

  


Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do