
Rosyjskiej produkcji rakieta zabiła dwóch Polaków
Pocisk manewrujący produkcji rosyjskiej (najprawdopodobniej S-300) uderzył 15 listopada ok. godz. 15.35 w ciągnik z przyczepą znajdujący się na terenie suszarni zboża w miejscowości Przewodów w pow. hrubieszowskim na Lubelszczyźnie. Na miejscu zginęły dwie osoby. Jako pierwsze taką informację 3,5 godziny później podały portal Lublin112 i Dziennik Wschodni. Ogólnopolskie media zaczęły nieoficjalnie potwierdzać to zdarzenie dopiero przed godz. 20, zaraz po tym, jak rzecznik rządu Piotr Müller zapowiedział pilne zebranie prezydenta i premiera z komitetem rady ministrów ds. bezpieczeństwa w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego w związku, jak to określił, "z sytuacją kryzysową". W wiadomościach powoływano się na amerykańską agencję Associated Press (AP). Ta z kolei jako źródło informacji wskazywała wysokiego przedstawiciela wywiadu wojskowego USA. W tym samym czasie w programie CNN już dyskutowano na temat incydentu, nie pozostawiając wątpliwości co do winy Rosjan.
W sieci szybko pojawiły się zdjęcia, na których widać zniszczony przez rakietowy atak ciągnik, lej po wybuchu, a także fragmenty rakiety. "Najpierw słychać było głośny świst, potem wszystko wybuchło. W pobliżu leżą też odłamki od tego pocisku. Sąsiedzi mówili, że była też jeszcze jedna rakieta, lecz miała ona spaść gdzieś na pola" - powiedział portalowi Lublin112 świadek zdarzenia.
Zanim pojawiło się jakiekolwiek oficjalne i bardzo oszczędne w słowach stanowisko polskiego rządu (zaprezentowane dopiero o 22.10) stanowczo na doniesienia z Polski zareagowali m.in. premierzy Czech, Łotwy i Estonii, prezentując swój jednoznacznie negatywny stosunek co do działań rosyjskiego agresora. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenskyj, jak podaje agencja Interfax.ua, stwierdził: "Stało się to, przed czym już dawno przestrzegaliśmy". Natomiast Amerykanie - przedstawiciele Pentagonu i Departamentu Stanu - byli bardziej powściągliwi, podkreślając, że czekają na oficjalne potwierdzenia z Polski. Z kolei moskiewska agencja RIA Nowosti powołując się na Ministerstwo Obrony FR, określiła zdarzenie mianem "prowokacji, która ma za cel eskalować".
Kilka godzin później wspomniana już agencja AP poinformowała, że pocisk, który spadł na terytorium Polski, prawdopodobnie wystrzelony został przez siły zbrojne Ukrainy w celu zestrzelenia rakiety wojsk rosyjskich.
Komentujący w ogólnopolskich kanałach telewizyjnych całe zajście emerytowani generałowie Roman Polko i Mieczysław Bieniek raczej wykluczali, by miał to być celowy atak Rosjan na Polskę, czyli taki, który mógłby skutkować uruchomieniem art. 5 Paktu Północnoatlantyckiego, zobowiązującego do solidarnej obrony przez państwa NATO członka sojuszu, który został zaatakowany. Obaj wojskowi sugerowali, że najprawdopodobniej była to tzw. zabłąkana rakieta, która prawdopodobnie przypadkowo spadła 7 km od granicy z Ukrainą. Jednak podkreślali przy tym, iż nie zmienia to faktu, że pocisk wybuchł na terytorium Polski, że zginęli Polscy i że winnymi tragedii są Rosjanie, którzy tego dnia prowadzili ostrzały bardzo blisko granicy polsko-ukraińskiej, w tym atakując miejscowość Bełz, leżącą 12 km od Przewodowa.
Na środę (16 bm.) prezydent Andrzej Duda, który rozmawiał telefonicznie z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem oraz prezydentem USA Joe Bidenem, zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Radosław Gajda - woj. łódzkie
Foto: Polski Serwis Pożarniczy
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie